Komorowski i skrajna bieda PL

5
Reklama

Kłamie jak z nut

Dopiero w kampanii wyborczej Bronisław Komorowski przebudził się z kilkuletniego letargu.  W ostatnim tygodniu, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki, wysypuje z rękawa pomysły na przekupienie wyborców. To, co jeszcze kilka miesięcy temu dla niego i jego kancelarii było nie do przyjęcia – w ostatnich dniach (jakimś cudem!) stało się podstawą prezydenckich obietnic. Zacięty przeciwnik jednomandatowych okręgów wyborczych do parlamentu RP (przeciwnik pomysłu Pawła Kukiza!) z niedzieli na poniedziałek stał się ich orędownikiem. Jeszcze w grudniu zeszłego roku, z okazji obchodów 25 rocznicy zmian Konstytucji RP, Komorowski publicznie wychwalał jej peerelowskie treści, a polityków proponujących zmiany wyzywał od frustratów. Po wyborczej „nocy” – kandydat przejrzał na oczy. Teraz zapewnia, że: będą w konstytucji zmiany, będą mieszkania dla młodych, będą dopłaty, a bezrobocie i śmieciowe umowy o pracę znikną z powierzchni Ziemi! Rolnikom, od wielu lat protestującym w sprawie państwowych agencji rolnych, które zagranicznym kupcom (słupom!) wyprzedają polską ziemię – prezydent obiecał natychmiastowe wstrzymanie tego procederu. Bezrobotnym absolwentom szkół (na tydzień przed wyborami!) obiecuje, że: „młodzież mieć będzie zagwarantowaną pracę przez 2 lata”. To kłamstwo. Faktycznie, rząd i jego specjaliści na kolanie przygotowali projekt takiej ustawy. Ale są to tylko projekty, czyli – obietnice! Chodzi o to, że firmy, które… w przyszłości zatrudnią młodą osobę na 2 lata – przez 1 rok mogą od państwa otrzymać niewielką dopłatę. Przedsiębiorca, który podejmie takie ryzyko – może dostanie pomoc przez rok, ale pracownika będzie musiał zatrudniać (minimum!) 2 lata. Jednym słowem: nie ma żadnej gwarancji, aby absolwenci szkół otrzymali pracę, tylko jest pewna szansa, że… jak młody człowiek już sam znajdzie sobie robotę, to umowa o pracę może być z nim podpisana na 2 lata. Komorowski nie rozumie, że problem nie leży w terminie trwania umowy o pracę, tylko w braku miejsc pracy i formie zatrudnienia. Na umowach śmieciowych (umowy-zlecenie) pracownikom można płacić zwyczajne grosze. W Brzegu: 2,5 – 4 zł na godz. (niecałe 1 euro!). Jest to, po prostu, współczesne niewolnictwo!

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Umowy śmieciowe to, po prostu, współczesne niewolnictwo!

To warto zobaczyć

Kopacz, Tusk, Wałęsa, Balcerowicz, Kwaśniewski oraz PSL-owscy ministrowie – na gwałt ciągną prezydenta w górę za uszy. Największy krytyk obecnej głowy państwa, Adam Jarubas, został przez media dziwnie zapomniany. Niedawny kandydat PSL-u mówił o Komorowskim, że ten nie ma szacunku dla młodego pokolenia, że jest mało odpowiedzialny, że składa nierealne obietnice. Kompromitacji obecnego prezydenta boją się nawet najzagorzalsi przeciwnicy Andrzeja Dudy. Nawet Niesiołowski schował głowę w piasek. W Internecie pełno jest zdjęć z kampanii wyborczej, gdzie prezydentem naszego kraju, jak zabawką, steruje jakaś nikomu nie znana kobieta. Wystarczy w Internecie wpisać słowo „suflerka”, a zobaczymy tam prześmieszne (żałosne) i kompromitujące nasz kraj filmiki. My, Polacy, znamy szczegóły życia prezydenckiej rodziny Baracka Obamy, premiera Wielkiej Brytanii, czy Francji. Wiemy np., że Angela Merkel, podobnie jak Jarosław Kaczyński, nie ma dzieci. Ale w Polsce o synu Donalda Tuska dowiedzieliśmy się dopiero przy okazji afery Amber-Gold, a fakt posiadania przez prezydenta potomków – kilka dni temu ujawnił filmik, (rzekomo!) spontanicznie nakręcony przez jego dzieci. Arogancja, z jaką Bronisław Komorowski odnosi się do społeczeństwa jest w Polsce wszechobecna. Obrazowo można to przyrównać do niedawnego incydentu w jednym z wrocławskich szpitali, gdzie pacjentowi – przez pomyłkę – wycięto zdrową nerkę. Prokuratura natychmiast ogłosiła w mediach: „zbadamy, czy ten incydent przypadkiem nie wpłynie na… pogorszenie stanu zdrowia pacjenta”. Obecna władza każe nam wierzyć, że pacjentowi bez nerki – stan zdrowia – nie tylko się nie pogorszył, ale jeszcze znacząco może się poprawić.

Zielona wyspa, której nigdy nie było

Niedawno międzynarodowa organizacja na rzecz dzieci (UNICEF) przedstawiła świeży ranking dotyczący materialnej jakości życia dzieci w Europie. Na 29 państw obejmujących badania – Polska, pod względem warunków mieszkaniowych, znalazła się na wstydliwym… 26 miejscu. Okazuje się, że lepiej ma się pod tym względem biedna i zacofana Hiszpania, okropne Węgry oraz głupie Czechy i bankrutująca Grecja. Te dane nijak się mają do propagandy głoszonej przez rząd oraz niektóre media i… prezydenta Komorowskiego. Gdyby ktoś z czytelników uważał, że wypisuję bzdury, to polecam ostatnie publikacje NIK (szefem tej instytucji jest członek PO). Najwyższa Izba Kontroli alarmuje, że lekcje WF w większości szkół – to fikcja, że stan zdrowia młodzieży – jest zatrważający, a profilaktyka zdrowotna oświaty – zupełnie leży. Wśród uczniów szerzą się choroby. Ponad pół wieku po wojnie w szkołach i przedszkolach powszechna jest wszawica, a 93% młodzieży ma zaawansowaną próchnicę uzębienia. W polskich gimnazjach, z roku na rok, narasta zjawisko dewastacji mienia, przemocy, nadużywania narkotyków i alkoholu. Przyczyną tego zjawiska jest fakt, że Państwo, poprzez wadliwy system oświaty – przestaje dbać o dzieci, gdyż większość rodziców (za wyjątkiem urzędników!) pracuje przez 7 dni w tygodniu. Samorządy donoszą, że ponad 13% polskich dzieci jest niedożywionych. Na początku marca bieżącego roku Główny Urząd Statystyczny opublikował zatrważające dane, którymi politycy nie chcą się jakoś chwalić. Brzmią one następująco: w latach 2011-2013 (rządy PO-PSL, pod egidą B.K.!) – nastąpił wzrost skrajnej biedy w Polsce. Obecnie w naszym kraju codziennie nie dojada prawie 3 miliony osób, z czego ponad 1/3 to są… dzieci. Przypomnę definicję tego zjawiska. Skrajna bieda – to taki niski poziom dochodów na głowę jednego członka rodziny, poniżej którego następuje biologiczne wyniszczenie człowieka. A Pan Prezydent, to przez ostanie 5 lat, trochę się nam zaokrąglił na twarzy i na brzuszku.

Polacy burżujami Europy?

Wczoraj rano media publiczne doniosły, że wg GUS – średnia krajowa zarobków w Polsce właśnie przekroczyła 4.000 zł. W wywiadzie dla radia wesołki z PO-PSL podkreślały, że zarabiamy średnio o 20% więcej, niż w roku 2007 (PiS!). Władza chwali się, że mamy najwyższy wzrost pensji w Europie, a w ostatnich latach płace, np. Niemców, w ogóle się nie zmieniły. Szanowni Czytelnicy, tygodnik Panorama zamierza ogłosić konkurs. Zwycięzcą będzie osoba, która potrafi wymienić przynajmniej trzech swoich znajomych zatrudnionych w przemyśle lub handlu w Brzegu i zarabiających owe 4 tysiące złotych. Pensje w kraju – podczas rządów PO i obecnego prezydenta –  faktycznie wzrosły. Ale w tym czasie  ceny pieczywa podskoczyły w górę o 60%, zaś energii elektrycznej o 70%. Osobiście wolałbym pensję biednego Niemca z roku 2007 niż bogatego Polaka z 2015. Na kogo głosować w najbliższą niedzielę? Rodzice i dziadkowie powinni pytać o radę swoje dzieci i wnuki, gdyż chodzi o  polską młodzież! Jeśli Twoim kandydatem był Paweł KUKIZ – nie masz wyboru. Wygrana Komorowskiego spowoduje, że arogancja i bezkarność obecnej władzy jeszcze bardziej się pogłębi. Do jesieni (do parlamentarnych wyborów) usłużne media zdążą zatopić Kukiza w rzece pogardy. Zresztą, wyobraźmy sobie, że jesienią pan Paweł, wraz ze swoją ekipą, wygrywa wybory. I co zrobi, co zmieni, gdy wszystkie ustawy nadal przechodzić będą przez sito obecnego Śpiocha?!

Marek Popowski

Reklama