Przez ostatnie miesiące władze Brzegu głosiły, że budżet miasta jest trudny, że się nie spina, że brakuje na wynagrodzenia dla nauczycieli, że wojna w Ukrainie, że pandemia covid, że po prostu brakuje pieniędzy. I rzeczywiście, nie ma ich nawet na załatanie dziury w alejce na miejskim cmentarzu, bo Jerzy Wrębiak zabezpieczył w tym roku na wszelkie naprawy, konserwacje i awarie na trzech brzeskich cmentarzach oraz w Domu Przedpogrzebowym, jedynie kwotę 4 000 zł. To mniej, niż w ubiegłym roku wydał na – uwaga – przygotowanie dokumentacji dla kopii rzeźby, za której odlew i cokół zapłaciły miejskie spółki. Jednym ze sponsorów zachcianki Jerzego Wrębiaka jest Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, które właśnie podniosło mieszkańcom stawki za wodę i ścieki o 20%.
Zacznijmy od początku, bo w tej sprawie pojawiło się zbyt wiele kłamstw i manipulacji, aby przejść nad nią obojętnie. Do niedawna urzędnicy z brzeskiego magistratu nie wiedzieli lub udawali, że nie wiedzą, co powstaje w Parku Centralnym w pobliżu placu zabaw. Każdy próbował umywać ręce, bo trudno było tłumaczyć tworzenie jakiejś rzeźby w sytuacji, kiedy w miejskiej kasie brakuje pieniędzy na podstawowe wydatki.
Niewiele wiedział sam Jerzy Wrębiak, bo na ostatniej sesji Rady Miejskiej publicznie przekonywał, że gmina rzekomo nic nie zapłaciła i aż dwukrotnie stwierdził, że pomysłodawcami przywrócenia rzeźby są miejskie spółki ZHK oraz PWiK:
- „W parku centralnym powstaje rzeźba pijącej dziewczyny z inicjatywy właśnie spółek miejskich, które obchodziły okrągłe jubileusze” – twierdził burmistrz Brzegu i w kolejnych zdaniach to powtórzył:
- „My nie ponosimy żadnych kosztów. Była to inicjatywa prezesów spółek, aby w jakiś sposób uczcić jubileusze” – próbował przekonywać Jerzy Wrębiak.
Niestety, nic z tych rzeczy nie było prawdą. Radni zaczęli temat drążyć, a rąbka tajemnicy uchyliła kierownik Biura Urbanistyki i Ochrony Środowiska:
- „W ubiegłym roku zlecaliśmy opracowanie takiej niedużej dokumentacji w celu uzyskania pozwolenia konserwatorskiego na odtworzenie tej rzeźby. I takie pozwolenie uzyskaliśmy. Ja nie umiem panu odpowiedzieć w tej chwili jaki był koszt, ale to był koszt nieprzekraczający, mogę się mylić o niewiele, 2000 zł i to było z ubiegłorocznego budżetu” – wyznała kierownik Joanna Dubas.
Kiedy fałszywa narracja, że miasto nie poniosło żadnych kosztów się posypała, Jerzy Wrębiak skwitował to następującymi słowami:
- „Dobrze, koszt symboliczny, tak jak powiedziała pani Joanna Dubas, nieprzekraczający 2000 zł. Myślę, że będzie warto”.
Od tamtej pory wydawało się, że sprawa kosztów za rzeźbę „przyschnie”, a włodarzowi pozostanie już tylko zrobić sobie zdjęcia i powiesić na cokole tabliczkę, że rzeźba stoi w parku z inicjatywy burmistrza Jerzego Wrębiaka! Tak, tego samego, który kilka dni wcześniej w publicznym wystąpieniu na sesji Rady Miejskiej przekonywał, że powstaje ona z inicjatywy miejskich spółek i prezesów tych spółek.
Kontrowersyjna sprawa jednak nie „przyschła”. Nasza redakcja wystąpiła do Gminy Brzeg, Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji oraz Zakładu Higieny Komunalnej z wnioskami o dostęp do informacji publicznej, żądając przekazania kopii wszelkich umów na wykonanie rzeźby, a także dokumentów, notatek służbowych, protokołów ze spotkań oraz korespondencji w tej sprawie, pomiędzy PWiK w Brzegu, Gminą Brzeg oraz spółką ZHK w Brzegu.
Jerzy Wrębiak już wtedy wiedział, że opinia publiczna pozna koszty i kulisy powstawania rzeźby, a tym samym obalone zostanie mataczenie z sesji rady miejskiej. Nie było wyjścia, dlatego zanim otrzymaliśmy odpowiedzi od miejskich spółek, koszty opublikowano na stronie Gminy Brzeg.
Miasto zapłaciło 4.600,00 zł za dokumentację projektową, Zakład Higieny Komunalnej (miejska spółka, której prezesem jest Zdzisław Bagiński, radny koalicji Wrębiaka w poprzedniej kadencji) zapłaciła 13.530,00 zł za cokół rzeźby, natomiast Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Brzegu (miejska spółka, której prezesem jest Artur Stecuła) zapłaciło 35.640,00 zł za odlaną z brązu rzeźbę. Łącznie 53.770,00 zł.
- „Gdyby to wszystko miało miejsce w czasach, kiedy klubom sportowym nie ucina się dofinansowań, kiedy na cmentarzu byłoby za co załatać dziurę w alejce, kiedy zaplanowane remonty podwórek lub szkoły nie musiałby zostać odwlekane ze względu na brak pieniędzy w budżecie miasta, kiedy mieszkańcy nie musieliby płacić o 20% więcej za wodę i ścieki, wówczas odtwarzanie rzeźby i stawianie jej odlewu w parku można by uznać za zasadne. Ale, jeśli mieszkańcy na każdym kroku słyszą, że brakuje pieniędzy, a w tym samym czasie miejska spółka PWiK podnosi im opłatę za wodę i ścieki o 20%, a burmistrz mataczy, raz mówiąc, że gmina nie poniosła żadnych kosztów, później te koszty zaniża i twierdzi, że rzeźba powstaje z inicjatywy miejskich spółek, a na końcu wiesza tabliczkę, że to jest z jego inicjatywy, to jest to propaganda w najczystszej postaci” – komentuje radny Krzysztof Grabowiecki.
- „Całe to przedstawienie odbywa się za pieniądze podatników, bo przecież burmistrz, czy jeden prezes z drugim nie zapłacili za to ze swoich pensji. Oni mieli tylko inicjatywę, aby wydać kasę na dokumentację, na cokół i na odlew rzeźby tzw. „Pijącej dziewczyny”. Kopia tej rzeźby ma tyle wspólnego z wodą i kanalizacją (PWiK) oraz odbiorem odpadów (ZHK), co burmistrz Jerzy Wrębiak z prawdomównością” – podsumowuje radny Tomasz Wikieł.