Prywatyzacja z ludzką twarzą

0
barcickim.jpg
Reklama

Chwilę po tym, jak wybuchła u nas demokracja i wprowadzono zasady wolnorynkowe w gospodarce okraszając je liberalną terapią szokową, Polacy przekonali się na własnej skórze, z czym tak naprawdę wiąże się ta cała „wolność”. Tabuny bezrobotnych, całe regiony pozbawione jakichkolwiek perspektyw i zupki „kuroniówki”. Brzeg i okolice były szczególnie dotknięte problemem bezrobocia. Wiele zakładów upadło lub w znacznym stopniu ograniczyło produkcję. W dramatycznej sytuacji, w co dziś trudno niepamiętającym tamtych czasów uwierzyć, była także brzeska „Odra”. Pamiętam, że pracownicy borykających się z brakiem zbytu „cukierków” sprzedawali  słodycze na okolicznych targowiskach wprost z zakładowych „nysek”.
       Na początku lat dziewięćdziesiątych problemy ekonomiczne państwowych przedsiębiorstw rozwiązywało się w bardzo prosty sposób – lekiem na całe zło była prywatyzacja. Zwykle ta dzika, która polegała na pozbyciu się wszystkiego, co państwowe za marne grosze. Obecny unijny komisarz, Janusz Lewandowski, pełnił w rządzie Bieleckiego i Suchockiej funkcję ministra przekształceń własnościowych. Sprzedawał państwowe firmy niczym komornik meble podczas eksmisji. Zasłynął on wówczas stwierdzeniem, że wartość przedsiębiorstwa jest taka, jaką zaoferuje inwestor. Była to odpowiedź na protesty związkowców z  jednej z prywatyzowanych firm, którzy twierdzili, że sprzedaje się ich firmę za cenę niższą niż wartość jednej z linii produkcyjnych dopiero co w zakładzie zainstalowanej. Nic dziwnego, że podobnego losu chcieli uniknąć pracownicy brzeskiej „Odry”. W 1993r. większość pracowników zakładu zainwestowała swoje oszczędności, a często także zaciągała bankowe kredyty na zakup udziałów swojej firmy. „Odra” przekształciła się w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, której właścicielami byli pracownicy. Akcjonariuszom zależało przede wszystkim na utrzymaniu swoich miejsc pracy. Sporo wówczas ryzykowali. Nikt nie mógł być pewien sukcesu, a atmosfera, jaka towarzyszyła tej prywatyzacji z ludzką twarzą, nie była na pewno przyjazna. Słychać było opinie, także ze środowisk związanych z ówczesnym wojewodą, że to nie ma sensu. Zakład nie poradzi sobie bez inwestora strategicznego, który zainwestuje mnóstwo pieniędzy.  Nawiasem mówiąc wiara w szczere chęci strategicznego inwestora doprowadziła kilka lat później do ruiny   brzeską olejarnię.
       Po latach wiemy, że to nie jakiś „strategiczny” dobry wujek z workiem pieniędzy jest gwarancją rozwoju i dobrej kondycji przedsiębiorstwa, ale dobre zarządzanie i determinacja pracowników, a zarazem właścicieli. To właśnie pracownicy „Odry” najwięcej ryzykowali podejmując decyzję o zakupie udziałów. To oni przez całe lata rezygnowali z należnych im dywidend przeznaczając cały wypracowany zysk na kolejne inwestycje. Dziś znów przed zakładem stoi widmo przejęcia przez „strategicznego inwestora”. Prezes Jutrzenki otwarcie mówi, że jest zainteresowany przejęciem 100% udziałów „Odry”. Spekulacje na temat jego zamiarów po przejęciu firmy nie napawają optymizmem. Priorytetem dla pana Kolańskiego z całą pewnością nie będzie utrzymanie miejsc pracy, a raczej wyciągnięcie z przejętego zakładu jak największych zysków. Pomijając możliwe zyski z przejęcia znanych na rynku od lat marek warto wspomnieć, że „Odra” jest też właścicielem kilku nieruchomości na terenie Brzegu, których sprzedaż pokryłaby dużą część zainwestowanych w skup akcji pieniędzy. Cena, jaką oferuje on akcjonariuszom spółki za akcje  jest bardzo wysoka, ale odpowiada ich rzeczywistej wartości.
       Wierzę, że kolejne zawirowania wokół „Odry” skończą się dla niej dobrze i wszyscy tam zatrudnieni utrzymają swoje miejsca pracy. Niepokojąca jest jednak atmosfera panująca w zakładzie i stosunek do ludzi, którzy zdecydowali się swoje udziały sprzedać albo tylko wyrazili taką chęć. Mają do tego pełne prawo, a dyscyplinarne zwolnienia zasłużonych pracowników są wyrazem desperacji pani prezes i zarządu. Zakład już raz uratowała autentyczna solidarność wszystkich członków załogi. Wyrzucanie za burtę ludzi o odmiennych poglądach firmy nie uratuje.

 

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Reklama