Świąteczne pogaduchy z MasterChefem Damianem Kordasem

1
Reklama

Jak już wiadomo to właśnie mieszkaniec Brzegu ­ Damian Kordas ­ został kolejnym polskim MasterChefem. Jego sukces oglądało wielu z nas. Ten sukces jednak nie zawrócił mu w głowie, bo Damian nie zapomina o rzeczywistości i codziennym życiu, dalej studiuje weterynarię, a jednocześnie pielęgnuje na każdym kroku swoje hobby, czyli gotowanie. Chcielibyśmy zaprezentować wszystkim czytelnikom wywiad z Damianem Kordasem. A na koniec wywiadu – słodka niespodzianka.


 

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Świąteczne pogaduchy z MasterChefem ­Damianem Kordasem.

Jak się czułeś, kiedy dowiedziałeś się, że weźmiesz udział w finale MasterChefa?

Muszę przyznać, że ogarnęła mnie przede wszystkim radość i ogromna duma. Zaraz potem uświadomiłem sobie powagę sytuacji i to, że muszę pokazać jurorom, że naprawdę zasługuję na ten finał i nie mogę ich zawieść.

W finale dowiedziałeś się, że masz tylko 2,5 godz. na przygotowanie 5 dań. Co wtedy myślałeś? Bałeś się tej konkurencji?

Bałem się potwornie, bo oprócz naszych jurorów, na zamku byli również moi bliscy. Chciałem zaimponować jurorom, ale także mojej rodzinie. 2,5 godziny na menu degustacyjne składające się z 5 dań ­ to naprawdę wielki wyczyn, ponieważ każde danie wymaga dopracowania w każdym szczególe, a 30 minut na jedno dość skomplikowane danie to bardzo mało czasu…

Nie mogłeś na bieżąco słyszeć, co o Twoich daniach myśli jury. Jakie myśli przebiegały Ci wtedy przez głowę?

Czułem ogromną niepewność, bo patrząc na jurorów, wydawało mi się, że żadne z moich dań im nie smakuje i wtedy, nie ukrywam, złapałem mały kryzys. Na szczęście szybko oprzytomniałem, bo wiedziałem, że muszę pokazać się z jak najlepszej strony.

Czy któregoś z dań finałowych nie byłeś pewny?

Ja ze swoich finałowych dań jestem zadowolony i każde z nich, gdybym miał je odtworzyć, wyglądałoby i smakowało tak samo. Byłem pewny, że są smaczne i zasługują na finał.

Skąd czerpałeś pomysły na dania finałowe? Z czym one się wiązały i skąd akurat takie połączenie smaków?

Menu degustacyjne to filozofia kucharza, to kilka dań łączących się w jedną całość, to dania, za którymi kryje się pewna podstawa. Ja za taką podstawę przyjąłem kuchnię polską. W moim menu degustacyjnym wiedziałem, że musi znaleźć się wegetariańska przystawka, mięsna przystawka, danie główne z rybą i z mięsem oraz deser. Pomysły na dania czerpałem z produktów polskich. Do tradycyjnych dań dodawałem nutkę nowoczesności.

Jak podkreśliłeś w programie, najbardziej zadowolony byłeś z deseru, jednak pierwszy raz kombinowałeś z ciekłym azotem. Nie bałeś się ryzyka i tego, że sobie z tym nie poradzisz? Skąd w ogóle pomysł na nieznaną dla Ciebie słodycz?

Wiedziałem, że to jest finał, i że muszę zaimponować jurorom tak, aby wygrać, dlatego postanowiłem użyć ciekłego azotu. Czy się bałem? Chyba nie. Wiedziałem, jak się z nim obchodzić i jak inni kucharze go używali, więc raczej byłem spokojny.

Przed wyczekiwanym werdyktem jury widać było stres na Twojej twarzy. Miałeś nadzieję bądź pewność, że Twoje dania były na poziomie finału MasterChef?

Wiedziałem, że moje dania były na poziomie finału MasterChef, ale byłem pewny, że zwycięży jednak Adam. Stres był ogromny, w oczekiwaniu na werdykt serce waliło mi strasznie, a dodatkowo temperatura nie była łaskawa. Czekałem cały czas aż Magda Gessler wypowie, że finał MasterChefa wygrał Adam, ale bardzo, bardzo pozytywnie się zaskoczyłem…

Jak się czułeś, gdy dowiedziałeś się, że dostałeś kolejny tytuł MasterChefa w Polsce? I jak się czujesz z tym, że z tego, co wiem, jesteś jedynym mężczyzną w Polsce, który ten tytuł posiada?

Dokładnie, jestem nie tylko jedynym mężczyzną w Polsce, ale także najmłodszym MasterChefem w Europie! Czuję się bardzo dumny z tego, co osiągnąłem. Jest to dla mnie dowód na to, że marzenia się spełniają, że trzeba mieć w życiu cele i do nich dążyć. Nigdy nie wolno się poddawać mimo porażek. Trzeba wstać i z głową w górze dalej działać. Tytuł MasterChefa to także ogromny obowiązek, aby udowadniać z każdym dniem, że się faktycznie na niego zasługuje. I cały czas działać w świecie kulinarnym.

Do programu próbowałeś się dostać już wcześniej. Dopiero za trzecim razem Ci się udało. Co Cię dopingowało do tej niezwykłej walki w finale?

Startując do programu po raz trzeci obiecałem sobie, że kolejnego razu już nie będzie, i że muszę ten czas wykorzystać jak najlepiej oraz pokazać, ile się przez te 3 lata nauczyłem. Kiedy dostałem się do finałowej 14­stki, myśl, że jestem tu trzeci raz bardziej mnie dopingowała do działania i pogłębiała chęć wygranej.

Co teraz? Co planujesz? Jesteś najmłodszym MasterChefem w Europie. Jakie masz plany? Zostajesz przy weterynarii, a może skupisz się na otwarciu własnej restauracji? Opowiedz nam, proszę, coś więcej o swoich planach na dalszą przyszłość.

Póki co, kończę studia, ale cały czas pogłębiam swoją wiedzę kulinarną oraz szkolę się w tym kierunku. Wakacje studenta są dość długie, więc zamierzam odwiedzić Gordona Ramsaya i załapać się na staż w jego gwiazdkowej restauracji w Londynie :­). No, i oczywiście ­ muszę wykorzystać moją nagrodę i polecieć do Tokio :­)! Co do restauracji, to daję sobie 5 lat na dokształcenie, a potem otwarcie własnej restauracji.

Zbliża się okres świąteczny, może opowiesz nam o tym, jak Ty spędzasz święta? Tradycyjnie, z rodziną?

Tak, moje święta to święta tradycyjne, z rodziną i prezentami pod choinką. Na początku wszyscy dzielimy się opłatkiem i składamy sobie życzenia. Na stole wigilijnym znajdą się też potrawy nawiązujące do tradycji, ale w nowoczesnym wydaniu :­)

Kto w tym roku będzie u Ciebie przygotowywać potrawy świąteczne? Ty, mama, babcia? Wynikają sprzeczki podczas wspólnego gotowania?

Myślę, że ten rok będzie taki jak zawsze, czyli wszyscy razem wpadniemy w szał świątecznego gotowania. Czasem są sprzeczki, bo babcia chce zrobić tradycyjnie, a ja chce daną potrawę unowocześnić i dodać coś od siebie. Myślę jednak, że w tym roku, już jako MasterChef, dostanę więcej swobody w kuchni i to ja będę układać nowe świąteczne menu :­)

Podzielisz się z czytelnikami przepisem na swoją ulubioną potrawę lub ulubiony deser wigilijny?

Oczywiście! Proszę uprzejmie:

Mus czekoladowy z likierem pomarańczowym i kruszonym piernikiem

Składniki na 5 porcji:

250 g gorzkiej czekolady

2 łyżki likieru pomarańczowego

50 g drobnego cukru do wypieków

125 g śmietanki 30 %

pierniki

Przygotowanie: W metalowej misce umieścić czekoladę i alkohol i rozpuścić w kąpieli wodnej. Śmietankę ubić z cukrem. Połączyć czekoladę z ubitą śmietaną oraz pokruszonymi piernikami.

Korzystając z okazji, chciałbym jeszcze złożyć wszystkim mieszkańcom Powiatu Brzeskiego najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Niech te święta będą dla Was radością w rodzinnym gronie oraz przy pysznych potrawach! Wszystkiego dobrego!

Rozmawiała: Katarzyna Zatoń

MASTERCHEF 4 FINAL

Reklama