Reklama
Wiadomość o nagłej i niespodziewanej śmierci Józefa Waścińskiego spadła na wszystkich , którzy Go znali jak grom i lotem błyskawicy rozniosła się w niedzielę 11 marca.
Wiadomość o nagłej i niespodziewanej śmierci Józefa Waścińskiego spadła na wszystkich , którzy Go znali jak grom i lotem błyskawicy rozniosła się w niedzielę 11 marca.
Okoliczności śmierci też były co najmniej symboliczne, bo stało się to w ukochanych przez Niego górach, na szlaku turystycznym w drodze do schroniska. Szlak bardziej spacerowy był niczym wobec tego,co niejednokrotnie pokonywał.
Śmierć różne wybiera miejsca , porę i nieodmiennie zaskakuje i swoje ofiary i wszystkich, których dotknie.
Józef był szefem znanej w Grodkowie i poza jego granicami firmy Inwestbud. To było jego dzieło, które tworzył przed laty wykorzystując czas dla ludzi zdolnych,z temperamentem, z pomysłem. Był z krwi i kości budowlańcem. Wcześniej prezesował z powodzeniem grodkowskiej spółdzielni mieszkaniowej. To wtedy powstawało osiedle przy ul. Kościuszki.
Był gorącym orędownikiem rozbudowy Szkoły Nr 3w Grodkowie i stał na czele społecznego komitetu , który z powodzeniem zrealizował projekt dobudowy nowego skrzydła do tej placówki.
Kiedy odszedł ze Spółdzielni Mieszkaniowej zaczął wraz z małżonką Barbarą tworzyć własny biznes . Jednym z największych przedsięwzięć i wyzwań jakie podjął była budowa magistrali ciepłowniczej rozprowadzającej ciepło po całym mieście wzdłuż głównych arterii komunikacyjnych Grodkowa.
Z czasem w tej dziedzinie się specjalizował z powodzeniem podejmując coraz większe wyzwania, realizując coraz większe zamówienia i wygrywając przetargi jako znana z solidności , fachowości firma.
Józef miał jedną wielką pasję. Uwielbiał pomagać i dzielić się z innymi. Tej jego dobroci zaznało wielu potrzebujących od osób indywidualnych poprzez instytucje dobroczynne, charytatywne czy placówki wychowawcze i oświatowe. Trudno było by znaleźć kogoś, kto mając potrzebę spotkał by się u Niego z odmową.
Jako sponsor na Mistzrostwach Polski Szkół Specjalnych – 2007 r.
Turnieje sportowe, imprezy szkolne, wspieranie klubów , szkół, placówek wychowawczych, to była niemal codzienność. Nie ukrywam, że sam jako szef placówki bywałem czasem „po prośbie” i nigdy nie usłyszałem narzekania na ciężkie czasy dla biznesu, na kryzys. Zawsze „coś tam znalazł”- a wiem skądinąd, że proszących było zawsze wielu.
Kochał sport, wspierał piłkarzy ręcznych i nie tylko. Często zasiadał na trybunach przybrany jak wzorowy kibic w kapelusz i koszulkę z orzełkiem, biało-czerwony szalik i często jeszcze z biało-czerwoną flagą w ręku.
Był dumny ze swojej aktywności turystycznej. Przed sześćdziesiątką nauczył się jeździć na nartach. Kilka lat temu od losu dostał „żółtą kartkę” w postaci zawału, z którego wyszedł niezwykle zmotywowany do tego, by być aktywnym i tę aktywność zaszczepiał wszystkim, którzy Go otaczali.
Wiem, że był niezwykle wymagającym szefem ale też i nie żałował ludziom niczego a za dobrą pracę nagradzał nie tylko uczciwą zapłatą ale dbał aby ludzie też dobrze wypoczywali. Wysyłał na wczasy do Egiptu, na weekendy w góry, organizował wyjazdy.
Z wielkim żalem i niedowierzaniem przyjęliśmy Józiu Twoje odejście w wieku niespełna 65 lat i wiemy jedno, że świat bez Ciebie już nigdy nie będzie taki sam . To, co budowałeś skrzętnie przykrywałeś zwałami ziemi ale żyć będziesz zawsze we wspomnieniach a pamiętać będziemy słowa , które tak często powtarzałeś „ Warto żyć…”.
J.Rzepkowski