Każdy ma swój Everest

0
Reklama

 Mój lekarz rodzinny dr Janusz Fidrysiak, niby to ogólnie, ale wiem, że do mnie mówi, abym utrzymywał odpowiednią dietę: Pan Bóg daje człowiekowi bezpłatnie rozum, a jego właściciel już według własnej wolnej woli nim odpowiednio kieruje.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Mój lekarz rodzinny dr Janusz Fidrysiak, niby to ogólnie, ale wiem, że do mnie mówi, abym utrzymywał odpowiednią dietę: Pan Bóg daje człowiekowi bezpłatnie rozum, a jego właściciel już według własnej wolnej woli nim odpowiednio kieruje. Natomiast ksiądz Krzysztof Gardyna, kolega doktora z czasów licealnych (LO nr 1) uzupełnia : Bóg obdarza nas wieloma dobrami, ale nade wszystko pasjami. Ja mam ich dzięki Bogu dostatek. Bo zawód można zdobyć, wykonywać, mieć z tego dochody na utrzymanie siebie i rodziny, uzyskiwać satysfakcję z dobrze wykonanej pracy, ale pasja, dodatkowe zainteresowanie, jest dla wielu ludzi  najważniejszą  częścią życia. Do tych pasji jakże często trzeba dopłacać.
 Na Olimp
Brzeżanin, absolwent naszego LO im. B. Chrobrego (matura 1977) Krzysztof Gardyna przyszedł na świat przed 49 laty. Po ukończeniu nauki w szkole średniej marzyły mu się studia medyczne. Zdawał egzaminy, ale ciągle brakowało punktów. Zatrudnił się zatem do pracy w brzeskim pogotowiu. Dwa lata trwała ta niełatwa robota, ale w końcu, za trzecim razem, zdał na medycynę. Po roku studiów podjął decyzję wstąpienia do seminarium duchownego we Wrocławiu. Wiele czynników zadecydowało, że Krzysztof wybrał ten kierunek kształcenia. Z pewnością ważne było to, że młody wówczas student, poszukujący swego miejsca w społeczeństwie, chciał być blisko drugiego człowieka, w tym przypadku – jego duchowej strony.
Analizę głębszych motywów zostawmy na inna okazję.
Rok 1986 – koniec studiów, pierwsza Msza Święta w kościele p.w. Podwyższenia św. Krzyża w Brzegu, gdy proboszczował tu niezapomniany ksiądz Makarski. Potem duszpasterstwo na terenie Diecezji Krakowskiej i Bialsko – Żywieckiej – do dzisiaj, a to już 21 lat.
Na niezbyt taktowne pytanie dziennikarza dlaczego dotąd nie jest proboszczem, ksiądz otwarcie mówi z uśmiechem : – Bo nie chcę i bronię się przed tym jak mogę. Chociaż pozycja , chyba najstarszego wikarego w kraju, nie jest wysoka, ale za to wygodna. Cenię sobie wolność i możliwość realizacji swej kolejnej pasji, której na imię wspinaczka wysokogórska. Jako proboszcz musiałbym być przywiązany na stałe do parafii i jej problemów, a tak dzięki przyjaznym przełożonym, mogę urwać się dwa, trzy razy w roku na wspinaczkę, czy wyprawę do dalekich krajów. Miałem szczęście , że trafiłem na wspaniałego, niestety już nieżyjącego przełożonego proboszcza księdza Jana Kuboszka, który, choć wzdychał wymownie, to jednak zawsze zezwalał mi na wypady. Oczywiście trzeba za każdym razem mieć zezwolenie od dyrekcji i księdza biskupa.
To moje zamiłowanie do zdobywania szczytów górskich zaczęło się dość banalnie , ale znacząco – od wejścia na Olimp. Było to jeszcze w czasach szkolnych, lecz pozostawiło niezatarte wrażenie. Dzisiaj jest to trasa turystyczna, ale wówczas wymagała ode mnie sporo wysiłku. Stanąwszy na szczycie doznałem wielkiego poczucia wolności, zachwytu. Patrząc z Góry świat wydawał mi się inny – tam na dole pełen wrzawy, zgiełku, hałasu, pyłu , brudu, a tu – czyste powietrze, bliskość nieba i słońca. I tak to się zaczęło – od Olimpu. Potem przyszły inne wyprawy. Ksiądz dotknięty napadami astmy poczuł ulgę. Od lat choroba nie wraca.
Kontynenty
Potem gorączka zdobywcy narastała coraz bardziej. Apetyt rósł w miarę jedzenia. Szczyty czekały w Europie, Azji, Afryce, Ameryce Południowej i Północnej, Australii i Oceanii. Ksiądz Krzysztof mówi, że tam gdzie to możliwe chodził i zdobywał szczyty samotnie. W większości jednak, w przypadku wspinaczki wysokogórskiej, trzeba iść w grupie, inaczej się nie da. Ceni sobie bardzo wysoko wyprawy z Ryszardem Pawłowskim, Piotrem Pustelnikiem, Anną Czewińską, Leszkiem Cichym – pierwszym zdobywcą Ewerestu, wraz z Krzysztofem Wielickim, zimą. Ma na swoim koncie 30 wypraw krajowych i międzynarodowych (m.in. ekipy z USA i Nowej Zelandii). „Zaliczył” w Europie Mont Blanc , Monte Blanco de Courmayeur, Duforspitze, Elbrus, w Afryce dwukrotnie Kilimanjaro, Mount Kenya, Margherita, w Ameryce Północnej – Denali – mount, Mount Kenya, Pico de Orizaba (dwa razy)., Ameryka Południowa – Aconeagua, Ojos del Salado (dwa razy) Nevado Pissis, Australia z Oceanią – Carstensz Pyramid, Góra Kościuszki, Ngga Pulu, mt Townsed, mt Twynam. Zdobył ksiądz ośmiotysięcznik Gasherbrum II.
Ma opracowany plan – od kilku lat stara się skompletować 4 korony świata według schematu: Korona, koronka, koroneczka Ziemi, czyli po trzy najwyższe szczyty każdego kontynentu oraz koronę wulkanów – najwyższe wulkany każdego kontynentu.
Zdjęcia
Pasją księdza Krzysztofa jest także, a może równolegle z taternictwem, fotografia. Utrwala wszystko co zdobędzie, co go zachwyci, by udokumentować fakty i zdarzenia. Fotografia dla księdza taternika jest dziełem wiele mówiącym, skłaniającą do zachwytów, refleksji, ubogacająca książkę, czy publikacje prasową. Mówi czasami więcej niż ułożone zdania. To widać w sposób szczególny w książce ks. prof. Romana Rogowskiego z Wrocławia ze zdjęciami  ks. K. Gardyny pt. „Moja Ewangelia – moje góry”.
Sponsorzy
Oczywiście każda wyprawa musi być starannie przygotowana. W czasach peerelu były ogromne trudności ze zdobyciem sprzętu. Od Rosjan w Brzegu kupowano mocne taśmy do wspinaczki, karabinki spadochronowe, bez których wchodzenie na szczyty nie może się odbyć. Jednym słowem czyste chałupnictwo, rzadko wspomagane przez zakupy, za dolary, sprzętu zachodniego. Teraz można kupić  wszystko ( np. karabinek za 15 zł). Skromne dochody wikariusza nie wystarczają na finansowanie kosztownych wypraw. Na szczęście są ludzie, którzy wspomagają realizację pasji wspinaczkowych duchownego brzeżanina. W Brzegu wspierają finansowo prezes Marek Starczyk (któremu zawdzięczamy kontakt z księdzem), Genowefa Chort, Mirosław Skowron, Władysław Jarząbek, Eugeniusz Kończyło. Na nich zawsze można liczyć. Do tego dochodzą jakieś złotówki z honorarium za publikacje zdjęć w książkach i albumach, różne ofiary.
Plany
Kolejna wyprawa, pod kierownictwem ks. Gardyny, szykuje się na przełomie stycznia i lutego przyszłego roku, wejście grupy na Mauna Kea (4.205 m n.p.m.) najwyższy wulkan Oceanii leżący na Hawajach. Koszt takiego wyjazdu wynosi 10 tys. zł (sam przelot samolotem kosztuje 6 tys. zł). Wyprawa organizowana jest poprzez Klub Sportowy „Gloptroter” w Zabrzu.
Dalsze plany to dotarcie do źródeł Orinoko (pogranicze Wenezueli i Gujany), do których nie dotarł żaden biały człowiek, dostępu bowiem strzegą Indianie. Ks. Gardyna uzyskał od nich, jako duchowny zezwolenie na tę wyprawę, ale już jego kolega Wojciech Cejrowski na razie nie jest akceptowany przez tubylców.

