Czy dzieci Bóg słucha?

0
Reklama

Witajcie na Wyspie Chudych. Wyspie w żadnym razie niebędącej jedną z tych, które tak dobrze znacie z książek i telewizji, z pozoru kolejnym niejasnym punkcie na poszarganej mapie. Jak się bowiem za chwilę okaże, Wyspa Chudych jest inna. Bo na Wyspie Chudych, położonej z dala od szczęścia i dostatku, otoczonej oceanem bólu i rozpaczy, z pewnością nie chciałby się znaleźć nikt z was.


Czy dzieci Bóg słucha? To pytanie rozbrzmiało wielokrotnie 6 kwietnia 2018 roku w auli II Liceum Ogólnokształcącego im. Zbigniewa Herberta w Brzegu, gdzie odbyła się premiera spektaklu o tym właśnie tytule. Tym razem Grupa Teatralna “Cogito” zaadaptowała scenariusz Karoliny Maciejaszek, przenosząc widownię w mroczny świat dziecięcego dramatu z czasów drugiej wojny światowej, zainspirowanego historią obozu przy Przemysłowej w Łodzi.
Zanim gasną światła, na scenie pojawia się Ula. Wyspa Chudych jest dla niej mglistym miejscem ze wspomnień ojca, który na własnej skórze doświadczył pobytu tam. Dziewczyna, nieustannie nawiedzana wizją tego miejsca, decyduje się opowiedzieć bajkę. Bajkę o Wyspie Chudych. Scenę ponownie zasnuwa mrok, tym razem w towarzystwie podchmurnej barwy błękitu. Pojawiają się rzędy czarnych postaci, bosych, wymizerowanych, obdartych z ostatnich strzępów złudzeń szczęśliwego dzieciństwa. To właśnie oni, mieszkańcy Wyspy Chudych. Jesteśmy dziećmi polskich terrorystów. Tak mówią sami o sobie, beznamiętnie, ze spojrzeniem ślepo wbitym przed siebie. Bez matek, bez ojców, pozostawione same sobie, zdane tylko i wyłącznie na łaskę tych, którzy pozbawili je wszystkiego. Prawie zapomniały już o miłości, a jedyna zabawa, jakiej doświadczają, to ta, do której są zmuszane. Każde z nich jest inne. Mają odmienne charaktery, pochodzenie, najgłębsze lęki. Jednak wszystkie z nich, ogarnięte przeszywającą bezsilnością, zmuszone są brnąć przez horror utraconego dzieciństwa. Są zbyt wykończone, by choćby drżeć ze strachu. A kiedy powietrze raz po raz przedzierają złowieszcze krzyki, nie pozostaje nic innego jak tylko modlitwa. Lecz czy dzieci Bóg słucha?
Dopiero potem, gdy wszyscy gromadzą się we wspólnym kręgu, prawda odkrywa przed nami kolejne karty. W jednej chwili przestajemy traktować dzieci jako ogół – teraz każde z nich jest indywidualną jednostką. Mówią o tym, co zdarzyło się już kiedyś i dzieje się nieprzerwanie przez cały czas. Słowa przychodzą im z trudem, głos załamuje się w rozpaczy, a do oczu zaczynają napływać łzy. Wyspa Chudych przestaje być już tylko wyspą. Łączy się bowiem ze stałym lądem, jednocząc wszystkie zranione dusze, dusze skrzywdzonych dzieci, które, bezbronne, każdego dnia muszą stawiać czoła najstraszniejszemu koszmarowi z możliwych. Naraz zaczynamy dostrzegać, że prawdziwe potwory nie czają się w szafie ani nawet pod łóżkiem. One są wśród nas, cały czas, a najgorsze jest to, że tak bardzo je kochamy. Matka niestroniąca od alkoholu… ojciec, który swoją miłość okazuje w sposób niezwykle drastyczny i brutalny… tysiące kłamstw, setki złamanych obietnic i wieczne rozczarowanie… Wszystkie one toną w głębinach oceanu wylanych łez. A kiedy te przestają już płynąć, zostaje tylko modlitwa.
Żeby nie. Żeby nie bili. Żeby nie tak mocno. Żeby nie bolało. Żeby nigdy więcej. Żeby nas kochali.
Czymże są jednak modlitwy w starciu z koszmarem, który z każdym dniem zaczyna się na nowo? Czym jest również Wyspa Chudych sama w sobie, jeśli nie głębokim i ciemnym dołem bez dna, do którego nieustannie wpadamy? Czy niemal żebracze modły mają jakikolwiek sens w obliczu brutalnej rzeczywistości, bez wytchnienia zadającej cios za ciosem? I, co najważniejsze:
Czy dzieci Bóg słucha?

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Jacek Wszoła

Reklama