[VIDEO] Będziemy podbijać świat muzyką

0
Reklama

Rozmowa z Kamilem Bednarkiem, wokalistą zespołu Star Guard Muffin, uczestnikiem tegorocznej edycji programu „Mam Talent”

 

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

 

Krystian Ławreniuk: Jak to się stało, że Star Guard Muffin zagrało na takiej imprezie jak otwarcie sali sportowej w Mąkoszycach?
Kamil Bednarek: Na tę imprezę zaprosił nas Dariusz Byczkowski, dyrektor II LO. Dlatego tutaj dzisiaj jesteśmy. Jest nam bardzo miło z tego powodu. W końcu to rodzinne strony.


K.Ł.: Rodzinne strony?
K.B.: Znaczy ja pochodzę z Lipek, ale wszyscy jesteśmy z tych okolic, w tym sensie to będą zawsze nasze rodzinne strony.
K.Ł.: Pamiętam was bodajże sprzed półtora roku, z koncertu, który zagraliście w nieistniejącym już klubie Energique. Wtedy byliście jedną z wielu kapel grających w Brzegu. Dziś jesteście jednym z najbardziej rozpoznawalnych zespołów w okolicy. Co zaważyło na tym sukcesie?
K.B.: Przede wszystkim pasja. Wszyscy się dzięki niej rozwijamy. Ta energia, którą przekazują chłopaki z zespołu, odbierana jest bardzo pozytywnie. Ja wiem od ludzi, którzy przychodzą na nasze koncerty, że czują ten klimat, który stwarzamy. Tych, którzy to mówią, z koncertu na koncert robi się coraz więcej. Teraz, dzięki programowi „Mam Talent”, otworzyły się przed nami nowe możliwości. Ten występ też miał na nas duży wpływ. Jesteśmy już gotowi na duże sceny. Wydaliśmy płytę. To wszystko złożyło się na to, że jesteśmy jakoś w centrum zainteresowania.
K.Ł.: Ta płyta jest już do kupienia?
K.B.: Będzie w sprzedaży od listopada.
K.Ł.: Jak to się stało, że spotkaliście się w takim składzie? Nie jesteście przecież ani z tych samych miejscowości, ani z tej samej szkoły.


K.B.: Spontanicznie. Kiedyś u mnie w szkole, w Starym Ogólniaku, były próby do jakiegoś przedstawienia. Ja wtedy dopiero zaczynałem z muzyką. Grałem tam coś z naszym klawiszowcem Radkiem Szyszkowskim i postanowiłem, że coś do tego też zaśpiewam. Strasznie mnie to wtedy zafascynowało, że z tych prostych dźwięków nagle zaczyna się składać cała kompozycja. Od tamtej pory marzyłem o tym, aby mieć zespół. To wszystko, co stało się później, było właściwie wielkim przypadkiem. Nikogo nie szukałem na siłę. Po prostu z biegiem czasu doszedł do nas basista Kuba Wojciechowski, później Maciek Pilarz, nasz perkusista, z czasem Szymon Chudy. Wiadomo, na początku to nie było nic niezwykłego, ale chłopaki włożyli w to tyle serca, że teraz brzmi to naprawdę wspaniale. Wielki szacunek dla nich za to. Bardzo się cieszę, że możemy razem grać.
K.Ł.: Jak powstała nazwa zespołu? Musisz przyznać, że jest dość nietypowa.
K.B.: Najczęściej spotykamy się z pytaniem „a co wy jesteście ze Stargardu?”. Stargard Muffin (śmiech). To był jakoś tydzień do koncertu, a my nie mieliśmy jeszcze nazwy. Każdy na takiej spinie zastanawiał się nad nią. Ja byłem wtedy u rodziny. Leżałem zmulony na materacu i patrzyłem sobie w gwiazdy. Nie było żadnych świateł, więc było widać całe niebo. Pomyślałem sobie, że to będzie takie śmieszne, że obrońcy gwiazd. Coś takiego nie bardzo serio. Mieliśmy później zmienić tę nazwę, ale jak widać została. Może nie jest jakaś cudowna, ale mi się podoba to, że jak wpisujemy w Google Star Guard Muffin, to nie wyskakuje nic oprócz nas.  
K.Ł.: Dlaczego zdecydowałeś się tworzyć właśnie muzykę reggae?
K.B.: Dlaczego reggae… No to dość dziwna sprawa. Wiesz, ja nigdy nie słuchałem tej muzyki. Nie lubiłem jej nawet. Wydawała mi się taka strasznie prosta. Ale na pewnej imprezie ktoś mi puścił jeden kawałek, który… po prostu przeszedł przeze mnie.
K.Ł.: Pamiętasz, co to był za kawałek?
K.B.: Tak, pamiętam. To był kawałek Juniora Kellyego „Rasta Should Be Deeper”. On był taki zupełnie inny, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Później zacząłem słuchać polskich składów. Coraz więcej i więcej, aż w końcu zacząłem sam tworzyć. Teraz każda piosenka, która powstaje, jest inspirowana życiem – nie potrafię inaczej. Wiesz… cieszę się, że mogę się dzięki temu rozwijać. Chcę związać z tym przyszłość, jestem tego pewny.
K.Ł.: Teraz jest chyba twoja wielka szansa. Program „Mam Talent” jest niesamowitą promocją.
K.B.: To prawda. Mogłem się dzięki temu pokazać szerszej publiczności. Gdzie indziej miałbym taką publiczność jak w programie puszczanym w sobotę wieczorem, oglądanym przez miliony ludzi? To było coś niesamowitego.
K.Ł.: Udział w tym programie był przemyślaną czy spontaniczną decyzją?
K.B.: Spontaniczną. Ja myślałem o tym, że chcę się sprawdzić w takim programie. Zmierzyć się z tym. Któregoś dnia popatrzę na stronę i widzę, że kurcze 24 kwietnia był casting, minęło już, no szkoda. Nagle okazało się jednak, że przez powódź to wszystko się pozmieniało i casting został przeniesiony na bodajże 20 maja. Więc pojechałem.
K.Ł.: Na występ w „Mam Talent” przygotowałeś bardzo nietypowy kawałek. Skąd taka decyzja?
K.B.: Zanim zacząłem śpiewać reggae śpiewałem właśnie takie piosenki jak ta Kurta Nilsena. To był właściwie taki eksperyment. Nigdy nie słyszałem tego w klimatach reggae. W sumie to pierwszy raz wpadło mi do głowy, aby coś tak przerobić. Myślę, że fajnie to wyszło.
K.Ł.: Na pewno było to niesamowicie oryginalne. Wyglądałeś na takiego uduchowionego na tej scenie.
K.B.: (śmiech)
K.Ł.: Niedługo płyta, a co dalej?
K.B.: Będziemy podbijać świat muzyką.
K.Ł.: Gdzie będzie można w najbliższym czasie was posłuchać?
K.B.: Najprawdopodobniej na Otrzęsinach w Opolu 13 października. 14 października w Toruniu. Teraz w ogóle tyle się koncertów zrobiło, tak nagle. Najfajniejsze jest to, że będziemy grali właściwie z naszymi muzycznymi autorytetami. Naprawdę się z tego niesamowicie cieszę.
K.Ł.: A kiedy będziemy mogli ponownie zobaczyć cię w „Mam Talent”?
K.B.: W „Mam Talent” wystąpię 13 listopada.
K.Ł.: Zatem dzięki piękne i powodzenia.

Reklama