Rura
Już nikt nie ma wątpliwości, że właśnie mamy do czynienia z nowym rodzajem wojny. Prowadzona jest ona za pomocą najnowszej broni. Chodzi o zamknięcie kurka z gazem przez jednego z naszych wschodnich sąsiadów. Rura
Już nikt nie ma wątpliwości, że właśnie mamy do czynienia z nowym rodzajem wojny. Prowadzona jest ona za pomocą najnowszej broni. Chodzi o zamknięcie kurka z gazem przez jednego z naszych wschodnich sąsiadów. Z tego powodu ponad połowa Europy miała poważne kłopoty z odgrzewaniem zupki na obiad. Początkowo, o sabotaż i kradzież gazu Ruskie oskarżały Ukrainę. W końcu sam Putin przyznał, że to on osobiście kazał zastopować życiodajne dostawy. Z powodu gazowej i politycznej awantury w kilku południowych krajach sytuacja przybrała tragiczny obrót. Już nie tylko przemysł, ale także indywidualni odbiorcy poważnie odczuli braki ciepła w swoich piecykach i kuchenkach. Marzli emeryci, zamykano szkoły i przedszkola. U nas miało się obyć bez problemów. Tak (butnie!) zapewniał rząd i kilku ważnych polityków, w tym osobiście premier Pawlak. Okazało się jednak, że Panowie nie odrobili lekcji. Uwierzyli biedacy w propagandę własnych ministrów i teraz mają kłopot. Wprawdzie mój łazienkowy junkers działał i nadal działa bez zarzutu, ale kilkanaście krajowych przedsiębiorstw miało poważne kłopoty z dostawą gazu. Także na Opolszczyźnie nie obyło się bez ograniczeń. Dwa duże zakłady musiały porządnie zmniejszyć produkcję. I wierz tu władzy!
Na chłopski rozum
Na szczęście, jak dotychczas, Polska była w lepszej sytuacji od Słowacji, Bułgarii, Rumunii, czy Macedonii. My, głównie grzejemy się węglem. Ale sprawa z tą nieszczęsną rurą gazową, z Rosją, z Ukrainą, a przede wszystkim z polityką wszystkich naszych dotychczasowych rządów, jest nadal niejasna. Władze coś obiecują, coś zapowiadają, a później, w sprawie tzw. dywersyfikacji dostaw nic się nie robi. Zaskakujące jest także to, że mniejsze od nas Czechy mają kilkukrotnie większe strategiczne zapasy gazu niż Polska. Na własne uszy słyszałem zapowiedzi rodzimych ministrów (tych od gospodarki), jak uspokajali społeczeństwo, że nic nam nie grozi, przez dobre 2-3 miesiące. Po tygodniu zamknięcia ukraińskiej nitki zapowiedziano nawet wzrost ciśnienia w sieci, po przez zasilanie z białoruskiej rury. Potem okazało się, że odbiorcom ciśnienie się podniosło, ale nie w gazowej rurze. Teraz, naszym politykom rura trochę zmiękła, i dobrze! Nie pisałbym dzisiaj o gazie, gdyby nie to, że w wszystkich europejskich rurach gaz już płynie normalnie. Wyjątkiem jest tylko… Polska. W szczycie gazowego kryzys Waldemar Pawlak twierdził, że Polska nie powinna wtrącać się do gazowych przepychanek sąsiadów. Jak większość rolników, pilnował tylko swojej miedzy, zapominając, że stoi na czele rządu RP. Teraz gaz mają inni, a my gazowe problemy. Tak, drodzy czytelnicy. Kryzys ustał, tylko u nas jeszcze ciśnienie gazu poważnie kuleje, ale politycy i rząd wstydzą się o tym publicznie mówić.
Gazem… po oczach
Marek Popowski