Pierwszy rock!

0
shadowmore2__26_.jpg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

 

28.05.2011 r. Klub Semafor obchodził swe pierwsze urodziny. Jak na miejsce to przystało było głośno, energetycznie, szalenie i z niemałą dozą humoru.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Reklama
Reklama
Reklama

 

Gdy nie wiadomo o co chodzi, ktoś pod wpływem pozytywnych emocji dokonuje rzeczy dziwnych i irracjonalnych, przechodząc granicę tak zwanej normalności i wprawiając wszystkich w stan osłupienia i zadziwienia zwykle jest na to tylko jedno słowo, a w zasadzie zlepek słów – „rock’n’roll”. Pod te pojęcie podchodzi jazgotliwa muzyka połączona z krzykiem i podkręconymi do oporu pokrętłami głośników. Swego czasu gitarzysta pioniersko punkowego zespołu The Stooges z przełomu lat 60-tych i 70-tych rzekł słowa: „jeżeli ta muzyka jest tak prosta po prostu musi być głośna”. Muzycy wspomnianej kapeli w zatraceniu i amoku energetycznej gry niejednokrotnie nawet nie zauważali, że ich pokaleczone o struny dłonie krwawią. Najważniejsza była energia, dzwoniące okna sal koncertowych i potężna wibracja. Choć prostota rockowych brzmień jest sprawą dyskusyjną i nie do końca odpowiada co niektórym podgatunkom to owa hałaśliwość jest elementem, który sprawdza się po dziś dzień. Pod terminem „rock’n’roll” kryje się w końcu subkultura czy raczej cała grupa subkultur stawiających na piedestały swoje ulubione zespoły i wplatających muzykę w filozofię życiową i styl bycia.

 

I w naszym mieście nie brakuje rock’n’roll’owców. Od pewnego czasu epicentrum rockowych trzęsień ziemi i swoistym azylem dla długowłosych preferujących skórzane kurtki i przyciężkie obuwie typu glany stał się zlokalizowany przy ul. towarowej Klub Semafor. Trafione miejsce, przy torach i dość daleko od zabudowy mieszkaniowej sprawiło, że decybele nikomu tu nie przeszkadzają. Formuła funkcjonowania lokalu zezwalająca na występy każdemu chętnemu i jednocześnie darmowy wstęp dla słuchaczy zaowocowały częstymi koncertami rodzimych jak i przyjezdnych kapel. Choć Semafor otwarty jest na wszelkie gatunki muzyczne o czym poświadcza fakt, iż na jego scenie pojawiały się także zespoły jazzowe czy nawet dj, to jednak po pierwszym roku funkcjonowania przylgnęła do niego etykietka z cięższymi brzmieniami. Stał się miejscem gdzie wystąpiły chyba wszystkie brzeskie formacje rockowe, niektóre nawet niejednokrotnie. Rock’n’roll’owa energia wyrażała się nie tylko w muzyce ale i zarzucaniu głowami i punkowym tańcu zwanym pogo polegającym na wzajemnym popychaniu się i odbijaniu od innych uczestników szaleńczego młyna. Niewątpliwie pod tym względem klub zdobył sobie już odpowiednią renomę i cieszy się dużym zainteresowaniem miłośników tego typu rozrywki.

