Tajemnice Sudetów część IV – Brzeżanie eksplorowali kompleks Riese

0
Reklama
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA

W tym tygodniu prezentujemy kontynuację felietonu z wyjazdowego spotkania członków sekcji historyczno-eksloracyjnej Towarzystwa Rozwoju Ziemi Brzeskiej i sympatyków. Tym razem podróżnicy zwiedzali m.in. kompleks Riese w Górach Sowich. O wyjeździe pisze w swoim felietonie Tomasz Potaczało.


Dziś kontynuacja felietonu z wyjazdowego spotkania członków sekcji historyczno-eksploracyjnej Towarzystwa Rozwoju Ziemi Brzeskiej i sympatyków tej sekcji. Na początku małe oświadczenie – na prośbę uczestników.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Oświadczamy, że wyjazd był sfinansowany wyłącznie z własnych środków uczestników. Ze swojej strony dodam, że jako przewodniczący sekcji byłem pomysłodawcą i organizatorem tej wyprawy. W sposób profesjonalny pomagali mi pracownicy Centrum Rekreacji ,,HARENDA”, gdzie znajdowała się nasza baza wypadowa. Wszystko przebiegło zgodnie z ustaleniami i nawet pogoda nam tego nie zepsuła. Nie ukrywam, że przygotowania zajęły nam sporo czasu, ale był to tylko i wyłącznie prywatny czas mój i mojej małżonki.

Opisując nasze wędrówki w masywie góry Osówka, wydawało mi się,  że właściwie wszyscy wiedzą gdzie to jest. W tzw. międzyczasie dotarło do mnie sporo zapytań o lokalizację. Moim zdaniem, najszybszy dojazd z Brzegu wygląda następująco: Drogą krajową 39 do Łagiewnik (przez Wiązów i Strzelin). W Łagiewnikach jedziemy drogą wojewódzką 384 do Dzierżoniowa. Następnie DW 383 do Walimia przez Pieszyce (piękne serpentyny i widoki – to już Góry Sowie). W Walimiu skręcamy w lewo (tym samym opuszczamy DW 383) w kierunku Rzeczki (kilkaset metrów dalej po prawej stronie znajdują się sztolnie w Rzeczce). Dalej jedziemy w kierunku Sokolca, na końcu Rzeczki na Sierpnicę, w Sierpnicy po drogowskazach do Kompleksu Osówka. Tam parkujemy, kupujemy bilet i idziemy z przewodnikiem zwiedzać podziemną trasę turystyczną. Naprawdę zachęcam Państwa do zejścia z utartych szlaków, wystarczy trochę wysiłku i można zobaczyć niesamowite rzeczy. Nie opisuję szczegółowo tego, co widzieliśmy, gdyż sam nie wiem do końca co to było i do czego służyło. W przypadku Osówki polecam czarny szlak – oczywiście w górę, gdzie można zobaczyć wspomniane wcześniej Kasyno, Siłownię, ale również inne budowle oraz ciekawą dziurę w ziemi o średnicy kilku metrów i głębokości 50 metrów!

Teraz jest dobry czas na zwiedzanie tych rejonów. Chodzi o brak roślinności zielonej. Można zobaczyć to, czego latem nie zobaczymy, nawet jeżeli przechodzimy kilka metrów obok. Będąc tam, zatrzymajcie się na chwile, rozejrzyjcie wokoło, posłuchajcie ciszy bądź kropel deszczu i zobaczcie oczami wyobraźni ogromny obszar zamaskowany siatkami, kolejki wąskotorowe jeżdżące kilkoma  liniami na różnych poziomach, ogromne betoniarki, miliony worków cementu, dziesiątki ciężarówek i drogi, do tej pory w doskonałym stanie o szerokości kilkunastu metrów. Zobaczmy również baraki i więźniów pracujących w nieludzkich warunkach oraz ich oprawców – niemieckich strażników, techników i inżynierów. Dobry temat na film, ale każdy film czy opracowanie (dziesiątki książek) z uwagi na brak dokumentów, planów czy fotografii z tego okresu opierałby się tylko na przypuszczeniach czy fantazji autora. Ale wracamy do kolejnego dnia wyprawy.

