O indywidualizmie przy pina coladzie

0
Reklama
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA

„Najpierw cię ignorują. Potem się z ciebie śmieją. Potem z tobą walczą.
Na końcu ty wygrywasz.”

Mahatma Ghandi

Odwiedziłam ostatnio przyjaciela z Minnesoty, z którym lubię pogadać o tym i owym i po raz kolejny dałam się ponieść złudnemu przekonaniu, że tym razem nasze spotkanie nie skończy się na debatowaniu o wojnie w Iraku czy roztrząsaniu poczynań gabinetu George’a Busha.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA

Temperatura za oknem przypomina żar wydobywający się z rozgrzanej frytkownicy, więc przynajmniej od przyjacielskich konwersacji oczekiwać by wypadało nieco bardziej „ostudzonych” klimatów. Cóż…najwyraźniej moja miłość do Wyspiańskiego i jego historycznego już „a co tam panie w polityce?” silniejsza jest nawet od pokusy lazurowej wody, wołającej z głębi dekadenckich rozmiarów basenu czy leniwego wygrzewania się na słońcu. Dzięki Bogu, trudno jej jak na razie wygrać z pina coladą, którą i tym razem mój przyjaciel nie omieszkał mnie uraczyć. Rozmowa nasza początkowo obracała się wśród problemów, rzecz by można, błahych (choć ponoć wszystko w tym świecie podlega teorii względności) typu, w którym sklepie mają lepszy camembert lub jak wytresować psa, by nie gryzł skórzanej sofy. Piszę „początkowo”, ponieważ po jakichś piętnastu minutach mój przyjaciel wyskoczył, niczym przysłowiowy Filip z konopi, z zapytaniem, czy oglądałam film pod tytułem „Cała prawda o wojnie w Iraku”. Ja mu na to, że nie, ale że chętnie obejrzę. Mówiąc to, nie miałam oczywiście na myśli „tu i teraz”, czego on najwyraźniej nie zrozumiał, bo już dziesięć minut później zostałam posadzona przed telewizorem, przed którym spędziłam kolejne pięćdziesiąt sześć, czyli jakieś dwie i pół pina colady.  Filmu komentować nie będę. Kto chce, może sobie go obejrzeć i wysnuć własne wnioski. Nie zamierzam również wykorzystywać miejsca tak łaskawie ofiarowanego mi tu przez redakcję na wygłaszanie swoich poglądów na temat Iraku, choć takowe posiadam. Pozwolę sobie jednak skupić na zagadnieniu indywidualizmu, do myślenia nad którym nakłoniła mnie owa wizyta u przyjaciela.
Wiesz, – stwierdził mój przyjaciel – o co zapytałbym Busha, gdybym mógł spotkać się z nim sam na sam? Zapytałbym go, czy zdaje sobie sprawę z tego, że pracuje dla mnie? Czy pamięta, że to między innymi za moje pieniądze rządzi społeczeństwem, którego opinii nie respektuje? Czy wie, że ze swoich poczynań odpowiada również przede mną? Przed obywatelem tego kraju.
Fajnie – mówię mu – ale szansa na to, że kiedyś spotkasz się z prezydentem jest, powiedzmy sobie szczerze, nikła.
Wiem – kontynuuje on, niezbity z tropu. – Dlatego zebrałem podpisy pod listem, który napisałem i wysłałem do Białego Domu.  Przynajmniej tyle zrobić mogę.
Mieszkając w Los Angeles, co krok spotykam się z podobnym podejściem. Być może dlatego, że południowa Kalifornia jest miejscem bardzo liberalnym, choć tak naprawdę nie chodzi tu o to, po której stronie barykady kto stoi. Co krok napotykam różne formy indywidualnego zaangażowania w sprawy dotyczące problemów społecznych. Amerykanie mają to wpajane od dziecka. Już we wczesnych latach szkolnych uczeni są praw jednostki do godnego życia w społeczeństwie. Jako brzdące tłuką na pamięć tekst preambuły do konstytucji, której już pierwsze słowa: „We the People of the United States” („My, naród Stanów Zjednoczonych”), świadczą o tym, że tak naprawdę w państwie demokratycznym najbardziej liczą się ci, którzy to państwo stanowią, a nie ci, którym wydaje się, że skoro doszli do władzy, nie muszą respektować tych, którzy ich do sprawowania owej władzy powołali.
Dzisiejsza polska scena polityczna pełna jest arogancji, buty i braku jakiegokolwiek szacunku dla opinii publicznej. Cóż, rządy mijają, arogancja nie popłaca, ale przecież, jak to kiedyś pięknie powiedział Horacy: „za wszystkie głupstwa królów płacą ich narody”. Dlatego piszmy listy do prezydenta kochani, bo to nasz głos się liczy. Politycy mijają, naród trwa.

Pozdrawiam ze słonecznej Kalifornii
Patrycja Hawrylciów

Reklama
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA