Co dalej, Panie Marszałku?

0
Reklama
Materiał wyborczy KOALICYJNY KOMITET WYBORCZY KOALICJA OBYWATELSKA
Materiał wyborczy KWW Krzysztofa Grabowieckiego

Czasem z pozoru mało ważne wydarzenia stają się impulsem, iskierką, która doprowadza do całego ciągu istotnych zdarzeń. Zdarzeń, których konsekwencji nikt nie mógł przewidzieć, nad którymi potem już nie można zapanować.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Materiał wyborczy KWW ŁĄCZY NAS BRZEG - GRZEGORZ CHRZANOWSKI
Materiał wyborczy KWW ŁĄCZY NAS BRZEG - GRZEGORZ CHRZANOWSKI

Często tak właśnie dzieje się w świecie polityki. Takim impulsem może być niepotrzebnie wypowiedziane przez polityka stwierdzenie, zdanie czy opinia. Może też być celowe działanie, intryga, którą chciało się ukryć, ale niestety, jak to w życiu bywa, przez przypadek wszystko wychodzi na jaw, zupełnie jak przysłowiowe szydło z worka. O ile w pierwszym przypadku nieszczęśnik, któremu „wymskły się” nieszczęśliwe słowa może tylko rozpaczać, o tyle w drugim mamy do czynienia już z większym stopniem świadomości popełnianego czynu. Wtedy o takim polityku mówi się, że może mieć pretensje tylko do siebie i na ogół określa się go mianem „skończonego”. Przykładów tego typu w naszym lokalnym czy krajowym życiu politycznym jest mnóstwo. Wystarczy przypomnieć sobie choćby premiera Cimoszewicza, który podczas powodzi w 1997 roku wypalił przed kamerami, że powodzianie sami sobie winni, bo się nie ubezpieczyli. Jak się skończyło, zwłaszcza dla jego ugrupowania, to wszyscy pamiętamy. Innym przykładem, ale już nie wypowiedzi, tylko konkretnych działań, mogą być sławetne już nalepki do piwa i nieodparta chęć jednego brzeskiego radnego do ich kolekcjonowania. Jak pamiętamy, w ten sposób tłumaczył niezgodny z prawem proceder handlu alkoholem bez koncesji. Jak skończył, też chyba pamiętamy. Ostatnio mamy do czynienia z podobnymi wydarzeniami. Dotyczą one szczebla regionalnego i jest z nimi związany pewien, kiedyś umundurowany, brzeżanin. Ale po kolei. Przypomnijmy całe zdarzenie, bo jak zwykle w świecie polityki wiele faktów, zdarzeń i informacji wzajemnie się wyklucza i nachodzi na siebie. Powodując, że normalny, nie interesujący się polityką, człowiek może się co najmniej zagubić.

 

Tak więc od początku. Jakiś czas temu. Na początku roku. Marszałek naszego województwa Józef Sebesta postanowił uhonorować samorządowców pamiątkowymi medalami z okazji 20-lecia pierwszych wolnych wyborów do rad gmin. Szkoda, że nie powołał komisji. Wyznaczył tylko osobę, doradcę, który miał taką listę wraz z samorządami gminnymi i powiatowymi tworzyć. Został nim Janusz Wójcik, znany z obrony województwa opolskiego. Już w maju w naszym powiecie taka lista została stworzona, zweryfikowana i wysłana do odpowiednich instytucji, mających zająć się zorganizowaniem uroczystości, na której wręczono by owe medale. Uroczystości przeniesiono z wiadomych przyczyn na jesień. I nagle doszło do „dziwnych” zdarzeń. Lista nagle rozszerzyła się o parę osób oraz przy okazji skurczyła o jedną. Wykreślono z niej Wojciecha Huczyńskiego. Cóż! Może on nie taki zasłużony. Może dopisane osoby, jak na przykład Kazimierz Kozłowski, Maria Wojtczak, Janusz Pikor albo Janusz Jakubów, są bardziej godne i zasłużone. Tak to bywa. Nic nadzwyczajnego! Niestety dla pewnej osoby, o której za chwilę, sprawą zainteresowały się media regionalne. Dziennikarze radiowi i telewizyjni zaczęli zadawać pytania. Ponieważ marszałek był nieobecny, padło na panią rzecznik. Ta odesłała do doradcy. I tu wybuchła afera. Janusz Wójcik przyciśnięty do muru powiedział prawdę.

