Mitologia w wydaniu brzeskim cz. 2

0
Tyczynski.jpg
Reklama

Największym i najdroższym mitem, jaki funkcjonuje w Brzegu przez ostatnie pół roku jest niesamowita historia jakoby to radni – nie wszyscy ale większość – podarowali prywatnej firmie 5 mln. zł z miejskiego budżetu. Smaczku całej sprawie miałby nadawać fakt, że zgodzili się na to radni, którzy są w koalicji z burmistrzem miasta, a współwłaścicielem owej firmy jest jego bliski przyjaciel.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Historia tyleż interesująca co nieprawdziwa. Taki political fiction w swojskim wydaniu. A że ludzie lubią gatunek scenie fiction to i mit ten zaczął żyć własnym życiem. Rozpoczęło się wyliczanie ile to dróg przez to nie będzie wyremontowanych i ile będzie podwyżek wymierzonych w mieszkańców Brzegu, aby tak dotkliwą stratę powetować. Ktoś tam nawet przebąkiwał, na co panowie te 5 mln. wydali bo oczywistą oczywistością jest że przecież się podzielili!
Trudno się dziwić ludziom, że takie wyliczenia robili skoro o całej sprawie jedyne co było na pewno wiadomo to to, że coś jest na rzeczy. A na rzeczy jest budowa hotelu nieopodal Muzeum Piastów Śląskich, która lada dzień się rozpoczyna. Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego ta inwestycja pobudza tak bardzo wyobraźnie ludzi piszących brzeską mitologię. Ani to najdroższa inwestycja w Brzegu, ani nie pierwsza, którą wykonuje firma pod wdzięczną nazwą Energy Investors (w wolnym tłumaczeniu: inwestujący w energię), ani kontrowersyjna, ale cóż – trzeba się dopasować.
Po pierwsze: nikt nikomu żadnych 5 mln. nie dał, nie przekazał, nie pożyczył i nie ukradł. W ogóle nigdy fizycznie tych 5 mln. nie było i nie będzie. Nie było ich nawet w zapisach budżetowych. Te sławne już 5 mln. zł było zabezpieczeniem miasta w razie jakby nabywcy działki przy Zamku przyszło do głowy wybudować nie hotel jak chcieli radni a coś innego: stację benzynową, supermarket czy inne użyteczne choć mało reprezentacyjne cudo. W warunkach przetargu, gdy burmistrz sprzedawał ową działkę zapisana byłą ta kara, która później znalazła się także w umowie kupna i akcie notarialnym. Poza przeznaczeniem, umieszczono także w tych dokumentach datę wybudowania hotelu. Gdyby nie mglista wizja goszczenia drużyny na EURO 2012 w Brzegu tej daty z powodzeniem mogłoby nie być – wystarczyłby sam zapis o hotelu. Przy okazji dodam, że Brzeg nigdy nie był na żadnej liście miast goszczących drużynę przy okazji EURO 2010, nie mógł więc z niej wypaść ze względu na brak hotelu. Przez tę datę właśnie później rozpętała się burza. Inwestor, a nawet Energy Investors hotelu na czas nie wybudował i z tym przyszedł najpierw do burmistrza a później do radnych. Niewybudowanie spowodowane było – zdaniem EI wycofaniem się instytucji finansowych w inwestycji z powodu ogólnoświatowego kryzysu. Ponieważ sprzedaż działki odbyła się w ramach przetargu ani burmistrz, ani radni nie mogą zmienić zapisów – w tym daty ukończenia. Może natomiast sąd. Jedyne co radni mogli i zrobili to podjęli uchwałę mówiącą, że stoją na stanowisku, że termin powinno się przesunąć, jednak nadal musi powstać tam hotel.
Po drugie: nie jest prawdą, jakoby burmistrz po dwóch tygodniach od sprzedaży działki samowolnie wykreślił karę 5 mln. zł z aktu notarialnego. Rzeczywiście po dwóch tygodniach nastąpiła zmiana aktu notarialnego, ale nie z powodu usunięcia kary umownej a z powodu wpisania jej w złą rubrykę przez notariusza. Na wszelki wypadek dodam, że notariusz była z Jeleniej Góry, a nie z Brzegu. Najlepszym dowodem na to, że kara pozostałą wiążąca było to, że Energy Investors zwróciło się o przesunięcie terminu. Przecież gdyby kara nie obowiązywała nie byłoby w ogóle sprawy na sesji. Spotkanie się z radymi nie jest aż tak dużą przyjemnością.
Dziś już wiemy, że sprawy wróciły na pierwotne tory i po zmniejszeniu nieco zakresu inwestycji EI ma już źródło jej finansowania. Na ostatniej sesji współwłaściciel EI poinformował radnych, także o tym, że inwestycja już rusza i hotel będzie budowany jednocześnie z niewielką galerią handlową. Dowiedzieliśmy się także, że niemałą rolę w pozyskaniu funduszy od instytucji odegrało przywołane wcześniej stanowisko Rady Miejskiej.
Jeśli nic się nie zmieni, nie wybuchnie kolejny kryzys finansowy, wojna światowa albo nie spadnie meteoryt lub archeolog nie odnajdzie na tym terenie ukrytej Bursztynowej Komnaty za jakieś dwa lata będzie otwarcie hotelu nieopodal Zamku. I całą historia mogła by się zakończyć szczęśliwie gdyby nie ten niesmak i przekonanie, że ktoś komuś na siłę chciał „robić koło pióra”.
Bartłomiej Tyczyński

 

Reklama