Następnego dnia rano pojechaliśmy obejrzeć słynną tzw. „muchołapkę” w Muzeum Techniki Militarnej Molke w Ludwikowicach Kłodzkich. Muzeum na otwartym powietrzu i tunele pod ziemią. Muzeum mieści się na terenie dawnej kopalni Wacław zamkniętej w 1930 roku po eksplozji i śmierci 151 górników. Znajdowała się tam również ogromna nowoczesna elektrownia. Po wybuchu wojny, teren objęty został najwyższą klauzulą tajności i na dobrą sprawę nie wiemy, nad czym tam pracowano. Oczywiście od przewodnika usłyszycie masę fantastycznych opowieści. Jest to ogromny teren, w tej chwili mocno zdewastowany. Moim zdaniem bardzo utajniono projekt, gdyż istniała na tym terenie oraz wewnątrz wzgórza przyległego do kopalni, fabryka produkująca materiały wybuchowe i amunicję – Nobel Dynamit AG. Spotkaliśmy tam sporą grupę eksploratorów z wykrywaczami i łopatami, która udawała się właśnie w kierunku bunkrów poszukując materiałów wybuchowych. Trochę ryzykowne, gdyż podobno do tej pory można tam znaleźć sporo pocisków do armat i moździerzy. Wierzę, gdyż takie miejsca były niedawno w okolicy Brzegu, gdzie można było niewybuchy wykopać gołymi rękami.

A co z muchołapką? Według niektórych badaczy, w tym miejscu, oprócz fabryki  Nobel Dynamit AG wybudowano również poligon dla pojazdów pionowego startu, zwany popularnie dzwonem – die Glocke. Pojazd miał startować z konstrukcji zwaną właśnie muchołapką. Jest to duży betonowy obiekt o wysokości kilkunastu metrów. Właściwie jest to dwanaście kolumn połączonych wieńcem na szczycie tworząc w rzucie dwunastokąt. I właśnie tam miał cumować latający dzwon. Według mnie jest to tylko podstawa chłodni kominowej, reszta konstrukcji była z drewna (wpiszcie w wyszukiwarkę „chłodnia kominowa Łódź” i zobaczcie obrazy, kto wierzy w nazistowskie UFO niech tego nie robi).

Przyjeżdżają do Molke ludzie z całego świata wierząc w hitlerowskie UFO. Na pewno obiekty są warte obejrzenia. Można wejść – tak jak my – do podziemi, ale uważajcie na głowy, gdyż nie dają tam kasków i do tej pory mam guza, którego nabiłem sobie podczas przygotowań do wyprawy we wrześniu. Z  tamtego okresu pochodzi również kilka zdjęć pokazujących maskowanie budynków szatą roślinną na dachu.

Z „bazy UFO” udaliśmy się w kierunku Jedliny Zdrój do pałacyku rodziny Bohm. Po drodze, dosłownie kilometr za kopalnią, a może nawet nie (w kierunku Ludwikowic – w dół), zatrzymaliśmy się przy widowiskowym wiadukcie kolejowym wybudowanym po łuku. Przedsięwzięcie Riese otrzymało najwyższy priorytet w III Rzeszy. W pierwszej fazie budowy pracami zajmowała się Śląska Wspólnota Przemysłowa z siedzibą w Jedlinie Zdrój. Jednak prace postępowały bardzo wolno. Wiosną 1944 roku do kontynuacji prac została wyznaczona Organizacja Todt (Organisation Todt, OT). Organizacja Todt to – jak czytamy w wikipedii – ,,utworzona w 1938 w nazistowskich Niemczech organizacja mająca za zadanie budowę obiektów wojskowych, kierowana początkowo przez Fritza Todta”.

OT budowała kwatery Hitlera, doświadczalny ośrodek rakiet V1 i V2 w Peenemünde, wał atlantycki i inne budowle. Na siedzibę dyrekcji wybrano wspomniany pałac rodziny Böhm, stojący na obrzeżu Gór Sowich w Jedlince. Być może znany czytelnikom z programów Bogusława Wołoszańskiego. O ile przedwojenne i wojenne losy pałacu są bardzo ciekawe, to historia powojenna chyba jeszcze ciekawsza. W wielkim skrócie: Carl Franz Krister – „śląski Rockefeller” – pod koniec XIX wieku, mówiąc wprost, dorobił się na podrabianiu porcelany, ponieważ oznaczał swoje wyroby sygnaturą KMP – jak wyroby królewskiej manufaktury porcelany. Wygrał nawet sprawę w sądzie. Po zmiennych kolejach losu pałac nabył w 1889 roku Gustaw Adolf Boehme, rotmistrz kawalerii pruskiej. Jeden z jego synów służył w jednostce wermachtu w Brzegu. Ostatecznie w 1943 roku pałac przejęła (kupiła) Śląska Wspólnota Przemysłowa, jednak w kwietniu 1944 rolę Wspólnoty przejęła organizacja TODT. Na potrzeby bezpieczeństwa jej członków zaadaptowano pałacowe podziemia na schron przeciwlotniczy, zabezpieczony pancernymi i gazoszczelnymi drzwiami. Obiekt pałacowy został utajniony i nosił kryptonim „WILLA ERIKA”. Dokumenty palono na dziedzińcu dopiero 8 maja 1945 r. Do tej pory w pałacu widać resztki instalacji telefonicznych z tego okresu. Po wojnie podziurawiono pałac w poszukiwaniu skarbów, co widać jeszcze zwłaszcza w piwnicach.

Następnie w pałacu funkcjonowało Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, Zakłady Włókiennicze, RSP, aż zdewastowany trafił w ręce prywatne. Kilka lat temu byłem w tym miejscu z ludźmi z „Odkrywcy” i obecny właściciel osobiście przekazywał nam historię tego miejsca. Obecnie historia przekazywana przez przewodnika nieco się różni. Otóż w 2008 członkowie rodziny Boehm przywieźli do pałacu kronikę dziejów pałacu. Według przewodnika, wskazali oni kilka miejsc ukrycia majątku pałacowego w zabudowaniach oraz przekazali informację o zakopaniu w parku dwóch skrzyń. Oczywiście nic nie znaleziono. Jak wspomniałem, słyszałem inną wersję: córka lub wnuczka owszem przekazała księgę, ale również dokładną mapę miejsca zakopania dwóch beczek z kosztownościami. Poszukiwania przy udziale Bogusława Wołoszańskiego zakończyły się połowicznym sukcesem, gdyż znaleziono tylko jedną beczkę. Może właśnie tak powstają legendy? Pałac udostępniony jest zwiedzającym. Wewnątrz można zobaczyć zainscenizowane obrazy z okresu działalności OT. Podczas naszego pobytu w pałacu odbyło się otwarcie stałej wystawy zdjęć i artefaktów z wyprawy w Góry Sowie z 1964 roku. Godne obejrzenia. Pałac był ostatnim punktem naszej wycieczki.

Z uwagi na wielkie zainteresowanie tematem Riese, postaram się w kolejnych felietonach przedstawić czytelnikom pozostałe komplety tego przedsięwzięcia. Przedsięwzięcie to realizowane było w obrębie 7 kompleksów: Rzeczka, Jugowice Górne, Włodarz, Osówka, Soboń, Sokolec(Gontowa) i Książ. Jest jeszcze kilka kompleksów do odkrycia.

                                                                                                                       Tomasz Potaczało

Reklama
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA