Brzescy ratownicy wodni na co dzień pozostają w pełnej gotowości. W wolnych chwilach zajmują się przeglądem sprzętu i doskonaleniem swoich umiejętności. W tym roku do WOPR-owców dołączą płetwonurkowie. O bieżących działaniach i planach na przyszłość rozmawiamy z Januszem Głowikiem, prezesem brzeskiego WOPR-u.
Redakcja: Na waszej stanicy widać jakieś poruszenie. To przygotowania do sezonu wiosenno-letniego?
Janusz Głowik: Aktywni jesteśmy cały czas. Nasze przyrzeczenie głosi: „bez względu na porę, porę dnia i nocy, musimy udzielić pomocy”. Od kilku dni prowadzimy przegląd sprzętu. To standardowe czynności, które cyklicznie wykonujemy.
Redakcja: To może przypomnijmy, jakim sprzętem dysponujecie…
Janusz Głowik: Najważniejszy „sprzęt” to ludzie. Nasza jednostka liczy kilkudziesięciu ratowników. Każdy jest wyposażony w profesjonalne kamizelki, rzutki ratownicze. Do naszej dyspozycji pozostaje także kilka łodzi motorowych i skuter wodny.
Redakcja: Ale nie posiadacie auta, którym moglibyście transportować te łodzie. Zbiórka pieniędzy nadal trwa?
Janusz Głowik: Tak, to prawda. Cały czas prowadzimy zbiórkę i poszukujemy innych źródeł finansowania. Nasza jednostka potrzebuje auto terenowe, bo my kontrolujemy ponad 20-kilometrowy odcinek Odry, a dojazd do większości miejsc odbywa się przez drogi gruntowe i pola. Niektórzy zapytają się – po co my mamy gdzieś dojeżdżać, skoro możemy dopłynąć? -, ale sprawa jest bardziej skomplikowana. Nasza stanica znajduje się w górnym odcinku rzeki i ograniczają nas śluzy, jazy. Dla przykładu podam, że dopłynięcie na brzeską marinę zajmuje ok. 40 minut, a dojazd autem i slipowanie łodzi na marinie, to zaledwie 5 minut. Podobnie wygląda sytuacja jeśli coś zdarzy się powyżej Zwanowic, a w przypadku zagrożenia życia czas ma kluczowe znaczenie.
Redakcja: To przenieśmy się trochę w czasie, do października ubiegłego roku. Odra wówczas znów postraszyła, ale dzisiaj już wiadomo, że powodzi nie było i w zasadzie żadna prognoza jej nie zapowiadała, jednak WOPR-owcy także byli zaangażowani w jakieś działania. Na czym konkretnie one polegały?
Janusz Głowik: Przede wszystkim na obserwacji naszego odcinka rzeki, sprawdzaliśmy stan wałów przeciwpowodziowych, obserwowaliśmy czy jakieś duże konary drzew nie utknęły pod mostami, a także pomagaliśmy np. pracownikom jazu w Lipkach w przedostaniu się na brzeg rzeki. Pozostawaliśmy w koordynacji z Powiatowym Centrum Zarządzania Kryzysowego, w zasadzie byliśmy w gotowości, aby przystąpić do każdego rodzaju działań, np. jeśli byłaby konieczność ewakuacji mieszkańców wyspy. Blisko przez tydzień czasu pełniliśmy całodobowe dyżury.
Redakcja: Otrzymaliście jakieś wsparcie finansowe z powiatu lub miasta? Bo przecież wy nie dysponujecie żadnym budżetem przydzielanym ustawowo.
Janusz Głowik: Otrzymaliśmy paliwo i wsparcie ze strony Powiatu Brzeskiego i Gminy Skarbimierz. Jeśli chodzi o Gminę Brzeg, to złożyliśmy wniosek o pomoc finansową, ale na razie jej nie otrzymaliśmy.
Redakcja: Przejdźmy zatem do teraźniejszości. Wasze działania nie polegają chyba jednak tylko na pływaniu po Odrze, bo z tego co pamiętam, to prowadzicie również jakieś szkolenia…
Janusz Głowik: Szkolenia, szkolenia i jeszcze raz szkolenia. Między innymi wspólnie ze strażakami i policjantami. Prowadzimy także kursy na młodszych ratowników wodnych, sterników motorowodnych, a także kursy tzw. KPP, czyli kwalifikowanej pierwszej pomocy. W tym roku przeprowadzimy szkolenie płetwonurków, ponieważ chcemy mieć kompletną kadrę ratowniczą, jak to się mówi przysłowiowo „od A do Z”.
Redakcja: Mógłby pan rozwinąć ten wątek?
Janusz Głowik: Ratownik musi być wszechstronny. Wchodzi na łódź, musi umieć ją prowadzić, bierze sprzęt ratowniczy, musi umieć go użyć. Czasami bierzemy udział w akcjach poszukiwawczo-ratowniczych i czekamy na specjalistyczną grupę płetwonurków z Opola lub Nysy. Jeśli wyszkolimy własnych płetwonurków, to będziemy mogli znacznie szybciej przystąpić do działań pod wodą.
Redakcja: No dobrze, ale to chyba znów wiąże się z kosztami, a sprzęt dla płetwonurka nie należy raczej do najtańszych?
Janusz Głowik: Planujemy wyszkolić z naszej grupy osiem osób. Jako jednostka chcemy zakupić dwa kompletne wyposażenia, kombinezony, butle, aparaty oddechowe, a także sprzęt do monitorowania, nawigacji i komunikowania się z płetwonurkiem. Jeden taki zestaw kosztuje ok. 20-25 tys. złotych. Nie jest tanio, ale szukamy sponsorów, prowadzimy rozmowy z różnymi osobami, więc mamy nadzieję, że uda się nam to sfinansować.
Redakcja: Co prawda do sezonu letniego pozostało jeszcze trochę czasu, ale słyszałem, że w tym roku wasi ratownicy będą pilnować kąpieliska letniego na zbiorniku w Głębocku w gminie Grodków. To prawda?
Janusz Głowik: Na razie prowadzimy wstępne rozmowy z dzierżawcami tego terenu. Na dzień dzisiejszy nic więcej nie mogę powiedzieć, ale jeśli dojdziemy do porozumienia, to na pewno mamy wyszkolona grupę ratowników, która jest gotowa zabezpieczyć ten zbiornik wodny.