Wszyscy mówili, że pod Brzegiem jest drugie miasto

13
Jedno z wejść do podziemnych schronów znajduje się przy fosie w Parku Centralnym
Reklama

Czy tunele schronów przeciwlotniczych biegły niemal pod całym miastem? A może były to też schrony atomowe? Niewykluczone, że tak. Dzięki relacji naocznego świadka, znów jesteśmy krok bliżej uchylenia rąbka zakopanej tajemnicy.


 

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Dzięki udziałowi brzeżan: Małgorzaty Augustyniak-Potaczało i Tomasza Potaczało w konferencji naukowej, dotyczącej ukrytych tajemnic Wrocławia, obudził się temat nieujawnionych sekretów brzeskiej ziemi. Dwa tygodnie temu podjęliśmy go i dziś możemy kontynuować, dzięki zgłoszeniu jednej z mieszkanek. Pani Halina Hnatyk (aktualnie Godyń) przeprowadzała w 1963 roku inwentaryzację schronu atomowego (tak go wówczas nazywano) z wejściem przy ulicy Jana Pawła, a wyjściem koło szkoły nr 1, przy fosie.

– Przeczytałam w Panoramie artykuł o tych podziemnych bunkrach i niewyjaśnionych z nimi sprawami. W latach 1961 – 1966 byłam pracownicą Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych, którego dyrekcja mieściła się przy ul. Hanki Sawickiej, obecnie Jana Pawła II. Pracowałam w dziale nadzoru ds. kosztorysowania i projektowania. Niestety moi koledzy z działu już nie żyją – opowiada pani Godyń.

TAJNA MISJA

– Wiosną 1963 roku zostaliśmy wezwani do gabinetu dyrektora Romana Ślusarczyka. Był tam obecny również dyrektor od spraw technicznych Henryk Błaszczyk. Przedstawiono nam zadanie do wykonania, zaznaczając, że jest to temat ściśle tajny. Na odprawie dowiedzieliśmy się, że będziemy inwentaryzować podziemny schron. Zostaliśmy podzieleni na dwa zespoły. Ze mną był pan Zdzisław Pełech oraz pan Mieczysław Bielawski. Pozostali znaleźli się w drugim zespole.

WEJŚCIE DO PODZIEMI

– Nie pamiętam dokładnie, bo minęły już 52 lata, ale nazajutrz lub dwa dni po tej naradzie, weszliśmy do budynku oddalonego trzy lub cztery domy od siedziby dyrekcji MZBM. Pan Pełech miał klucze. Weszliśmy do piwnicy lokatorów, gdzie zobaczyliśmy duże metalowe drzwi. Klucze do nich znajdowały się tylko w MZBM.

KORYTARZ BYŁ DŁUGI, ALE WĄSKI

– Po wejściu moje wrażenie było dziwne. Miałam wówczas 23 lata i bałam się trochę, nie było tam światła. Mieliśmy tylko lampy, na eter chyba, nawet nie naftowe. Ujrzeliśmy korytarz, który był długi – na pewno na ponad 100 metrów, ale nie za szeroki – może 1,5 metra szerokości. Po lewej i po prawej stronie tego korytarza znajdowały się pomieszczenia, trudno je nazwać, wielkością przypominały cele więzienne, były tam łóżka metalowe, a na nich zwinięte koce; były materace, były maski gazowe i nieczynne lampy. Czuć było stęchlizną, znaleźliśmy też konserwy. Mierzyliśmy te pomieszczenia i inwentaryzowaliśmy – w sumie było ich co najmniej dwadzieścia. Na ścianach były napisy po niemiecku. Mówiono nam wtedy, że to był schron przeciwatomowy.

DOSTĘP TYLKO DO CZĘŚCI WIEDZY

– Prawdopodobnie wyjście z tego schronu było w Parku Centralnym, na tyłach szkoły nr 1. Nie mogę być jednak pewna, bo nasza inwentaryzacja skończyła się na kolejnych metalowych drzwiach z solidną zasuwą. Za te drzwi już nie weszliśmy, tzn. moja ekipa nie weszła i z powrotem wróciliśmy tą samą drogą, którą przyszliśmy. Ktoś z drugiej ekipy, która dokonywała z nami inwentaryzacji, wygadał się, że tam właśnie, gdzieś za szkołą, weszli do schronu i też dotarli do jakichś drzwi, po czym zawrócili.

DOKUMENTACJA

– Przyszliśmy do biura i pan Pełech rozrysował z moją pomocą ten tunel i pokoje. Na górze MZBM była wyświetlarnia, do której klucze miał tylko kierownik. Tam przekazaliśmy nasz plan, z którego zrobiono odbitki i zarchiwizowano, czy zinwentaryzowano.

PO CO TO WSZYSTKO

– Nie wiem, do czego to miało służyć. Do 1989 roku, gdy stacjonowali tu Rosjanie, to trudno było zbierać o tym informacje, ba nie wolno nawet było o tym głośno mówić. Mieszkałam w Brzegu od 1949 roku. Po mieście od zawsze chodziły takie famy, że pod Brzegiem jest … drugie miasto.

KOLEJNE DWA WEJŚCIA

– Jest jeszcze jedno wejście do tych schronów, naprzeciw sądu, gdzie był bank PKO. Kolejne mieści się nad Odrą, w parku za zamkiem, tam gdzie była publiczna toaleta.

Wspólnie z Tomaszem Potaczało odnaleźliśmy na ulicy Jana Pawła II to ukryte wejście, którym pani Halina Godyń 52 lata temu zeszła do kompleksu schronów. Teraz będziemy się starali o możliwość wejścia do środka – wymaga to jednak uzyskania odpowiednich pozwoleń. Kolejne wejście do podziemi wydaje się być przy zbiegu ulic Kamiennej, Reja i Dzierżonia, przy toalecie publicznej. Ówczesny dyrektor MZBM i kierownik działu, czyli zwierzchnicy pani Godyń (Hnatyk) już nie żyją. Również kolega z działu. Być może są jeszcze inni świadkowie inwentaryzacji brzeskich bunkrów, a może ktoś zna kolejną legendę lub utajniony skarb w naszym powiecie. Jeśli tak, to oczywiście prosimy o kontakt z redakcją Panoramy przy ul. Piastowskiej 2  lub e-mail: kontakt@brzeg24.pl

Reklama