Brzeg: „Rozdają” prezenty z okazji jubileuszu, wyciągają dane osobowe, a nawet pytają o miejsce pracy. Policja rozkłada ręce

3
fot. zdjęcie ilustracyjne / krakow.policja.gov.pl
Reklama

Prezentacje i pokazy różnego rodzaju sprzętu najczęściej kończą się dla zaproszonych gości zaciągniętym kredytem. Przykłady działalności naciągaczy można mnożyć. Podstępne firmy oferują „antyrakowe” garnki, super-mega odkurzacze, koce lecznicze, czy fotele do masażu, które uzdrowią nawet nieboszczyka. W najlepszym przypadku można spodziewać się wyłudzenia danych osobowych, łącznie z miejscem naszej pracy. Uwaga, bo w Brzegu również prezentują i „rozdają prezenty”!


Po głośnych sprawach związanych z próbami naciągnięcia ludzi na wysokie kredyty, prokurator generalny wypowiedział takim firmom wojnę już w 2014 roku. Do akcji miała włączyć się inspekcja handlowa i policja, jednak od tamtej pory zbyt wiele się nie zmieniło. Przykładem może być prezentacja foteli do masażu w 2017 roku na terenie Częstochowy. Wówczas jeden z uczestników takiej prezentacji wrócił do domu z zakupami i … wielkim kredytem. Na szczęście rodzina ofiary szybko zareagowała, a naciągacze unieważnili umowę kredytową dopiero po przyjeździe policji.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

20 kwietnia 2018 r.
Na jeden z naszych redakcyjnych numerów zadzwonił telefon. Rześki głos w słuchawce poinformował, że pewna firma obchodzi swój jubileusz i z tej okazji rozdaje wideorejestratory lub ekspresy do kawy (do wyboru). Maszyny do kawy takie fajne, że można nawet kakao i gorącą czekoladę przyrządzić. Mieliśmy „fart”, bo właśnie nasz numer został wylosowany i prezenty czekają. Numer telefonu już mieli, ale brakowało jeszcze imienia i nazwiska, więc należało podać. Swoje i osoby towarzyszącej, bo zaproszenie jest dla par. Próbujemy ustalić, na jakiej zasadzie nas wylosowano, jednak zamiast odpowiedzi otrzymujemy rebus: „został wylosowany z bazy danych mieszkańców miejscowości Brzeg”.

– „Kogo mam zapisać, bo został wylosowany sam numer telefonu, żeby ktoś inny za państwa nie przyszedł, dlatego ja pytam: pana imię, pana żony bądź przyjaciółki?” – podajemy – „Imię żony bądź przyjaciółki?” – a to moje imię nie wystarczy? – „Nieeeeeee, bo sponsor ufundował nagrodę dla par, dlatego muszę zapisać 2 osoby” – podajemy imię żony, ale to wciąż nie wystarcza, trzeba jeszcze nazwisko.

Tak wyglądał prolog drogi po prezenty. Później już było z górki – wybór prezentu (decydujemy się na ekspres do kawy), ustalenie terminu odebrania nagrody i oczywiście miejsca spotkania, czyli jeden z brzeskich hoteli, jak przystało na obchody X-lecia firmy.
UWAGA! Dowiadujemy się również, że możemy skorzystać z bezpłatnych masaży i konsultacji i NALEŻY WZIĄĆ ZE SOBĄ DOWÓD OSOBISTY. Niby nic dziwnego, bo jubileusz obchodzi firma, która zajmuje się właśnie masażami. Dopytujemy więc, czy można przyjść i odebrać prezent, czy trzeba uczestniczyć w jakichś szkoleniach, masażach, kupować coś i płacić?

– My tutaj nie przeprowadzamy żadnych badań, pokazów, prezentacji, nie prowadzimy żadnych sprzedaży, tylko 10 numerów z okazji jubileuszu zostało wylosowanych, dlatego poproszono mnie, żebym do pana zadzwoniła. I tutaj jeżeli państwo będą mieli ochotę dodatkowo, będą sobie państwo mogli właśnie skorzystać w ramach jubileuszu, z tych bezpłatnych masaży i konsultacji – tłumaczy głos w słuchawce.

Dopytujemy i upewniamy się, czy nie będziemy musieli kupować garnków. – Jeśli nie będziemy mieli ochoty korzystać, to przychodzimy, odbieramy nagrodę i idziemy sobie, tak? – „Tak, ale jak najbardziej zachęcam, bo myślę, że warto (…) Nie prowadzimy żadnych pokazów i prezentacji” – precyzuje pani Jolanta, nasza rozmówczyni.
Jest jubileusz, są prezenty. Numery telefonów wylosowane, dane osobowe przekazane, nagrody zaklepane.

24 kwietnia 2018 r.
Znów dzwoni telefon. Numer ten sam, co kilka dni temu. Szczęśliwy. Dużo siódemek (177177… i coś tam jeszcze). Tym razem pani Katarzyna – bezpośrednio od organizatora jubileuszu (przynajmniej tak twierdzi). Dzwoni w celu przypomnienia daty, godziny i miejsca spotkania oraz potwierdzenia naszej obecności. Przy okazji dowiadujemy się, że wymarzony ekspres do kawy jest już zarezerwowany i opłacony przez ich firmę z racji – oczywiście – obchodów jubileuszu ich firmy. Pani Katarzyna mówi, że będzie na miejscu i odpowiada za sprawy organizacyjne, zaprowadzi nas na salę. A w związku z tym, że jesteśmy ich gośćmi możemy zabrać ze sobą jeszcze jedną parę partnerską lub małżeńską. Musimy wziąć ze sobą dowód osobisty, w celu potwierdzenia imienia i nazwiska.
Do widzenia, do usłyszenia, do zobaczenia, będziemy na 100%…

25 kwietnia 2018 r.
Nie zabieramy ze sobą zaprzyjaźnionych par, jednak pod hotelem spotykamy znanych nam brzeżan. Oni też idą po ekspres. Pani Katarzyny, która miała być na miejscu – nie ma. Szkoda czasu na windę, wspinamy się po schodach do sali konferencyjnej. Włączamy dyktafon i idziemy po ekspres. Przed nami stoi mężczyzna i kobieta, którzy wypytywani są m.in. o imię, miejsce pracy i numer telefonu.

Młoda pani z firmy obchodzącej jubileusz skrzętnie notuje. W końcu nasza kolej, nie owijamy, przedstawiamy się, mówimy, że reprezentujemy lokalne media i oznajmiamy, że przyszliśmy po ekspres do kawy, jednak nie mamy dużo czasu. Dowiadujemy się, że tak nie można. Trzeba „odbębnić” prezentację, czyli te masaże. Eksperci nazywają to praniem mózgów. Himalaje socjotechniki i manipulacji. Staramy się wytłumaczyć, że nasz numer został wylosowany i przedstawiciele ze strony organizatora wyjaśniali, że nie musimy brać w tym udziału. Włączamy nagrania audio, ale nie pomaga. Coś w rodzaju „to je amelinium, tego nie pomalujesz”. Takich ludzi nie przekonamy, w końcu to oni potrafią sprzedać kawałek materiału, jako uzdrawiającą wełnianą pościel z kaszmiru i wielbłąda za jedyne 6000 złotych.

Szkoda czasu, a w zasadzie czas wezwać policję. Jeszcze czujemy zapach kawy z naszego ekspresu, ale niektórzy z pracowników firmy organizującej prezentację poczuli zapach kakao lub gorącej czekolady. Jedni zamknęli się w sali na klucz, inni wyszli z hotelu i odjechali firmowym autem (oficjalna wersja – do sklepu po papierosy). W międzyczasie dowiadujemy się, że telefony, które do nas dzwoniły to telemarketerzy, firma zewnętrza, a nie przedstawiciele organizatora prezentacji. A jak telemarketerzy, to dużo rzeczy powiedzą, żeby zachęcić do przyjścia na spotkanie, że wprowadzili nas w błąd. Oni potrafią powiedzieć wszystko, bo mają płacone za ilość osób, które przyjdą na spotkanie, a kiedyś to nawet komuś samochód obiecali.

