O.S.T.R. w Brzegu

0
Reklama
Rozmowa z Adamem Ostrowskim (O.S.T.R`ym) tuż po zakończonym koncercie w klubie Big Star

Pierwszy raz w Brzegu?
Nie jestem do końca pewien, wydaje mi się, że kiedyś już tu byłem. Kojarzę wasz ratusz, jest naprawdę bardzo ładny, więc chyba byłem już w Brzegu, jadłem tu, albo coś takiego. W każdym razie bardzo mi się tu podoba, lubię klimat takich małych miast, jak wasze. Jestem z Bałut, to jedna z najstarszych dzielnic Łodzi. Tam jest piękny klimat, małe uliczki, stare kamienice, ryneczki, te sprawy. I przede wszystkim ludzie.

więcej zdjęć: na bigstarclub.pl


Dlaczego hip-hop?

Jak miałem 9 lat mój kolega puścił mi kasetę i to było to. Okazało, że jakiś inny kolega też ma jakąś kasetę, inny też coś ma i nagle wyszło na to, że słuchamy hip-hopu. Oczywiście wtedy nie wiedzieliśmy, co to jest. To był przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, nie było wtedy informacji na ten temat w Polsce. Potem, jak pojawiły się pierwsze farby w sprayu, zaczęliśmy próbować graffitti.To nie było oczywiście żadne graffiti, tylko jakieś próby dzieciaków, podpisy itp. Do dzisiaj w jednym miejscu w Łodzi jest jakiś mój wyblakły napis z tamtych czasów. Zaczęliśmy też rymować, nagrywać jakieś pierwsze rzeczy, to wszystko był freestyle, zresztą na początku myślałem, że wszyscy raperzy freestyle’ują, że nie mają gotowych tekstów. I tak się zaczęło, przyszła pierwsza płyta i do dzisiaj się toczy.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Myślisz, że gdybyś nie wychował się akurat na Bałutach, robiłbyś teraz, to, co robisz?
Wydaje mi się, że jednak nieważne gdzie bym się urodził, to i tak robiłbym to samo. Jak pierwszy raz usłyszałem hip-hop, wiedziałem, że to jest właśnie to. Choć z drugiej strony, gdyby nie Bałuty, nie byłbym taki, jaki jestem. Środowisko,w jakim się wychowałem, ci wszyscy ludzie, którymi przebywałem, sprawiło, że robię to co robię tak, jak robię. Kocham Bałuty, ale z drugiej strony to nie jakieś specjalnie bezpieczne miejsce. Tuwim napisał kiedyś „Bez nożaka nie pójdziesz na Bałuciaka”. Te wszystkie historie mnie ukształtowały. Dziś też mam tam dobre układy, choć to nie jest na zasadzie, że O.S.T.R. jest hip-hopowcem, to go szanujemy. Tam się liczy, jakim jesteś człowiekiem.

Skąd wziął się w Twoich utworach jazz?
Moja mama zawsze słuchała dużo jazzu, więc ja też zacząłem się tym interesować. Jest jeszcze funky, soul, bardzo lubię takie klimaty i szczególnie na płytach „Jazz w Wolnych Chwilach” i „Jazzurekcja” można to usłyszeć.

Wolisz być producentem, czy MC?

Produkcja to moja praca, mój zawód, bycie MC traktuję raczej w kategoriach hobby. Choć produkcja też sprawia mi dużo radości i przyjemności. Do obu rzeczy podchodzę profesjalnie, staram się zawsze robić to tak, żebym nie musiał się potem wstydzić

Z wykształcenia jesteś skrzypkiem, na Twoich płytach czasami można usłyszeć grane przez Ciebie partie skrzypiec. Zamierzasz nagrać coś z tym instrumentem w roli głównej?
Od jakiegoś czasu mamy taki mały projekt, gdzie gram na skrzypcach, to jest takie około jazzowe granie. Spotykamy się czasem we trójkę i kombinujemy. Nie gramy z tym żadnych koncertów, ale mamy zrobionych kilka utworów, takich siedmio-ośmio minutowych i fajnie byłoby to wydać. Ze skrzypcami to jest tak, że do dwudziestego roku życia, dzień w dzień grałem po 3-4 godziny, jak byłem młodszy wygrywałem nawet jakieś konkursy i przez długi czas wiązałem swoje życie z byciem klasycznym muzykiem. Okazało się jednak, że na dobre wciągnął mnie hip-hop.

Jesteś spełniony w tym, co robisz?
Mam wielkie szczęście, że utrzymuję się z tego, co kocham robić. Jestem zadowolony ze swojej pracy, choć zawsze jest tak, że coś by się zmieniło, coś poprawiło, coś mogło wyjść lepiej. Każdą kolejną swoją płytę uważam za najlepszą, dopóki nie nagram kolejnej. Generalnie jest dobrze, nie ma co narzekać.

Rozmawiał Adrian Podgórny

Fot. Sebastian Bar

Reklama