Obrona, czy… ludobójstwo?

0
Reklama

Agresja trwa
Po miesiącu bezwstydnej propagandy, Izrael, zapewne na chwilę, przerwał swego rodzaju igrzyska. Główne dyscypliny, to pif-paf i bum-bum! Okazuje się, że kilkudziesięcioletnią tradycją tego kraju zdaje się być sukcesywne unicestwianie swoich sąsiadów.
Agresja trwa
Po miesiącu bezwstydnej propagandy, Izrael, zapewne na chwilę, przerwał swego rodzaju igrzyska. Główne dyscypliny, to pif-paf i bum-bum! Okazuje się, że kilkudziesięcioletnią tradycją tego kraju zdaje się być sukcesywne unicestwianie swoich sąsiadów. Wzmożone ataki ciężkich czołgów, haubic oraz samolotów i helikopterów, spowodowały śmierć ponad tysiąca Palestyńczyków, z których większość to ofiary cywilne. Dowództwo izraelskiej armii wspaniałomyślnie wstrzymało bombardowania. Ma to umożliwić utworzenie korytarza humanitarnego do części Gazy. Takie posunięcie ułatwi dostarczanie żywności i leków do oblężonej strefy. Najwyraźniej, okupant ma wyrzuty sumienia. Wojsko wstydzi się strzelać do głodnych lub chorych ludzi. Bo przecież, nie ma to, jak kropnąć jakiegoś zdrowego spaślaka! Zachodnie media, na okrągło, pokazują w telewizji liczne na świecie demonstracje potępiające tę okropną wojnę. W Anglii, w Niemczech i Francji, przeciwko brutalnej napaści na Gazę, protestują setki tysięcy ludzi. Nasi dziennikarze jakoś milczą. Pod ambasadą Izraela w Polsce, w sumie, manifestowało zaledwie 100 osób, z czego większość to Palestyńczycy. Ostatnio, na pewnej uroczystości z udziałem zaproszonych gości z Izraela, czterech naszych rodaków wyciągnęło zza pazuchy transparent z hasłem potępiającym atak zbrojny na Gazę. Ledwo zdołali rozwinąć napis do końca, a już byli okładani pięściami przez jednego z dziennikarzy w jarmułce. Gość z Izraela walił pięściami po ryju każdego, kto się nawinął. Jak widać, demokratyczna dyskusja mediów, czasami przybiera nieoczekiwany charakter. Nasi żurnaliści też niekiedy potrafią dać do wiwatu, ale oni nie od razu walą po gębie tych, którzy mają odmienne poglądy. Jak już wspomniałem, co kraj, to obyczaj.

A jednak zbrodnia
Brak potępienia i szerszej reakcji naszego społeczeństwa na to, co dzieje się w Gazie, jest w pewnym stopniu zrozumiały. Tradycyjnie, w wielu środowiskach, każdy Polak krytykujący Izrael, od dawana uważany jest za… antysemitę. Dlatego ostrożności nigdy nie jest za wiele i strach przed krytyką jest wielki. Liczę jednak na polski rząd oraz parlament. Na razie w tej sprawie jest dość cicho. Mam nadzieję, że nasze polityczne elity się przebudzą. Izraelskie wojsko, dzień po dniu, bezkarnie ostrzeliwało, głównie obiekty cywilne. Brało na cel biura, sklepy, karetki pogotowia i szpitale. Niby przypadkiem, zbombardowało bazę obserwatorów pokojowych z ONZ, a także międzynarodowe centrum prasowe. Byli zabici i ranni. Osobiście zakładam, że pomimo krótkich przerw w prowadzeniu niszczycielskiego ognia, artyleryjski ostrzał szybko się nie zakończy. Śmiertelne ofiary i pięć tysięcy osób rannych, może nie zadowolić zwolenników użycia siły. Do zniszczenia pozostały jeszcze ogródki jordanowskie, przedszkola i żłobki. Cały ten konflikt przypomina mi pewien stary, angielski dowcip o Żydach, sprzed ponad 30 lat. Powstał on po jednym z programów telewizyjnych, w którym słynni komicy z „Cyrku Monty Paytona”, w niezmiernie dowcipny sposób krytykowali ekstremistyczne władze Izraela za brak szacunku do pobliskich narodów. A brzmi on tak. Pyta Salcia swojego męża Mośka, dokąd się wybiera tak wczesnym rankiem. (informacja dla młodych czytelników: Salcia i Mosiek, to popularne zdrobnienia imion z dowcipów żydowskich). Na to Mosiek odpowiada: – Idę na wojnę, moja Salci. Będę strzelać do Arabów. – A co będzie mój mężu, jak Arab zastrzeli ciebie??? – Mnie? A za co?!
Marek Popowski

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Reklama