Za świąteczne słodkości – zapłaciliśmy słono!

31
Reklama

W Polsce najdrożej

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Wprawdzie już zdążyłem dojść do siebie po wielkanocnym obżarstwie, ale ponowne zainteresowanie się tematem „konsumpcji” wywołały we mnie… ostatnie zachwyty władzy (tej państwowej), nad kondycją polskiej gospodarki.

 

Ta (władza), niemiłosiernie się cieszy z ostatnich danych GUS, dotyczących wyników produkcji i sprzedaży towarów na wewnętrznym rynku. Wprawdzie rząd już nie mówi o „zielonej wyspie”, jednak nadal się chwali tym, czego to on (ten rząd) dla nas dobrego nie zrobił. Ponoć, dzięki koalicji PO-PSL, Polacy są już tak bogaci, że wykupują w sklepach prawie wszystko, co im wpadnie w łapy. Zdaniem ministerialnych „fachowców” sprzedaż detaliczna w marcu (tym marcu) gwałtownie wzrosła (w porównaniu z zeszłym marcem), bo prawie o 10%. Z danych wynika, że nasi rodacy panicznie wykupują żywność, materiały budowlane, telewizory, sprzęt AGD, dywany, meble, panele, urządzenia ogrodnicze, krany, rury kanalizacyjne, itp. Ja osobiście, jakichś wielkich kolejek przed sklepami nie zaobserwowałem. Jednak z interpretacją tych rewelacyjnych ”danych” chętnie bym podyskutował. Wartość sprzedaży, w porównaniu z zeszłorocznym marcem – faktycznie wzrosła (dokładnie o 9,4%). Ale należy przypomnieć, że przez ostatnie dwanaście miesięcy, ceny większości produktów poszybowały ostro w górę, nawet o kilkanaście procent.

 

Baju, baju – będzie w raju!

Ładny mi to wzrost! O kilka całych procent podrożały wszystkie towary przemysłowe. W tym roku, na długo przed świętami, znacząco wzrosły ceny słodyczy, ciast, kiełbasy, wędlin, owoców, warzyw, a nawet kwiatów. Ponoć tylko boczek, i to ten tłusty, chwilowo potaniał. Mój ulubiony dżem podrożał z 2,55 zł na 2,96; kiełbasa z 2,79 na 3,15, a ulubione jabłka z 3,50 na 4,50 złotego. O cukrze, który w kilka tygodni zrobił się z 3,00 na 5,99 (importowanym z Niemiec) – nie wspomnę. A paliwa? Przez rok ich cena urosła o 15%. Ceny podstawowych produktów żywnościowych wzrosły średnio od 13 do 23% (a miało być 0,4%!). Ogólnie biorąc, produkty pierwszej potrzeby podrożały znacząco. Większość Polaków nie kupuje płaszczyków, butów, pralek, mebli i telewizorów z powodu zmieniającej się technologii lub mody, tylko dlatego, że te stare, te sprzed 20-30 lat, już im się zużyły, zepsuły lub połamały. To nie rosnące zarobki i podnoszący się standard życia, najczęściej zmuszają nas do robienia zakupów. To zwyczajny głód, rozpacz i bieda. W Polsce, jeden produkt kupowany jest kosztem innych usług, potrzeb i zakupów. Oszczędzamy na odzieży, książkach, gazetach, na wypoczynku, na dentyście, lekarstwach i zdrowiu. Tymczasem rząd ekscytuje się danymi GUS-u, jakby sam osobiście coś wyprodukował i  sprzedał. Politycy zapominają, że zakupy dokonywane przez połowę Polaków związane są z wyrzeczeniami. W wielu wypadkach, to dzięki nim (tym wyrzeczeniom), rodzice mogą kupić swoim pociechom klocki, latarkę, huśtawkę, piłeczkę, buciki, ciasteczko czy loda. A rząd? Ten dobrze się ma i nadal świetnie się bawi.

 

Czego to ludzie nie wymyślą

Tymczasem, Polska Agencja Prasowa donosi, że jeszcze w tym roku, na kilku stadionach  piłkarskich w Polsce, powstaną (uwaga!) – sale sądowe. W wyodrębnionych pomieszczeniach obiektów sportowych prowadzone będą rozprawy w drobnych sprawach (w trybie uproszczonym), przeciwko tzw. stadionowym chuliganom. Faktycznie, zdemolowanie kilkudziesięciu sklepów, tysiąca ławek, pobicie kilkunastu osób lub zamordowanie przypadkowego gapia, to są te drobne sprawy. Gdzie będą sądzone osoby oskarżone o poważne przestępstwa – agencja nic nie wspomina. Minister sprawiedliwości jest ze swego pomysłu zadowolony i twierdzi, że podobne rozwiązanie (z powodzeniem), zastosowano już w kilku krajach. My, zwyczajni śmiertelnicy, czekamy teraz na otwarcie kolejnych filii sądów. Według mojej wiedzy, powinny one zostać uruchomione: w gimnazjach, supermarketach, dyskotekach, na dworcach kolejowych i na ruchliwych ulicach. Dobrym rozwiązaniem mogą okazać się mobilne sądy-autobusy.  Miejmy na dzieję, że kolejne „Orliki” nie będą otwierane w opustoszałych siedzibach sądów.

Marek Popowski

 

Reklama