Przyganiał Wrębiak Jaskólskiej-Palus, czyli farsa o „zatrudnianiu swoich”

0
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Sesyjne dyskusje pomiędzy byłym burmistrzem Jerzym Wrębiakiem a obecną burmistrzynią Violettą Jaskólską-Palus, bywają komiczne, tragiczne i żałosne jednocześnie. Po wczorajszych (27.02) obradach do katalogu tych przymiotników śmiało można dołączyć kolejny, czyli – kompromitujące. W słownej potyczce pomiędzy byłym włodarzem a obecną szefową miasta padł remis bez wskazania.  

Jerzy Wrębiak próbuje udowodnić, że nie rzuca słów na wiatr i zgodnie ze swoimi zapowiedziami po przegranych wyborach, już jako radny miejski chce pokazać, że potrafi „zasiadać w loży szyderców”. Niemal na każdej sesji Rady Miejskiej Brzegu rwie się do wbijania szpileczek Violetcie Jaskólskiej-Palus, a że obecna burmistrzyni nie potrafi skutecznie kontrować hipokryzji i manipulacji swojego poprzednika, to często potyczki słowne przegrywa. Tym razem było nieco inaczej, bo zarówno Wrębiak jak i Jaskólska-Palus dokonali młodzieżowego tzw. samozaorania. Oboje obnażyli swoje oblicza rządzenia i zarządzania kadrowego, czyli kto kogo zwalniał oraz kto i kogo zatrudniał. Co znamienne, Jaskólska-Palus nie zaprzeczyła „wyliczance” Wrębiaka, a Wrębiak tylko potwierdził słowa Jaskólskiej-Palus, że to burmistrz „kreuje politykę kadrową”.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Reklama
Reklama

O co konkretnie chodzi? O zwalnianie osób niewygodnych, a zatrudnianie swoich znajomych, mężów i żony znajomych, czy przychylnych sobie byłych radnych. Jerzy Wrębiak właśnie tym tematem próbował na wczorajszej (27.12) sesji ustrzelić Violettę Jaskólską-Palus, bo ta w ostatnim czasie miała doprowadzić do zwolnień ludzi, których niegdyś w rzeczywistości zatrudniał Wrębiak, a ponadto znalazła stołki dla „swoich”.

– „Zatrudniła pani w ostatnich miesiącach żonę pana starosty (Monkiewicza – przyp. red.) do Urzędu Stanu Cywilnego, męża pani koleżanki z byłego przedszkola na stanowisko prezesa ZHK [od red.: Rafał Gaweł] , pana zaangażowanego w kampanię wyborczą na stanowisko kierownika biura promocji [od red.: Krzysztof Żołyński], radnego [od red.: Piotr Szpulak], który był w opozycji do mnie powołała pani do rady nadzorczej BPEC (miejska spółka -przyp. red.) (…) raptem sprawuje pani funkcję 8 miesięcy, więc mam pytanie, proszę mi powiedzieć, jakimi standardami pani się kieruje, ponieważ mieszkańcy są zaniepokojeni” – dopytywał zatroskany inaczej radny Jerzy Wrębiak.

Zatroskany inaczej, bo pod nośnym hasłem w imieniu mieszkańców, a przeciętny mieszkaniec Brzegu nie wnika, kto i kiedy został w urzędzie zatrudniony lub kto zasiada w radach nadzorczych miejskich spółek, aby wyrażać Wrębiakowi swoje zaniepokojenie. Tym bardziej, że Wrębiak będąc burmistrzem także zwalniał ludzi sobie nieprzychylnych, a zatrudniał swoich zwolenników, facebookowych wyznawców i przytakiwaczy, czy byłych radnych, którzy zawsze głosowali tak, jak życzył sobie tego Wrębiak. Ot takie przyganiał kocioł garnkowi, jednak obecna burmistrzyni nie tylko nie zaprzeczyła, że zatrudnia „swoich”, ale także znów nie potrafiła odpowiedzieć swojemu poprzednikowi wprost, że on robił to samo.  

Dało się jednak zauważyć symboliczny progres u Jaskólskiej-Palus, bo chociaż jej odpowiedź była z gatunku „nie mamy pańskiego płaszcza, i co pan nam zrobi” – to przynajmniej zawierała słowa, które wielokrotnie wypowiadał Wrębiak, gdy jeszcze był burmistrzem:

– „Panie przewodniczący, wysoka rado, panie radny, to burmistrz kreuje politykę kadrową w urzędzie miasta, yyy, mmm, yyy… chciałabym w tym momencie zakończyć dyskusję” –  wykrztusiła burmistrzyni Brzegu.

Nawet po tak żałosnej odpowiedzi Jerzemu Wrębiakowi zwyczajnie zabrakło amunicji, bo doskonale wie, jak sam zwalniał i zatrudniał ludzi w urzędzie, czy miejskich spółkach. Wrębiak nie tylko przytaknął Jaskólskiej-Palus, jakoby to burmistrz kreuje politykę kadrową, ale w dalszej dyskusji były burmistrz strzelił sobie samobója.

– „Pani burmistrz, oczywiście ja wiem o tym bardzo dobrze, natomiast mieszkańcy się niepokoją, ponieważ oczekiwali zupełnie innych standardów” – wypalił radny Wrębiak.

W tym miejscu stan słownej rywalizacji pomiędzy byłym włodarzem, a obecną burmistrzynią wynosił 1:1 (chociaż jakościowo bliżej było stabilnego „zero do zera”). Prawdą natomiast jest, że mieszkańcy zmienili w wyborach gospodarza miasta i oczekiwali innych standardów, ale obecnie w zakresie kreowania polityki kadrowej są takie same, jak za rządów Wrębiaka. Zatrudnianie i znajdowanie stołków dla „Krzysiów” lub „Zdzisiów”, zbieraczy znaczków, czy zabawnych inaczej mistrzów w kopiowaniu facebooka, aby stali się prezesami, kierownikami lub innymi ważnymi szychami, bo głosowali w radzie tak, jak ktoś sobie tego życzył lub agitowali w kampanii wyborczej, jest standardem nieakceptowalnym, nieetycznym i niemoralnym. Bez względu na to, kto w ten sposób „kreuje politykę kadrową”. 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama