Gol – kościoły świata!

0
2__Kopiowanie_.JPG
Reklama

 

W piłkarskim żargonie od dawna funkcjonuje znane określenie, którym opisuje się pięknego gola: „Gol – stadiony świata!”. Po ostatnich wydarzeniach zanosi się, że wkrótce zostanie wyparte przez nowe.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

3 maja na stadionie w Bydgoszczy rozegrano finał Pucharu Polski w piłce nożnej pomiędzy Legią Warszawa i Lechem Poznań. Po jego zakończeniu najważniejszym tematem nie były akcje meczowe, lecz te, które rozegrały się na trybunach.

Sprawa zdobycia pucharu rozstrzygnęła się po serii rzutów karnych. W nich wygrała Legia, ale cały mecz był porażką polskiego futbolu. Wszyscy przed spotkaniem wiedzieli, że drugiej takiej kosy, jak pomiędzy fanami Lecha i Legii, trudno w kraju szukać. Mimo to, tych mało przyjaźnie nastawionych do siebie kibiców dopuszczono do bliskiego kontaktu. W ogóle dopuszczono do meczu tzw. wysokiego ryzyka na stadionie, na którym dziewięć miesięcy wcześniej wojnę stoczyli kibole Zawiszy z policją. Do zamieszek doszło juz przed pierwszym gwizdkiem sędziego, który później musiał przerwać grę w 42. minucie. Policja uspokoiła sytuację dzięki użyciu broni gładkolufowej i armatek wodnych. Ale i tak ostatecznie zamieszki przeniosły na ulice miasta.

Kroki, jakie podjęły władze Bydgoszczy i federacja piłkarska, ograniczyły się do kar finansowych i zamknięcia stadionu. Jednak nie na długo, bo kilka miesięcy później ktoś wpadł na pomysł rozegrania na tym pobojowisku meczu o tak wielkiej randze. Po zadymie pomiędzy Lechem a Legią czara goryczy się przelała i wszyscy w kraju, poczynając od najwyższych władz państwowych postanowili wziąć się za stadionowych bandytów. Rozpętała się ogólnopolska, medialnie napompowana krucjata antykibolowa.

Pięćdziesiąt trzy dni później, w nieznanym na piłkarskiej mapie Polski mieście miał się odbyć mecz finału Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim. Piękny, wybudowany za blisko 30 mln. złotych Stadion Miejski w Brzegu świecił od roku pustkami, bo w braku jego całkowitego ukończenia miejscowa drużyna rozgrywała swoje spotkania na sztucznym boisku treningowym. Choć finał pomiędzy Namysłowem a Otmuchowem nie mógł mieć rangi meczu Lecha z Legią, to jednak był świetną okazją, by wreszcie "odpalić" brzeską arenę. Dodatkowo, waga finału miał być podniesiona obecnością na trybunach najwyższych władz piłkarskich w kraju z prezesem Lato na czele. Awizowano nawet przyjazd Zbigniewa Bońka. Wszystko to z powodu obchodów uroczystości 65. lecia Opolskiego Związku Piłki Nożnej.

Kilka dni przed imprezą został obwieszczony komunikat, sygnowany przez prezesa OZPN Marka Procyszyna i burmistrza Brzegu Wojciecha Huczyńskiego, którym odwołano uroczystości w Centrum Sportowo-Rekreacyjnym w Brzegu, mające się odbyć 25 czerwca. W ich skład wchodził oczywiście mecz finału PP na szczeblu wojewódzkim. Komunikat brzmiał: "Odwołanie uroczystości spowodowane jest troską o bezpieczeństwo zaproszonych gości oraz mieszkańców Brzegu. Otrzymaliśmy potwierdzone informacje o planowanej "ustawce pseudokibiców" z wielu klubów sportowych wrogo nastawionych do siebie i do PZPN. Osoby te zaplanowały przyjazd do Brzegu w dniu 25 czerwca, w celu zaprotestowania przeciwko PZPN. Niemniej jednak, w takiej sytuacji należy się spodziewać nasilonej agresji ze strony wrogo do siebie nastawionych "pseudokibiców", co może skutkować zagrożeniem zdrowia, a nawet życia zaproszonych gości oraz mieszkańców Brzegu, a także dewastacją mienia na terenie całego miasta".

Podsumowując, chodziło o to, że na skutek braku odpowiedniego zabezpieczenia stadionu, a co za tym poszło negatywnej opinii policji na temat bezpieczeństwa planowanej imprezy, lepiej było wszystko odwołać. Obchody 65. lecia OZPN, choć w okrojonym formacie, to jednak się odbyły. Po uroczystej mszy w kościele Św. Krzyża, na Zamku Piastów Śląskich odbyła się oficjalna ceremonia. Prezes OZPN Marek Procyszyn odbierał gratulacje od władz z Warszawy, sam zaś nagradzał przybyłych przedstawicieli podokręgów i innych działaczy piłkarskich z województwa. Uroczystości zakończyła wspólna biesiada.

Święto wojewódzkich struktur piłkarskich odbyło się więc w, delikatnie mówiąc, niesmacznej atmosferze, bo podczas gdy władze świętowały rocznicę swego istnienia, piłkarze zostali odesłani do domu. Pozostaje pytanie, czy bramy brzeskiego stadionu zostały zamknięte rzeczywiście z powodu obawy przed bójkami kibiców, czy ze strachu przed ich językami, czyli pieśniami w stylu: „PZPN, PZPN … !”

Finałowy mecz pucharu Polski pomiędzy Czarnymi Otmuchów a Startem Namysłów zostanie rozegrany 29 czerwca w Chrościcach, prawdopodobnie bez udziału publiczności. Msza święta w brzeskim kościele odbyła się bez zakłóceń, z udziałem widzów. Jak widać, jedyną logiczną opcją na patową sytuację kibol kontra prawo, jest przeniesienie boisk pod dachy kościołów.

Reklama