Tajemnice za zieloną bramą

0
Reklama

Szokująca prawda
Kiedy, zaledwie trzy-cztery tygodnie temu, napisałem w Panoramie kilka niepochlebnych słów o naszym wojsku, dostało mi się za to, jak nigdy.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Szokująca prawda
Kiedy, zaledwie trzy-cztery tygodnie temu, napisałem w Panoramie kilka niepochlebnych słów o naszym wojsku, dostało mi się za to, jak nigdy. Na lokalnym Internetowym forum wieszano na mnie psy i wyzywano, od różnych tam, najgorszych. Wielu czytelników nie chciało wierzyć moim ostrym ocenom tego, co dzieje się w Wojsku Polskim. Spora grupa niedoinformowanych komentatorów stwierdziła, że wypisuję bzdury i wyssane z palca bajeczki. Okazuje się, że w naszym dziwnym kraju nie jest łatwo pisać do rzeczy. Nie zrażam się, bo nawet znani zawodowi dziennikarze, nie raz sparzyli się na mówieniu prawdy. Ale tym razem trochę mi się upiekło. Jeszcze nie ucichły obelgi pod moim adresem, gdy światło dzienne ujrzał kolejny incydent związany z chłopcami w zielonych mundurkach. W dodatku ranga i zasięg nowej afery zdecydowanie przyćmiły opisywane przeze mnie brudne sprawki z wojskowego podwórka. Oczywiście chodzi o „naszych”, którzy w jednej z afgańskich osad, bez powodu,  wymordowali kilka bezbronnych osób, w tym kobiety i dzieci.

… nie zabijaj!
Do krytyki pod adresem naszych oficerów wkrótce wrócimy. W naszej armii stary system jeszcze się trzyma, a nowy – przebija się z wielkim bólem. Co do afgańskiej masakry, to według mnie, sprawa jest prosta. Zabójcy poniosą surową karę. Szkoda tylko, że dotkliwiej odczuje to polskie społeczeństwo, za którym wstyd ciągnąć się będzie przez długie lata. Sposób funkcjonowania naszego wojska udało mi się dokładnie poznać podczas trzech zagranicznych misji pokojowych. Wpierw w Chorwacji, a później dwukrotnie w Bośni. Nie wierzę, że chłopcy sami, ot tak sobie, dla fantazji dokonali tego potwornego czynu. System jest taki – bez zgody lub aprobaty wysokiego dowództwa, polscy żołnierze, jak to się w wojsku mawia: „nie mogą samowolnie przełożyć fujarki z prawej nogawki do lewej”. W tym konkretnym przypadku nie wierzę w żadne pomyłki, czy błędy sprzętu, które w każdej armii często się przytrafiają. Dowódcy przysięgają, że to byli bardzo doświadczeni żołnierze. Chwalą swoich „pupili” za wzorowe wyniki osiągnięte w szkoleniu bojowym. I ja im wierzę. Gdyby kiepsko strzelali, to zapewne, w tej nieszczęsnej wiosce byłoby mniej ofiar.  

Prozaiczna przyczyna

W roku 1996 osobiście informowałem MON, że batalionem krakowskich komandosów w Bośni dowodzi… nałogowy pijak. Obiecano mi zająć się sprawą. Ale dowódca, niejaki pułkownik Marek Ż., „pełnił” swoją funkcję aż do końca misji. Podczas jego „służby” działo się, oj działo! Pamiętam incydent, gdy polscy żołnierze, zamiast bronić bośniackiej ludności przed zagrożeniem, sami, po pijanemu, ostrzeliwali zabudowania cywilów. Prawie na porządku dziennym były kradzieże sprzętu wojskowego, paliwa oraz żywności, głównie w celu zdobycia pieniędzy na alkohol. Na jednym z posterunków, w przyfrontowej strefie, nasi tak dali w szyję, że przejeżdżający tamtędy patrol znalazł na miejscu tylko beztrosko pozostawioną broń. Jej właściciele leżeli nieprzytomni o kilkadziesiąt metrów dalej w krzakach. W 1994 roku, kilku naszym, po obaleniu literka, zebrało się na miłość. Nocą, grożąc bronią, wdarli się do domu dwóch samotnych i bezbronnych kobiet (…). Karygodnych incydentów były setki. Skandale zawsze były ukrywane przed opinią publiczną. Jeśli nie zdołano zatuszować sprawy na miejscu, to później, w kraju robił to MON. Co roku, dnia 15 sierpnia, Wojsko Polskie obchodzi swoje święto. Przypuszczam, że w Afganistanie, tragiczne wydarzenia dnia następnego były spowodowane przez błąd w komunikacji sztabu z patrolem, czyli – przez zwyczajnego i tradycyjnego… kaca.

Gra w zielone
Jeszcze niedawno, szefem ośrodka, zatrudniającego kadrę zawodową na misje wojskowe, był płk Franciszek Gągor, obecnie generał i szef Sztabu Generalnego WP. To za jego czasów, wielokrotnie, za granicę wyjeżdżali ci sami oficerowie. W okresie kilkunastu miesięcy pobytu na misji zdobywa się dużą wiedzę, duże doświadczenie oraz kasę. W praktyce, zamiast nowych ludzi, na niektóre intratne funkcje, na misje pokojowe wysyłano ciągle tych samych znajomych króliczka. Niektórzy przebywali za granicą po 5-6 lat i dłużej. Mimo tego, większość z nich nie znała żadnego obcego języka. Ich praca, to nie była służba dla Pokoju lub Ojczyzny, tylko zwyczajna – dewizowa fucha. Pan Gągor, jeszcze niedawno, był wychwalany pod niebiosa przez krajowych kumpli z branży i przez media. Kilka dni temu miał zostać ważną szychą w NATO. Ale najwyraźniej, zagranica lepiej się na nim poznała i z atrakcyjnej funkcji pozostała figa z makiem. W odniesieniu do afgańskiego zdarzenia, Pan generał uraczył dziennikarzy śpiewką, że „nie będzie się wypowiadać w sprawie, której nie zna”. A to coś nowego! Osobiście miałem okazję poznać opinie Pana Generała, gdy nie tylko wypowiadał się, ale także zdecydowanie piał o sprawach, o których nie miał zielonego pojęcia. Szkoda, że w Polskim Wojsku nadal jeszcze liczy się pic i fotomontaż. A gdzież u licha podział się honor i odwaga? Żołnierze mają trudną, odpowiedzialną i niebezpieczną pracę. Jeśli w wojsku nadal tolerowana będzie głupota, niekompetencja i alkohol, to co rusz dochodzić będzie do przerażających tragedii.

Marek Popowski 

Reklama