Wojciech Jagiełowicz – Porównując je z kolegami, którzy mają tych lat pracy więcej niż ja, to okazuje się, iż twierdzą oni, że wcześniej było lepiej. Wszystko było sterowane. Dostawało się pieniądze na utrzymanie oświaty, dróg czy oświetlenia i nie martwiło się skąd wziąć
Wojciech Jagiełowicz – Porównując je z kolegami, którzy mają tych lat pracy więcej niż ja, to okazuje się, iż twierdzą oni, że wcześniej było lepiej. Wszystko było sterowane. Dostawało się pieniądze na utrzymanie oświaty, dróg czy oświetlenia i nie martwiło się skąd wziąć. Teraz mamy coraz więcej pracy, bo jest coraz większa samodzielność samorządowa. Mamy tez oczywiście więcej środków, ale w związku z tym mieszkańcy również domagają się jeszcze więcej. Trzeba pamiętać, że przecież biorąc na cokolwiek środki zewnętrzne nie dostajemy 100% potrzebnej kwoty. Większą jej część musimy zorganizować z własnego budżetu. Tyle jest ciężej. Pierwszy okres mojej pracy to rok 1998 czyli czas po powodzi. Ogromne szkody, które są do dziś odczuwalne.
Wpadł pan na głęboką wodą wręcz dosłownie.
Tak, ludzie się nie mogli pozbierać. Pamiętamy też, że wtedy było potężne i rzeczywiste bezrobocie. W powiecie brzeskim przekraczało ono 30 % , a gmina Lubsza jest odzwierciedleniem powiatu. Jednak wtedy tu było jeszcze gorzej niż w powiecie ze względu na ogromne szkody.
Jeżeli mógłby Pan wymienić jedną rzecz, to co uważa Pan za swój sukces?
Jest wiele takich spraw, ale gdybym miał wymienić jedną, to na pewno byłyby to inwestycje, a konkretnie zakończenie wodociągowania i kanalizacji oraz reformę oświaty. Jak tu przyszedłem zacząłem robić projekty. Niektórzy mówili mi, że im kaktus na ręku wyrośnie, jak będzie zrobiona kanalizacja. Kanalizacja jest a kaktusa nie sprawdzałem. Takim sukcesem, chociaż nie jest on bezpośrednio mój fakt, że udało mi się doprowadzić trzy lata temu do zakończenia obwałowanie Odry. Co prawda budżet gminy nie włożył tam złotówki, ale dzięki moim staraniom gmina Lubsza jako jedyna w tamtym czasie była w pełni zabezpieczona przed powodzią. To był efekt moich bardzo częstych i żmudnych rozmów z wojewodami, marszałkami i ministrami. Dzisiaj gmina Lubsza jest praktycznie gminą bezpieczna.
A porażka, co się nie do końca udało?
Niedokończona reforma oświaty. Co zamierzałem i do czego dążę, to przynajmniej trzy sale gimnastyczne w gminie. Na razie udało się zrobić jedną – w Czepielowicach, Kościerzyce malutką, bo malutką, ale mają salkę. Lubsza – duża miejscowość nie ma żadnej. Projekt jest od trzech lat a nie udało mi się zdobyć pieniędzy. Nie ma też sali w Mąkoszycach gdzie za lasem jest siedem wsi. Co do Lubszy może jeszcze w tym roku będziemy wiedzieli czy dostaniemy pieniądze. Jeżeli dostaniemy w przyszłym roku zaczynamy i błyskawicznie kończymy. Następne w kolejności Mąkoszyce.
Wójt to nie tylko urzędnik, jak Pan spędza czas wolny?
Mam jedną ogromna pasję, którą jest myślistwo. Od Huberta czyli od początku listopada do końca stycznia, muszę znaleźć czas żeby w soboty spotkać się kolegami myśliwymi odstresować się trochę. W ciągu roku też staram się gdzieś zapolować.
Marzenie gospodarza gminy?
Moje marzenia się już spełniły, mam żonę , trójkę dzieci, wnuczki, super zięcia i super synową. Co do gospodarza gminy, chciałbym żeby do mnie nie trafiały podania o umorzenie podatku. Będzie to oznaczało, że ludziom się dobrze wiedzie.
Rozmawiała Lidia Jaguszewska