Listę zmodyfikował, czyli wykreślił, a potem dopisał, Krzysztof Puszczewicz. Dla niezorientowanych krótkie info: emerytowany podpułkownik Służby Więziennej, były dyrektor brzeskiego więzienia, a obecnie Dyrektor Generalny Urzędu Marszałkowskiego i szef brzeskiej Platformy Obywatelskiej. Zapyta ktoś: dlaczego afera? Boże! Przecież taki dyrektor mądry musi być! Jak on wskaże osobę, to chyba wie, o czym mówi! Jak on każe wykreślić, to tym bardziej! Problem jednak dość duży pojawił się, kiedy wrócił marszałek Sebesta. Okazało się, że on o niczym takim nie wiedział. Publicznie stwierdził, że to karygodne. Zapowiedział, że ukarze winnych, i że powoła wewnętrzną komisję, która zbada całą sytuację. Pani rzecznik, pytana o z zaistniałą sytuację, bagatelizowała ją, a w razie pytań dalej odsyłała do doradcy Wójcika. Ten z kolei zwalał wszystko na Puszczewicza. Ten ostatni… przyznał się do modyfikacji list, ale jednocześnie podsumowywał, że stał się kozłem ofiarnym, a tak w ogóle to wszystko przez to, że Huczyński myśli, że jest on jego kontrkandydatem w wyborach na burmistrza. Pomijając, że tłumaczenie godne kilkulatka przyłapanego na złym uczynku, warto podsumować wszystkie opisane przez media zdarzenia i odpowiedzieć sobie na parę pytań. Wygląda bowiem na to, że w trakcie nieobecności marszałka dyrektor Puszczewicz próbował wykorzystać swoje stanowisko do dokładnie zaplanowanej przez siebie intrygi politycznej. Wymuszając na Januszu Wójciku zmianę list, w swoim oczywiście rozumieniu polityki i służby publicznej, dokonał dwóch ważnych rzeczy. Po pierwsze doprowadził do wykreślenia z listy swojego przeciwnika w wyborach. Pewnie chciał pokazać takim zachowaniem władzę, jaką rzekomo posiada. Po drugie zrealizował obietnice pewnie dane innym lokalnym politykom w postaci doprowadzenia do ich odznaczenia.

Ważny przy tej okazji jest też zapewne termin wręczania takich odznaczeń, czyli początek najbliższej kampanii wyborczej i możliwość zaistnienia w niej za publiczne pieniądze. Przy tej okazji dyrektor Puszczewicz postąpił wbrew zasadom, które ustalił sam marszałek, decydując, że kandydatów na takie odznaczenia desygnują samorządy, a nie prywatne osoby. Może ktoś powiedzieć: To sprawa polityków. Biją się o jakieś odznaczenia. Niech się zagryzą. Tylko tak jest z pozoru. To sprawa zasad. Mamy do czynienia z nielojalnością urzędnika wobec jego przełożonego.

Mamy też do czynienia z wykorzystywaniem swojej funkcji do prywatnych celów. Mamy wreszcie do czynienia z brudną i nieetyczną postawą wysokiej rangi urzędnika, który aspiruje do różnych wysokich stanowisk, jak burmistrz czy członek zarządu województwa. Znając jeszcze metody postępowania dyrektora Puszczewicza wobec innych osób, także wobec naszej redakcji (o których już niebawem będziemy pisać), nie sposób nie zadać sobie pytania: Co taki człowiek będzie wyczyniał mając naprawdę realną władzę? Odpowiedź jest chyba oczywista. Jednak jest nadzieja. Może te zdarzenia okażą się podobne w skutkach dla Puszczewicza jak dla przytoczonego na wstępie byłego już brzeskiego radnego albo premiera Cimoszewicza. Wszystko w rękach marszałka. Albo okaże się prawdziwym urzędnikiem samorządowym i wyciągnie dotkliwe konsekwencje, albo będzie lojalnym członkiem Platformy Obywatelskiej…  i zamiecie sprawę pod dywan.

Zygmunt Stary
PS. Panie Marszałku, niedługo wybory, należy się chyba zastanowić?

Karykatura: Tees
 

Reklama
Materiał wyborczy KWW ŁĄCZY NAS BRZEG - GRZEGORZ CHRZANOWSKI
Materiał wyborczy KWW ŁĄCZY NAS BRZEG - GRZEGORZ CHRZANOWSKI
Materiał wyborczy KWW ŁĄCZY NAS BRZEG - GRZEGORZ CHRZANOWSKI
Materiał wyborczy KWW Krzysztofa Grabowieckiego