Dostaliśmy od NATO… „szpica”

0
Reklama

Nu, pogodi!

Właśnie zakończył się w Walii szczyt NATO w sprawie niegrzecznego Pana Putina. Najciekawszą informacją, jaką przekazały nam media z tego spotkania, było to, że członkowie sojuszu, na zaproszenie brytyjskiego premiera, zwiedzili okoliczne stare zamki i podziwiali widoki na morze. Przy okazji wycieczki zapowiedziano, że w Polsce nie będzie żadnych baz NATO, ale za to będzie… tzw. „szpica”. „Szpica”, zamiast na wschodzie Polski, ma być tuż przy niemieckiej granicy. Przeciwnicy tej idei twierdzą, że NATO boi się drażnić Ruskich i dlatego wschodnia „szpica”, zamiast być wysunięta – będzie cofnięta. Osobiście uważam, że powód cofnięcia wysuniętej „szpicy” jest bardziej prozaiczny. A po co Panowie oficerowie mieliliby jeździć z Berlina aż tak daleko?! Szczecin jest tuż pod ręką i można sobie zrobić doń sympatyczną wycieczkę, nawet z cała rodziną. Gdyby „szpica” rozlokowała się koło Rzeszowa lub Białegostoku, to w razie najazdu Moskali, trudno byłoby „szpicy” uciekać. A jest przed czym. Plan, ze wschodnio-zachodnią „szpicą” zakłada, że w razie potrzeby – sojusz atlantycki gotowy będzie do szybkiej reakcji. To dzięki „szpicy” już po tygodniu udzielona zostanie nam wszelka pomoc wojskowa. Jeden z (byłych) doradców prezydenta, gen. Skrzypczak, twierdzi, że gdyby doszło do najgorszego, to polska armia wytrzyma nacisk wroga przez ok. 3-4 dni. Inny dowódca twierdzi, że max. 3 dni. Ja uważam, że jeśli jakieś zielone ludziki wpadną do Polski w postny piątek, to po niedzielnej (porannej!) mszy będzie już po nas.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

 

Być albo nie być?

Oto jest pytanie! Ale żarty się skończyły. Zamiast 110 tys. – mamy 90 tys. (zawodowych!) żołnierzy. W ciągu ostatnich 5 lat odeszło z wojska prawie 20 tys. mundurowych. Tak się oszczędza na etatach. W mediach mówi się, że realnie możemy wystawić ok. 50-60 tys. chłopa. W praktyce będzie jeszcze gorzej, ponieważ jednostki wojskowe mają poważne braki w wyszkoleniu, w transporcie oraz łączności. Marynarka wojenna i lotnictwo kuleją, a tzw. Narodowe Siły Zbrojne – to prawie fikcja. Wystarczy rozejrzeć się po kraju i popatrzeć, jak „prezentuje się” zdezelowany i przestarzały sprzęt wojskowy, stojący w opłotkach wojskowych jednostek. Także w Brzegu stoi pod gruszą kilkadziesiąt przestarzałych ruin, niezdolnych do bojowej pracy. Te militarne antyki, być może, nadają się do niesienia pomocy powodzianom i pogorzelcom. Militarne skanseny, pilnie strzeżone przez cywilnych rencistów i emerytów, biją po oczach prawie w całej Polsce. Powie ktoś, że przecież mamy już koło setki zmodernizowanych (wycofanych z niemieckiej armii) Leopardów. A co będzie, jeśli zagrożenie przyjdzie z innej strony? Trzeba będzie te czołgi przemalować, np. na różowo, żeby na polu walki generałom się nie myliły. Ale to jest problem dowództwa, w dodatku tylko przez 4,5 dnia. W większości jednostek wojskowych w Polsce, w każdy piątek, praca kończy się o godz. 12.00, a potem… weekend. Głowa do góry! Jak mawiał czeski wojak Szwejk: „Nigdy nie może tak być, żeby jakoś nie było”. Na otarcie łez Amerykańce wysłały nam 6 nowych samolotów i obiecały wsparcie w postaci kilkunastu, rotujących się co miesiąc, żołnierzy. W razie napaści na Polskę, ten piękny gest, przedłuży nam żywot o jakieś… półtora godziny.

 

Gruszki na wierzbie

A co na to nasi politycy? Na szczycie NATO nasz prezydent obiecał, że „Polska pomoże Ukrainie” i dodał, „ale jak tylko skończy się wojna”. Prezydent co kilka miesięcy ma nowe pomysły na modernizacji armii. Szkoda, że wszystkie są sprzeczne ze sobą. Tarcza – raz ma być, raz – nie, innym razem – tylko pół tarczy. W związku z wojną, prowadzoną przez Rosję na wschodzie, głowa państwa uroczyście zapowiedziała, że jest za zwiększeniem wydatków na Wojsko Polskie. Prezydent obiecał że środki wzrosną z 1,95% PKB, aż do… 2,05%, tj. o kilka milionów zł. Ja, na jego miejscu, krzyknąłbym do narodu 3, albo 5%! Bo te deklaracje, to czyta farsa. Od kilku lat ustawowy zapis o finansowaniu polskiej armii – nie jest przez polityków Platformy Obywatelskiej realizowany! W związku z biedą w budżecie (jak mawiają specjaliści z BCC: „kasa państwa jest pusta”) – podobnie zagrywa premier rządu. Ten trąbi, że nigdy nie wydano na uzbrojenie tyle, ile w ostatnim czasie. Jednak prawda jest bolesna. Od kilku lat rząd (uwaga!) nie przestrzega ustawy budżetowej dotyczącej obronności kraju. Państwo wydaje dużo mniej, niż powinno, tj. zaledwie 1,7% PKB. Całe to gadanie – to jedna wielka polityczna ściema i propagandowe oszustwo. W zeszłym tygodniu dowiedzieliśmy się o uchodźctwie z kraju polskiego premiera i wicepremiera rządu. Zabierają oni z Polski swoją obszerną świtę i zostawiają nas z długami, prawie 50-miliardową dziurą w budżecie, ogołoconym ZUS-em i zwiększonymi stawkami podatków. Wielu obserwatorów życia politycznego zastanawia się, dlaczego Tusk został wybrany na szefa Rady Europejskiej. Czy oprócz wydania przez Polskę (Tuska) na kryzys strefy euro ponad 24 miliardów złotych jeszcze się o czymś dowiemy? Zapewne tak, ale dopiero po wyborach.

Marek Popowski

fot. politikis.si

Reklama