Z okazji pierwszych urodzin lokal przygotował niemalże mini festiwal rodzimych kapel ściągając całkiem sporą rzeszę brzeżan. Małe wnętrze wprost nie mogło wszystkich pomieścić stąd część ludzi zgromadziła się w jego pobliżu wypełniając cały ogródek piwny. Pewną spontaniczną atrakcją stała się grupa młodych metalowców, którzy malując twarze czarnym barwnikiem i wypełniając usta krwiopodobnym płynem dawali imprezie posmak słynnego gotyckiego Castle Party w Bolkowie. Scena zadrżała po raz pierwszy pod wpływem dźwięków serwowanych przez Emanację. Prezentujący niejednolite spektrum brzmieniowo gatunkowe zespół występuje w naszym mieście od dobrych kilku lat podczas, których zrobił wyraźne postępy w kwestii warsztatu muzycznego. Techniczne riffy wygrywane na dwóch gitarach elektrycznych wciągnęły pod scenę pierwszych tańczących. Wokalista poza konwencjonalnym wokalem zademonstrował trochę rapu i growlu, a więc warczącej gardłowej techniki śpiewu zarezerwowanej dla najcięższych gatunków muzycznych. Formacja wygrała także dwa energetyczne utwory instrumentalne lecz ze względu na ograniczoność czasu i napięty grafik imprezy musiała ograniczyć się ledwie do kilku kompozycji.

Kolejny wstrząs zafundował Shadowmore – metalowa kapela spod znaku czarnej odzieży, długich włosów i szatańskich pozdrowień. Pod sceną dosłownie zawrzało. Grupa ma już sporą grupę oddanych fanów, którzy znają jej teksty i całkowicie zatracają się w szaleńczym pogo i zarzucaniu głowami. Zespół wlewa nowe życie w zdawało by się wytarte heavy czy trash metalowe schematy i raczy słuchacza potężną dawką szczerej świeżości. Warto tu nadmienić, że jest to jeden z młodszych brzeskich składów. Pomimo niedługiego doświadczenia metalowcy radzą sobie naprawdę nieźle w tym wymagającym gatunku i pozwalają sobie na nagłe zmiany akcentów w rytmie.

Po mrocznym występie na scenę padło jasne światło reflektora. Ziemia bynajmniej nie przestała drżeć. Wstrząsało ale też przyjemnie bujało. Kolejna młoda brzeska kapela – Breedroom zaoferowała brzmienia w estetyce rap metalowej czy nu metalowej przywodząc na skojarzenia formację Limp Bizkit. Zwrotki osnute wokół basu i rytmicznej perkusji i zabarwione niewinną melodią wygrywaną na gitarze elektrycznej wybuchały w refrenach w prawdziwą furię. Podobnie rapujący wokal przechodził wówczas w histeryczny krzyk. Atutem zespołu są niebanalne wchodzące w sferę egzystencjalną czy wręcz religijną teksty.

Ostatnie tąpnięcia energetycznego wieczoru zaserwowała ManiaRysia – lokalny fenomen, który w Klubie Semafor jednoznacznie kojarzy się z dobrą zabawą. Wchodzące w estetykę punk i zahaczające o reggae kompozycje wciągnęły w wir pod sceną nawet tych którzy do tej pory po prostu słuchali. Charyzmatyczny wokalista raz po raz zmieniał kreacje sceniczne przywdziewając maski bądź pozbawiając się poszczególnych elementów garderoby. Pomiędzy kompozycjami wypuścił się na recytacje swojej zabarwionej rubasznym humorem poezji. Występ najlepiej podsumować może wyjaśniany na wstępie termin „rock’n’roll”.

 

Impreza urodzinowa odbywała się pod patronatem Panoramy Brzeskiej i portalu TwójBrzeg. Pozostaje życzyć Klubowi Semafor stu lat i oby każdy kolejny rok był równie udany jak ten ostatni, a może i lepszy.

breedroom1__26_.jpg

 

emanacja1__26_.jpg

 

maniarysia2__26_.jpg

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

1 KOMENTARZ

  1. Rockman nie cwaniakuj ,chodzisz do gimnazjum no może do zawódówki i podniecasz się głośnym darciem ,bo tylko na to pewnie cię stać.

  2. Szanowny Pan redaktor chyba nie wytrwał do końca imprezy, bo po Mani Rysia nastąpił bardzo dobry koncert metalowej kapeli IRYDION.

  3. To nieprawda ,że nie ma tam zabudowy mieszkalnej chyba ,że ktoś jest niewidomy .Te decybele nie dają spać mieszkańcom i myślę ,że czas zrobić z tym porządek.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj