Znowu przyszedł ten czas pójścia do Nich. Z paczką zniczy, kwiatami przez alejki, poprzez szeleszczące żółte i brązowe liście. Zapalimy lampki, zetrzemy brud z płyty nagrobnej, ustawimy donice z chryzantemami.
Znowu przyszedł ten czas pójścia do Nich. Z paczką zniczy, kwiatami przez alejki, poprzez szeleszczące żółte i brązowe liście. Zapalimy lampki, zetrzemy brud z płyty nagrobnej, ustawimy donice z chryzantemami. Takie duże i piękne są teraz. Przysiądziemy na ławeczce, albo staniemy nad płytą z nazwiskiem, datą urodzenia i odejścia na tamta stronę. Obojętnie jak ją postrzegamy, czy konkretnie jako niebo i cała reszta, czy przestrzeń wirtualna. Ogrom przestrzeni tego co było.
Nikomu nie udało się wrócić (oprócz Jezusa z Nazaretu), ale wszyscy są obecni. Tutaj są razem z nami, w naszej wyobraźni i pamięci. Rozmawiamy z nimi, zadajemy pytania – naszym dziadkom, rodzicom, żonom, mężom, braciom, siostrom, córkom, synom, wnukom, znajomym i przyjaciołom. Oni są tam, ale także są tu. Czujemy ich obecność, szczególnie stojąc nad grobami. Ocieramy łzy, wzdychamy, szepczemy – kochamy Was… Jaka szkoda, że odeszliście cieleśnie. Brakuje Waszego uśmiechu, mądrości, porady. A Oni mówią: Idźcie szeroką drogą miłości, unikajcie wertepów nienawiści. Z każdym dniem, z każdą chwilą jesteście bliżej nas. Życie jak ten płomyk lampki cmentarnej, chwieje się na wietrze, płonie, ale przecież zgaśnie. Pozostanie pamięć – od nas zależy – dobra czy zła. Nasze uczynki ją ukształtują. Kimkolwiek jesteśmy.
Szumią cmentarne korony drzew, szeleszczą jesienne liście w alejkach, płoną znicze – czas zadumy i refleksji – o Nich i o nas samych. O nich, którzy oddali życie za Ojczyznę, wypędzeni na nieludzką ziemię, zmarli w łagrach, w obozach koncentracyjnych, zamęczeni w więzieniach, padli w piaskach pustyń. Ale też o tych, którzy odeszli schorowani, odrzuceni przez najbliższych – starzy, utrudzeni… Byli z nami – będziemy z Nimi. Radować się, czy smucić?