Z dziejów kościoła w Łukowicach Brzeskich

0
Reklama

 Początki

Wraz z napływem mnichów, około roku1000, na terenie Śląska rozpoczął się proces chrystianizacji. Największy w nim udział mieli cystersi z założonego w 1163r. opactwa w Lubiążu. Ich misje dotarły nawet na teren ziemi brzeskiej.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Początki

Wraz z napływem mnichów, około roku1000, na terenie Śląska rozpoczął się proces chrystianizacji. Największy w nim udział mieli cystersi z założonego w 1163r. opactwa w Lubiążu. Ich misje dotarły nawet na teren ziemi brzeskiej.

To właśnie dzięki akcji chrystianizacyjnej duchownych z Lubiąża powstała prawdopodobnie pierwsza drewniana świątynia w Łukowicach Brzeskich. Prawdopodobnie, gdyż nie ma na to żadnych oficjalnych dowodów. Pierwsza wzmianka o tutejszym kościele pochodzi bowiem dopiero z 1347r.

Wzloty i upadki

Najważniejszy okres w historii kościoła rozpoczął się wraz z wprowadzeniem reformacji na Śląsku (1523 r.). Książę brzeski, a za nim prawie całe księstwo, z entuzjazmem zmieniło wiarę z katolickiej na luterańską. Odtąd aż do zakończenia II wojny światowej w świątyni w Łukowicach miano odprawiać nabożeństwa w obrządku ewangelickim.

W 1697r. w kościele wybuchł pożar, który w większej części strawił świątynię, co spowodowało, że musiano podjąć się jej odbudowy.

Kolejnym nieszczęśliwym okresem w dziejach domu bożego w Laugwitz był początek 1945r., kiedy to został ostrzelany przez idące z ofensywą wojska radzieckie. Zniszczono wtedy wieżę.

Dziś kościół ponownie powrócił w ręce katolików. Po wojnie podjęto się odrestaurowania go, dzięki czemu po chwile obecne wierni mogą gromadzić się w nim na mszach.

 

Ciekawe obiekty w kościele

Z punktu widzenia sztuki warte uwagi są polichromie zdobiące ściany świątyni oraz rzeźbiony ołtarz. Warto też spojrzeć na odlany w czasie wojny trzydziestoletniej, wysoki na 85 cm dzwon. Miał on wyrażać tęsknotę ówczesnych mieszkańców wsi za pokojem.

Wybitny pastor

Do dziś wielu byłych Brzeżan, mieszkańców Pępic czy Łukowic Brzeskich pamięta postać pastora Richarda Bartholomäusa Scholza, służącego w parafii w latach 1934 – 1939. Wiele napisano o tym znanym nie tylko w granicach powiatu brzeskiego teologu, historyku i kolekcjonerze książek.

Pragnę w tym miejscu przedstawić jedynie ostatnie lata z życia księdza. W 1933r., po objęciu władzy przez Hitlera, musiał on opuścić ukochaną parafię w Pępicach. Został przeniesiony do Łukowic. To był dla niego straszny cios. Co prawda tutejszy kościół był o niebo większy od tego w Pępicach, posiadał także większy księgozbiór, ale parafia wyglądem przypominała niestety koszary.

W Łukowicach pracował i pisał Scholz swoje książki jeszcze aż do 1943r. U schyłku życia musiał przeżywać na własnej skórze skutki okropnej wojny – był świadkiem uciekających, wraz z przybyciem Rosjan zimą 1945r., rodzin niemieckich.

Pastor Scholz zmarł 15.03.1945r.. Jako, że w owym czasie, pod koniec wojny, panował chaos i brakowało trumien, pochowano go w małej szafie na terenie parafii w Łukowicach Brzeskich.

W tym samym czasie jedyny syn pastora – Reinhold, zastrzelony został przez Rosjan w Lwówku Śląskim, gdzie pracował jako kierownik elektrowni. Żona Richarda – Gertruda, mieszkała do 1946r. we wsi Gać (powiat oławski), skąd później przesiedlono ją do Niemiec.

Wojna całkowicie zniszczyła życie rodziny Scholzów. Ogromną stratą było także spalenie ich biblioteki. Zgromadzone przez pastora książki posłużyły bowiem po wojnie jako materiał opałowy. Grób Scholza również został zniszczony. Mimo wszelkich starań do dziś nie udało się go odnaleźć.

Duch na plebanii

Wróćmy na chwilę jednak do XVI w., by opowiedzieć legendę związaną z kościołem w Łukowicach Brzeskich. Opiekuje się nim wtenczas pastor Friedrich Scholtz.  Jego służącą jest niejaka Emma Pawelski  – kobieta niezwykle leniwa, prowadząca beztroskie życie. Ksiądz spodziewa się po niej jednak nieco innej postawy – przede wszystkim pracowitości i lojalności. Efektem tego są częste sprzeczki.

Kłótnie nie ustają, na zgodę nigdy nie będzie szans, bowiem wkrótce potem pastor umiera. Jego zemsta jest straszna – straszy Emmę na każdym kroku. Kiedy ona na jesień wchodzi do piwnicy pełnej buraków, te zwalają się na nią z każdej strony, kiedy przebywa w swojej izbie słyszy dziwne odgłosy, a kiedy wybija północ ktoś puka do jej drzwi.  Kiedy wreszcie parafię obejmuje nowy ksiądz i Emma stara się mu ugotować obiad, w garnkach zaczyna brzęczeć, jak gdyby znajdował się w nich cały rój much. Służąca popada w obłęd, nawet pastor nie wie jak jej pomóc. Panna Pawelski ucieka.

Straszenie jednak nie ustaje. Po czasy współczesne kolejni księża potwierdzają, że ich uszu często dochodzą dziwne odgłosy, których nie są w stanie pozbyć się nawet za pomocą żarliwej modlitwy.

 

Paweł Pawlita
pawel7@op.pl
Reklama