Kościół wszelkiej pomocy cz. 3

0
Reklama

 Bezpieczny azyl pod krzyżem

„Orzech”, O. Adam Wiktor i inni

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Późnym popołudniem w piątek 29 sierpnia 1980 roku ksiądz Stanisław Orzechowski odprawił mszę świętą w zajezdni przy ulicy Grabiszyńskiej. Był pierwszym kapłanem, który przyszedł do zajezdni „Orzech” jak pieszczotliwie księdza Stanisława nazywają starzy znajomi i studenci – znalazł się w zajezdni dzięki Maciejowi Ziębie.

 Maciej był wtedy wiceprezesem KIK i pośredniczył w kontaktach między strajkującymi a Kościołami. „Orzech” pamięta szczegóły nastrój tej mszy – niezwykłe ożywienie jej uczestników, spowied? strajkujących, której słuchał w autobusie.

Nie bez znaczenia było napięcie związane z sytuacją polityczną –strajkujący obawiali się pacyfikacji protestu. Sierpniowy „staż” sprawił, że został kapelanem dolnośląskiej „Solidarności”. Jego autorytet wśród ludzi „Solidarność” ustalił październik 1980r., kiedy przyłączył się głodówki kolejarzy protestujących w lokomotywowni na Brochowie. Zrobił to wbrew stanowisku władz Kościelnych. „Orzech” pochodził z kolejarskiej rodziny. To był zawód jego ojca, brata, a potem nawet bratanków. O swoich korzeniach i tradycji, która go ukształtowała, często mówił o kazaniach.

W latach 1981/82 uczestniczył w najważniejszych wydarzeniach życia związku. W sierpniu 1981 roku po raz pierwszy „Orzech” poprowadził wrocławską pielgrzymkę na Jasną Górę.

Zaufanie, jakim powszechnie cieszył się wśród ludzi „Solidarności” sprawiło, że to właśnie w „jego” Kościele 13 grudnia 1981 roku ukryto urządzenia poligraficzne wyniesione z siedziby dolnośląskiej „Solidarności”. Kościół „Orzecha” stał się w latach stanu wojennego, aż po rok 1989, ośrodkiem pomocy dla internowanych i represjonowanych działaczy opozycji Solidarnościowej. Był miejscem, gdzie można się było bezpiecznie spotkać „knując” przeciwko władzom stanu wojennego.

Bez przerwy pełnił funkcję duszpasterza akademickiego, gdzie studenci kolejnych roczników regularnie obok nauk religijnych uczestniczyli w kursach na temat „białych plam” w polskiej historii, literaturze, naukach społecznych i politycznych.

 W 1984 roku w kościele przy Bujwida tysiące wrocławian i Dolnoślązaków z innych miast witały powracających z więzień przywódców dolnośląskiej „Solidarności”. Prowadzone przez „Orzecha” pielgrzymki na Jasną Górę stały się w latach 80-tych miejscem wielkich rekolekcji na temat etyki życia społecznego i polskiej historii.

Kiedyś do arcybiskupa Henryka Gulbinowicza przyszli szefowie wrocławskiej SB z pretensjami, że pielgrzymka –to jedna wielka manifestacja polityczna na rzecz „Solidarności”. odpowiedź Księdza Kardynała była zdecydowana: tak jak my uważał, że ludzie niosą do Częstochowy, do Matki Boskiej wszystko, co mieści się w ich sercach. A wtedy nieśli pragnienia dotyczące „Solidarności” i wolności. Mieli prawo je manifestować –opowiadał Ksiądz Andrzej Dzielak, który obok dominikanina o. Ludwika Wiśniewskiego i jezuity, nieżyjącego już o. Adama Wiktora, należał do grupy duchownych najaktywniej wspierających dolnośląską opozycję demokratyczną. W swojej działalności i katechezach Ksiądz Stanisław Orzechowski stale jako przykład wskazywał papieża Jana Pawła II. Odwołując się do jego wypowiedzi nawoływał by naśladowanie papieża przejawiało się w czynach, w życiu społecznym.

To był wątek katechez „Orzecha”, do którego stale nawiązywał również po 1989 roku. Do dziś nie tylko ja dobrze pamiętam „tajne” dni skupienia, które w spartańskich warunkach przeżyła dość liczna i starannie wyselekcjonowana grupa z całego Dolnego Śląska. Odbyły się w zamkniętym Klasztorze, „gdzieś” w jeleniogórskiej głuszy.

Ekstremalne testy „Orzecha” wypełniły każdą minutę naszego odkrywania siebie i przyszłych dni. Po licznych próbach, ćwiczeniach i wykładach, w których uczestniczył m.in. Jasiu Waszkiewicz, w dużej celi byłego więzienia gdzie Niemcy w czasie wojny wykonywali setki wyroków śmierci, każdy z nas pisał zupełnie poważnie swój obszerny testament. Tak jakby nad tamten, każdy z nas miał być nieodwracalnie stracony. Były to chwile zaglądania sobie głęboko na samo dno duszy. Że warto to czynić, dziś wie o tym nie tylko „Orzech”. O. Śp. Ojcu Adamie Wiktorze wspaniałym człowieku, patriocie i duchownym należałoby napisać kilka artykułów i to zawsze było by zbyt mało.

Zbigniew Oliwa

Reklama