Dobry sąsiad & to udręka?

0
Reklama
Materiał wyborczy KWW ŁĄCZY NAS BRZEG - GRZEGORZ CHRZANOWSKI
Materiał wyborczy KWW ŁĄCZY NAS BRZEG - GRZEGORZ CHRZANOWSKI
Materiał wyborczy KWW Krzysztofa Grabowieckiego

Stosunki dobrosąsiedzkie, szczególnie w blokach należących do wspólnot, to bardzo ważna i cenna sprawa. Wspólne podejmowanie decyzji, wspólne rachunki, wspólna zgodna dbałość o wspólne już przecież dobro. To idylla. Najczęściej jednak rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.

Stosunki dobrosąsiedzkie, szczególnie w blokach należących do wspólnot, to bardzo ważna i cenna sprawa. Wspólne podejmowanie decyzji, wspólne rachunki, wspólna zgodna dbałość o wspólne już przecież dobro. To idylla. Najczęściej jednak rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.

Mamy prawie idyllę stosunków sąsiedzkich, kiedy mieszkańcy wspólnoty integrują się przeciwko wspólnemu „wrogowi”. Może nim być na przykład uciążliwy sąsiad notorycznie zakłócający spokój, niszczące wspólne dobro nastolatki lub dzieci czy po prostu …zarządca. I wówczas zacieśnienie sąsiedzkich stosunków jest bardzo pożyteczne, wskazane i zrozumiałe. Co jednak zrobić w zupełnie odwrotnej sytuacji, kiedy przysłowiowym „wrogiem” staje się osoba, której dbałość o wspólne dobro staje się dla innych problemem? Zdaniem niektórych sąsiadów, i to należy dodać – przesadna dbałość. Taka właśnie sytuacja ma miejsce w kamienicy przy ul. Jerzego w Brzegu.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Materiał wyborczy KWW Krzysztofa Grabowieckiego
Materiał wyborczy KWW ŁĄCZY NAS BRZEG - GRZEGORZ CHRZANOWSKI
Materiał wyborczy KOALICYJNY KOMITET WYBORCZY KOALICJA OBYWATELSKA

Zaczęło się od śnieżki
-To jest taka głupia sprawa. Zaczęło się od tej nieszczęsnej śnieżki w lutym 2007 roku. Ktoś trafił nią w okno sąsiada mieszkającego na parterze pod numerem 13 – pana B.K. W tym czasie do domu wracał tamtędy mój 23 letni syn, którego sąsiad oskarżył o rzucenie śnieżką w jego okno. No i zaczęło się. Policja, a potem krzyki „zabierzcie go, on jest pijany i tego typu odzywki ze strony sąsiada – relacjonuje początek sąsiedzkiego konfliktu Waldemar D. Potem jakiś czas był spokój.

Pan Waldemar D. w kamienicy przy Jerzego mieszka już 49 lat i jak mówi, z nikim nie ma żadnych zatargów podobnie jak jego 23-letni syn. Przez wiele lat poprawne stosunki miał również z panem B.K i jego żoną. Do czasu tej nieszczęsnej śnieżki. Potem było jeszcze gorzej. W październiku 2007 roku B.K wniósł do sądu sprawę o to, że w nocy widział jak syn Waldemara D. zniszczył przydomowy trawnik pielęgnowany przez żonę B. K. Szkodę wycenił na 240 zł.
– Przecież syn był wtedy w domu o czym mogę zaświadczyć i ja, i moja mama, więc kogo widział sąsiad o 2 w nocy? Tym bardziej, że tylko on jest świadkiem? – pyta retorycznie Waldemar D. Do dzisiaj w tej sprawie odbyło się już 6 rozpraw. Ostatnia w styczniu tego roku. Nadal nie ma wyroku, są za to wnioski wnoszone przez B.K., które jego zdaniem uporządkują życie na terenie posesji przy Jerzego. Jednym z nich jest zakaz poruszania się skuterów po biegnącej wzdłuż całej kamienicy drodze.
– Wszyscy jeżdżą tędy od lat, bo innej drogi nie ma, ten Pan też tak jeździł. Tu nie ma innej drogi a przecież do garaży jakoś trzeba wjechać – dziwi się Waldemar D.

