Nienasycona

0
nienasycona.jpg
Reklama

Gdy wszyscy kładli się spać ona zasnąć nie mogła. Cichutko sączyła kropelka za kropelką, a pragnienie było tak wielkie, że potrafiła pochłonąć nawet 25 litrów na godzinę. W pewnej brzeskiej wspólnocie mieszkaniowej od jakiegoś czasu obserwowano tajemnicze zjawisko. Mimo, że większość mieszkań posiadała wodomierze, sumaryczne szacunki zużytej wody miały się nijak do wskazań wodomierza na głównej magistrali. Ponieważ te drugie były znacznie wyższe, a na ich podstawie dokonywane było rozliczenie z przedsiębiorstwem wodociągowym, w sprawie wszczęto dochodzenie. Pozostawienie sprawy bez rozwiązania przekładałoby się na stale zawyżone opłaty za wodę, jakie ponosić musieliby mieszkańcy i notabene jakie do tej pory ponosili. Na wstępie śledztwa wykluczono z listy podejrzanych wszystkie wodomierze. Posiadają atesty więc trudno im coś zarzucić. Może zatem przeciek? Tutaj pojawiały się dwie możliwości. Albo nieszczelność jest w mieszkaniu nie wyposażonym w miernik zużycia wody, albo wyciek jest stały ale tak nieznaczny, że urządzenie nie jest w stanie wychwycić drobnego ale efektywnie generującego straty strumyka. W sprawę włączono służby PWiK. Zainstalowały one na podejrzanej sieci przepływomierz, który umożliwiał wykonywanie ciągłych pomiarów. Metoda pozwala potwierdzić teorię przeciekowego charakteru zjawiska dzięki temu, że odczyty dokonywane są także w nocy, kiedy wszyscy śpią i zużycia wody być nie powinno. Przypuszczenia się potwierdziły. Pobór w porach późnonocnych utrzymywał się na poziomie ok. 25 l na godzinę. Można rzec, że to niewiele, jednak gdy przemnożymy tą ilość przez ilość godzin w roku otrzymamy 200-220 m3. Aby sobie lepiej wyobrazić możemy to śmiało przyrównać do przeciętnego rocznego zużycia wody przez 5-cio osobową rodzinę. To ok. 1 700 -1 800 złotych na rok. Koszty te ponosić musiała niewielka wspólnota, co dawało się odczuć poszczególnym jej członkom. Kolejny problem w dochodzeniu dotyczył znalezienia owego przecieku. Zaczęto od sprawdzenia mieszkań nieopomiarowanych i było to słuszne posunięcie. Wkrótce wyszło na jaw, że za całe zamieszanie odpowiada… muszla klozetowa, a właściwie nieszczelność w aparacie spłukującym, która sprawiła, że do muszli stale ściekał ledwo zauważalny strumyk czystej wody. Usterkę naprawiono i ponownie przeprowadzono pomiary w godzinach nocnych. Zużycie wody spadło do zera, co jednoznacznie potwierdziło winę podejrzanej.
Sytuacja niewątpliwie pouczająca. Zwykle jesteśmy oszczędni i szukamy tylko sposobów aby unikać ponoszenia zbędnych kosztów. Czasem jednak najwięcej tracimy przez pozornie drobne niedopatrzenia. Kapiący kran czy tak jak w opisywanym przypadku nieszczelność w aparacie spłukującym wydają się marginalnymi zjawiskami, jeżeli chodzi o zużycie wody. Nic jednak bardziej mylnego. Krople zbierają się w litry a te w metry sześcienne a to z kolei przekładają się na złotówki, które musimy zapłacić całkiem niepotrzebnie. Może zatem warto przysłuchać się mowie łazienek lub zlewów kuchennych. Czy nie starają się nam przypadkiem powiedzieć, że beztrosko marnujemy ciężko zarobione pieniądze.
PWiK Brzeg

Reklama