Cała wina i odpowiedzialność zrzucana jest na telemarketerów, a podczas prezentacji nie ma nawet organizatora. Jeśli ktoś na co dzień wciska emerytom matę do masażu za 8000 złotych, to myśli, że potrafi przekonać, iż telemarketerzy sami sobie zlecili pracę, a pewnie sami sobie też zapłacili. No i dlaczego młoda pani z ramienia firmy organizującej prezentację, a raczej jubileuszowy masaż, powiedziała, że nikt przed spotkaniem nie domagał się podania danych osobowych, skoro udało nam się nagrać, jak ta sama pani pytała uczestników chociażby o ich numery telefonu i miejsce pracy? Czyżby od tych danych zależały ustawienia masażu? Tego akurat nie zdążyliśmy się dowiedzieć.

Policja rozkłada ręce
Trzeba przyznać, że reakcja brzeskiej policji była błyskawiczna, jednak na tym koniec. Przynajmniej tego dnia. Przedstawiliśmy funkcjonariuszowi przebieg wydarzeń, zaprezentowaliśmy nagrania z rozmów, podaliśmy na tacy sposób działania tej firmy, jak wyłudzane są dane osobowe, jak oszukują i manipulują ludźmi jeszcze przed tym, zanim trafią na ich fotele do masażu. Niestety, ponoć organizatora tej imprezy nie było na miejscu, a młoda pani (ta od kajetu, w którym notowała dane, numery telefonów, miejsca pracy) nie posiadała przy sobie nawet własnego dokumentu tożsamości. Co prawda została wylegitymowana z pamięci, jednak to tyle – koniec interwencji. Kajetu, i tym, co się w nim znajdowało, też nie można było zabezpieczyć. A na sali? Skoro ludzie się masują, to szkoda im przeszkadzać. Nikt nie będzie też czekał na zakończenie prezentacji, aby rozpytać uczestników, czy przy wejściu na salę byli pytani o swoje dane i w jakim zakresie. Czy nagabywano ich do zakupu horrendalnie drogich przedmiotów, których rzeczywista wartość może być nawet 100-krotnie niższa? A może kogoś przekonano, ktoś właśnie stał się szczęśliwym posiadaczem kredytu? Nie ważne, jest dorosły, podpisał umowę, może ewentualnie wtedy byłaby szansa na jakieś działania…

Pozostaje mieć nadzieję, że naciągacze zostali spłoszeni, prezenty rozdali i żadnych kredytów na zakup produktów nikomu nie proponowali. Sugerując się jednak wypowiedzią prokuratora generalnego o takich prezentacjach – „To jest sprawa, którą nawet bez zawiadomienia ze strony poszkodowanych, powinny zajmować się policja i prokuratura” – zebrany materiał wraz z zawiadomieniem trafi do prokuratury.

Ps. Firma, którą reprezentowali rzekomo telemarketerzy, zajmuje się sprzedażą. To ich główny przedmiot działalności wg. PKD, a sami o sobie piszą, że czasami sprzedają, ale tylko produkty, które sprawią, że życie będzie zdrowe i pełne relaksu. Zerkając w ich ofertę już wiadomo, że po obiedzie przyrządzonym w naczyniach za 9600 zł można zrelaksować się na macie masującej za 8400 zł, a sypiać warto pod terapeutyczną pościelą wełnianą z wielbłąda za 6300 zł. Poniżej – KU PRZESTRODZE – publikujemy materiał przygotowany przez dziennikarzy stacji telewizyjnej TTV, który pokazuje sposób działania niektórych naciągaczy.

Reklama