 

 

Zdobywanie

szczytów to pasjonujące dla wielu ludzi zajęcie. Z uporem, trochę natarczywym, pytam księdza dlaczego tak bardzo ciągnie go do szczytów, gór, nieznanych i niebezpiecznych miejsc? Czy szuka tam Boga?

– W trakcie zdobywania i zdobycia celów doznaję wielu estetycznych przeżyć- mówi. Natomiast uważam, że pana Boga trzeba szukać w kościele. Tutaj, w górach, niedostępnych miejscach, można podziwiać jego dzieło. Poznaję świat, chcę go jak najwięcej zobaczyć, utrwalić na fotografii, przekazać innym te doznania. Robię to w Brzegu, w swojej diecezji odbywam liczne spotkania, dzielę się wrażeniami, mam nadzieję, że zachęcam młodych do takich wędrówek, wspinaczek, wypraw w Tatry, Alpy, Himalaje, na najwyższe wulkany.
Człowiek czuje się zdobywcą, ale jednocześnie widzi swoją kruchość, uczącą pokory wobec ogromu świata.

Tadeusz Bednarczuk
Zdjęcia: ks. K. Gardyna
G.K

P.S. Gdyby znaleźli się chętni sponsorzy, to mogą wpłacać datki na wyprawę na najwyższy wulkan Oceanii: Numer konta: PKO BP I/0 w Zabrzu, 40102024010000006022011636034 z dopiskiem: Dla ks. Gardyny.

Reklama