Ale prawdziwe zaskoczenie przeżył kilka miesięcy wcześniej, w październiku 2007 , kiedy do Urzędu Skarbowego w Brzegu trafił donos na syna, który ponoć na podwórku nielegalnie naprawiał samochody. W liście szczegółowo opisane zostały wszystkie pojazdy, które podjeżdżały w pobliże garażu Waldemara D. Szczegółowo opisano też marki, kolor i numery rejestracyjne. Nie pominięto, lub z rozpędu zamieszczono nawet parkujący tam zwykle samochód sąsiadki z klatki obok.
– To prawda, że syn pracuje jako mechanik, ale nie naprawia żadnych samochodów pod domem. Ma swoją pracę. Owszem przyjeżdżają i jak to młodzi – pochwalą się samochodami otworzą maski, pogadają o tym co w silniku. – przecież to zupełnie normalne. Tam parkuje wiele aut dlaczego on ciągle czepia się syna? – denerwuje się Waldemar D.
Jak dodaje nie tylko ich rodzina jest obiektem obserwacji nadgorliwego i lubiącego porządek sąsiada.
-Nie podobał mu się stół do pin – ponga, który na strychu miała młodzież. Podobnie podszedł do pomysłu zagospodarowania niewykorzystanej pralni znajdującej się w piwnicy, w której chłopcy chcieli zrobić siłownię – wylicza Waldemr D.
Nie jest też jedynym, z którym sąsiad się sądzi. poszło o zbyt często i zbyt głośno biegających po klatce…sześciolatków. Spotkanie pomiędzy ojcem notorycznie niewpuszczanego do klatki dziecka i ceniącym spokój sąsiadem skończyło się awanturą, policją i kolejną sprawą. Z innym, nieżyjącym już sąsiadem, „poszło” o kradzieże i picie.
– Ten Pan uważa, że jak wykupił tu mieszkanie razem z częścią terenu, to już jest wielki właściciel? Chce wszystkimi rządzić. Co chwilę
dzwoni na policję i żąda interwencji, w każdej najbłahszej sprawie, a wszystkim macha stertą pism, bo taki z niego „służbista” – kończy rozmowę Waldemar D.
To tylko obrona
Ale swoje racje ma również B.K. Wbrew wizerunkowi, który mógłby wyniknąć z opowiadania sąsiada uważa się za niekonfliktową osobą dbającą po prostu o własne i wspólne dobro. – Gdybym był takim człowiekiem nie przepracowałbym w jednym zakładzie 41 lat i nie dostał wielu państwowych odznaczeń – mówi. Od jakiegoś czasu jest właścicielem wykupionego mieszkania. Czuje się odpowiedzialny za to co dzieje się w obejściu, teraz również jego posesji. – Jeżeli jestem notarialnym właścicielem mieszkania, to dlaczego nie mam prawa do tego żeby mieć tu spokój? Jako emeryci, razem z chorą żoną, 24 godziny na dobę jesteśmy tutaj i wszystko to słyszymy. Tym bardziej, że to parter, my jesteśmy już starszymi ludźmi – mówi B.K.
Nie jest przeciwny pomysłom młodzieży, ale nie chce dopuścić żeby dewastowano wspólne pomieszczenia. Chce żeby był spokój.
– Zbierały się tam grupy wyrostków i robiły taki harmider, że nie dało się tu żyć. Dzieci też biegały z tam i powrotem przez klatkę i nikt tego nie kontrolował więc nie wpuszczałem tych, które tu nie mieszkały. Ganiały koło garaży, w tym również mojego, niszcząc je. Nie reagowały na moje prośby, żeby bawiły się gdzie indziej lub ciszej – B.K wyjaśnia powody swoich działań.
Czy widzi jakieś rozwiązanie tej sytuacji? Mieszka jednak w domu wielorodzinnym, gdzie jest młodzież i rodziny z dziećmi, które mają swoje prawa i w końcu bawić się gdzieś muszą? Są też posiadacze samochodów oraz motorowerów. Trudno im zamknąć drogę do garaży i zakazać poruszania się. Pan B.K zgadza się, że samochody i motorowery są po to, aby z nich korzystać. Powinny jednak poruszać się … wolniej i nie w takiej ilości. Jak mówi, jego działania, to swojego rodzaju obrona, bo nikt tego za niego nie zrobi. Nikt nie przypilnuje aby podwórko nie zamieniło się w park dla piesków, nikt też nie uszanuje jedynego chyba pozostałego na podwórku ogródka, nikt też nie zareaguje na niestosowne jego zdaniem zachowania młodzieży czy dzieci.
Nikt nie jest bez winy
Administratorka kamienicy na Jerzego z ramienia zarządcy, czyli BESELU jest Zdzisława Zalewska, którą spytaliśmy o opinie w tej sprawie.
– Niestety stosunki obu panów od lat są okropne. Moim zdaniem pan B.K przesadza i w zasadzie raczej nikt nie powie o nim na tej ulicy dobrego słowa. Chociaż on uważa inaczej, to raczej utrudnia niż ułatwia życie pozostałym lokatorom. Jednak dla sprawiedliwości trzeba też powiedzieć, że druga strona też nie jest święta.
Sąsiedzi, których spotkałam na klatce schodowej nie chcą komentować całej sytuacji, ani na „tak”, ani na „nie” – szybko uciekają. Jak mówią – mają swoje własne sprawy. Ot i wspólnota.
Lidia Jaguszewska

Reklama
Materiał wyborczy KWW Krzysztofa Grabowieckiego
Materiał wyborczy KWW Krzysztofa Grabowieckiego
Materiał wyborczy KWW Krzysztofa Grabowieckiego