Quo vadis, MEN-ie?

0
Reklama

 Żeby sprawa była jasna – nie mam nic przeciw ponownemu dołączeniu dzieł Henryka Sienkiewicza do kanonu lektur polskich, tym bardziej, że mój ojciec i teść są zaprzysiężonymi fanami Trylogii, więc wolę się nie narażać.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Żeby sprawa była jasna – nie mam nic przeciw ponownemu dołączeniu dzieł Henryka Sienkiewicza do kanonu lektur polskich, tym bardziej, że mój ojciec i teść są zaprzysiężonymi fanami Trylogii, więc wolę się nie narażać. 

Mam jednak coś przeciw wyrzucaniu z tegoż kanonu Kafki, Gombrowicza, Goethego i innych, czym zresztą też nabiję sobie kilka plusów, gdyż moja żona uwielbia Goethego.

 Pozwolę sobie zatem na protest, który, jak mniemam, nie tylko dla piszącego te słowa racjonalisty jest w tej sytuacji potrzebny, choć na mój rozum, za podstawę obierze on sobie komunał. Ale taką mamy dziś władzę, że aby protestować przeciw jej pomysłom, decyzjom, działaniom, trzeba uciekać się do banałów.

 Protestuję więc przeciw wyprowadzeniu z kanonu lektur szkolnych dzieł Kafki, Gombrowicza, Goethego, Dąbrowskiej i paru innych autorów. Zapytuję – dlaczego 17-18 letni uczeń liceum lub technikum ma nie poznać ponurego świata stworzonego w „Procesie” przez Kafkę? Pewnie dlatego, że to świat totalitarny, który używa całej swej machiny, by uśmiercić niewinnego człowieka, a takiego świata wszak nie powinni znać młodzi polscy patrioci, by nie mieć z czego czerpać złych wzorców. Dlaczego ma nie poznać, w jaki sposób Polskę widzą w dalekiej Argentynie w Gombrowiczowskim „Trans-Atlantyku?” Pewnie dlatego, że autor w tej satyrze udowadnia, iż Polska to kraj żyjący przeszłością, nie idący naprzód i czyni z tego zarzut, co rzecz jasna, jest nie w smak takim „politykom” jak Roman Giertych, czy jego rycerz Wierzejski, którzy na twardym konserwatyzmie robią swe polityczne „kariery.”

Poza tymi odpowiedziami, stricte związanymi z treścią rzeczonych utworów, są i inne, bardziej ogólne. Otóż tacy „politycy” jak Roman Giertych, za wszelką cenę usiłują narzucić społeczeństwu swoją wizję idealnego społeczeństwa. Ma być to społeczeństwo wierne (w sensie religijnym), konserwatywne, do przesady patriotyczne, spoglądające w przeszłość miast w przyszłość, wolne od homoseksualizmu, pornografii, obcokrajowców, Gazety Wyborczej i rzecz jasna nie pracujące w niedziele. Mam szacunek do tych poglądów, gdyż nawet Giertych ma do nich prawo. Niechaj jednak przedstawiciele partii cieszącej się 2-procentowym poparciem społecznym, nie próbują narzucać swojego modelu Polakom, których zapewne duża większość nie widzi problemu w zarobkowaniu w niedziele. Chyba, że chcemy mieć podobną sytuację jak przez lata w RPA, gdzie biała mniejszość rządziła czarną większością. Apartheid więził swego największego przeciwnika politycznego przez 27 lat i tak sobie myślę, że LPR, przy pomocy silnego PiSu, będzie musiała w pewnym momencie swoich przeciwników zamknąć w, niech mi będzie wolno sposobem wymienionych partii cofnąć się do przeszłości, internatach, jak Jaruzelski i Kiszczak, lub w Berezie Kartuskiej, jak Piłsudski i Mościcki. Ponieważ obecna władza dużymi krokami prowadzi Polskę do państwa totalitarnego, policyjnego, kajdankowego, w którym lekarza aresztuje się na trzy miesiące i w tym czasie nie przesłuchuje się go w sprawach, w których stawia mu się zarzuty, prawdopodobne jest, iż społeczeństwo, czyli ta większość, która się temu sprzeciwia, w końcu wybuchnie i młodzież w mundurkach wyjdzie na ulice i stanie naprzeciw ludzi Szczygły – też w mundurkach.

 Mroczna to wizja, a że wyłania się z dyskusji o zmianach w kanonie lektur? Cóż, do takich wniosków jak powyższe, można dojść różnymi ścieżkami. Tym razem doszliśmy do nich po tropach tekstów wyrzuconych z kanonu lektur i to uwidacznia to skalę bezmyślności i ignorancji człowieka, który rezygnuje z „Trans-Atlantyku”, bo w nim autor krytykuje to, na czym Giertych opiera swój polityczny byt.

Można by zadać pytanie – dlaczego Giertych, jeśli tak bardzo sprzeciwia się totalitaryzmowi, znanemu z wersji niemieckiej i sowieckiej, nie sprzeciwia się monowładzy przedstawionej w hołubionej przez siebie Sienkiewiczowskiej Trylogii? Że król był elekcyjny, a władzę miał ograniczoną przez szlachtę? Fakt, ale to wciąż był jednak król i to jak karty historii od czasów Henryka Walezego pokazują, nierzadko nie-Polak. Dlaczego zatem Giertych z Wierzejskim na siłę ładują do świadomości młodych ludzi to monumentalne dzieło, przyznajmy, co najwyżej średnie, jeśli idzie o wartość literacką? Sprawa jasna – dla nich liczy się ukazanie losów prawdziwego Polaka-patrioty, sprzeciwiającego się zdradzie Radziwiłła. Nie twierdzę, że to źle, wszak postawa głównego bohatera i mnie przypada do gustu. Chodzi mi o to, by poza lekturą „Potopu”, uczeń miał okazję zapoznać się i z „Procesem” Kafki i z „Cierpieniami młodego Wertera” Goethego, bez przeczytania i omówienia których, polski młodzian nie ma zbyt wielkiej szansy funkcjonować we współczesnej europejskiej kulturze.

Mam nadzieję, że nauczyciele języka polskiego sprzeciwiający się reglamentowaniu powieści w kanonie lektur szkolnych założą kluby dyskusyjne, w których omawiać się będzie te dzieła, które zostały przez krótkowzrocznych urzędników z prezydium Ministerstwa Edukacji Narodowej z niego wyrzucone. Zresztą, sam taki założę…

Grzegorz Omelan

 

Reklama