Ponad 100 ton chemikaliów w Brzegu. Miasto może zapłacić za utylizację

12
Reklama

Wracamy do sprawy nielegalnego składowiska chemikaliów w Brzegu. „Bombę ekologiczną” ujawniła w piątek (20.01) policja. Wiadomo już, że rodzaj chemikaliów nie jest zgodny z oznaczeniami na etykietach zbiorników.


Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że groźne dla środowiska substancje mogły być zrzucane do Odry. W jednym z magazynów miała być przygotowana infrastruktura umożliwiająca takie działania. Inną, niepotwierdzoną informacją  jest to, że w październiku 2016 r. miał zostać wykonany anonimowy telefon do Urzędu Miasta w Brzegu ze zgłoszeniem procederu.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

– Ja tego nie potwierdzam, ponieważ nie mamy żadnych oficjalnych informacji, które by to potwierdziły. Nie będę się odnosił do różnego rodzaju domniemań – mówi Jerzy Wrębiak, burmistrz Brzegu.

Udało nam się porozmawiać z przedstawicielem  śląskiej firmy Seifert, której firmowe logo znajduje się na ciężarowej naczepie, na której również znajdowały się chemikalia. – Z takich naczep korzystali lub korzystają podwykonawcy. My w Brzegu nie mamy żadnych swoich magazynów i hal logistycznych, dlatego nie mamy żadnego związku z tą sprawą – wyjaśnia w rozmowie z naszym dziennikarzem Jarosław Brachmański z Seifert Polska.

– Policja pod nadzorem prokuratora dokonała oględzin miejsc, w których ujawniono związki chemiczne. Zabezpieczono ponad 100 ton chemikaliów. Prokurator wszczął śledztwo na podstawie art. 183 par.1 k.k., który odnosi się do składowania, usuwania, przetwarzania, dokonywania odzysku, unieszkodliwiania albo transportowania odpadów lub substancji w takich warunkach lub w taki sposób, że może to zagrozić życiu lub zdrowiu wielu osób lub spowodować zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach – informuje prok. Lidia Sieradzka, rzecznik prasowy prokuratury Okręgowej w Opolu.

Dziś (23.01) władze Brzegu spotkały się z przedstawicielami województwa, bowiem istnieje możliwość, że za utylizację odkrytych substancji będzie musiało zapłacić miasto. Analogiczna sytuacja miała miejsce w 2013 roku w Zabrzu. Tamtejszy magistrat był zobowiązany do usunięcia niebezpiecznych substancji i zapłacił za taką usługę blisko 500 tys. złotych.

– Poinformowałem o tym zdarzeniu służby Wojewody, czynimy starania aby uzyskać pomoc zewnętrzną, ponieważ nie może być tak, że ktoś kto działa w złej wierze obciąża budżet mieszkańców. Z przepisów wynika, że osobą odpowiedzialną za utylizację tego typu składników jest właściciel posesji, na której to znaleziono, ale faktycznie może być tak, że ta osoba nie będzie miała możliwości finansowych aby tego dokonać i wtedy gmina musiałaby wziąć zastępczo te obowiązania – tłumaczy burmistrz Brzegu.

Magazyny i plac po dawnych zakładach zbożowych wynajmował mieszkaniec Brzegu. W jego piwnicy również znaleziono kilka beczek z nieznaną substancją. Na razie organy ścigania nie przesłuchały mężczyzny, bo prawdopodobnie wyjechał. Utylizacja 100 ton chemikaliów może kosztować nawet milion złotych.

Reklama