A Grodków znów organami stoi…

0
Reklama

W niedzielę (13 listopada) w kościele pw. św. Michała Archanioła w Grodkowie odbył się koncert ku pamięci zmarłego przed pięcioma laty grodkowskiego organisty, dyrygenta,  kapelmistrza oraz – przez ponad 50 lat – animatora życia muzycznego i kulturalnego w Grodkowie, Stanisława Ożgi. Na organach zagrało dwóch wykonawców: siedmioletni Mikołaj Ożga oraz Paweł Ożga. O wydarzeniu pisze w swoim felietonie Ryszard Wojnowicz.

Jadąc drogą  wojewódzką 401 w kierunku północnym z pewnością natkniesz się na taki widok… Rozległa równina. W dali jakieś skupiska domów, a w pewnym momencie na horyzoncie zamajaczą Ci wieże. Szczególnie dwie narzucają się przyjezdnemu. Po prawej opasła, to wieża ciśnień, a ta na lewo od niej, ta strzelista, to wieża kościoła św. Michała Archanioła. W dzisiejszym felietonie odegra on niebagatelna rolę.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Pierwsze wzmianki o grodkowskiej farze pochodzą z roku 1282. Po ponad półtora wieku historia odnotowała wielki pożar owego sacrum. Ale lud wierny z pieczołowitością, mozolną pracą i datkami, przy wydatnej pomocy możnowładców odbudował świątynię. Lecz wojna trzydziestoletnia „zadbała” o to, by ze świątyni ostały się jeno zgliszcza. Kościół Grodkowski przechodził różne koleje losu, podobnie jak i inne budowle tego typu. Po regotyzacji w 1893 roku, do czasów nam współczesnych, jest to świątynia orientowana trójnawowa, z wydłużonym prezbiterium i rzędem kaplic po obu stronach. Zachodnią zaś stronę stanowi kwadratowa wieża, zwieńczona charakterystycznym krenelażem, zakończona ostrosłupową iglicą o wysokości 70 metrów. Całość jest wysmukła i okazała; robi imponujące wrażenie. Wnętrze świątyni bogato zdobione. Barokowy ołtarz główny ufundował w 1729 roku ks. Henryk Schmidt, a wykonali rzeźbiarz Michał Kossler z Niemodlina i malarz Melchior Franciszek Ansi.

Dużą wartość zabytkową i historyczną mają grodkowskie organy. Za ojca organ uważa się greckiego matematyka, konstruktora i wynalazcę Ktesibiosa, żyjącego w Aleksandrii w III wieku p.n.e. Były to tzw. organy wodne. Nasze są znacznie młodsze. Prace przy nich w 1596  roku rozpoczął organmistrz z Opawy Ignacy Eckhart. Obecny ich wygląd w zasadzie zawdzięczamy biskupowi Sebastianowi, za którego to przyczyną, w 1671 roku przebudowano instrument. Znamienną datą w życiu naszych organ jest rok 1929. Wtedy to Carl Berschdorf z Nysy przebudował instrument. Zastosował nowe osiągnięcia akustyczne i wymienił trakturą mechaniczną na pneumatyczną. Ostateczny „kształt” instrumentu zawdzięczamy trwającym ponad rok, niedawnym pracom remontowym i konserwatorskim. Dzięki temu Nasz król instrumentów stał się cennym w rodzinie organów, osiągnął doskonalsze brzmienie o bogatszych możliwościach.

To instrument koncertowy, o czym mogliśmy się przekonać w ostatnią niedzielę [13.09 – od red.]. Grodkowianie mieli prawdziwą muzyczną ucztę duchową. A wszystko za sprawą dwóch Panów Ożgów. Wyobraźcie sobie Państwo: wysoki, aż pod kopuły półmrok Świątyni, światło skąpo sączy się po słupach wspierających, szmer zamiera, przestrzeń wypełnia się czekaniem i nagle na ławę organów wsuwa się On, mały człowieczek. Jak na swój wiek średniej budowy ciała, drobne jak przystało na siedmiolatka paluszki, a cały nie wzrostu koszykarza jeszcze. Pierwsza myśl lotem błyskawicy przeszyła moje szare komórki!? Tak proszę Was. To niespełna siedmioletni chłopiec. On na górze, przy organach. Ja na dole w kościelnej ławie deliberuję z myślami własnymi, a wszystko to dzieje się w błyskawicznie szalonym tempie, gdyż on najwyraźniej sposobi się do grania, chyba? A myśli me wciąż świrują szalone: może co najwyżej wykona jakąś miniaturkę, na dwie ręce? A co z włącznikami głosowymi, dolny manuał dość daleko od ławy, a nóżki, jako się rzekło nie koszykarza! I nagle!!! Dech mi zaparło w piersi, z wrażenia. Bo oto ogromną masę stłoczonego w kościele powietrza rozdarły pierwsze dźwięki… Toccaty i Fugi d-moll Jana Sebastiana Bacha! Tak! Incredible!!! Niesamowite!!! To one. Któż nie zna i nie pamięta początku: „a” (z mordentem), pauza i następnie pochód w dół: „g”, „f”, „e”, „d’, „cis”, „ d” – to taka moja parafraza zapisu nutowego! To jest nie do zapomnienia. Dziecko jeszcze, a taki sprawnie manualnie nie tylko w graniu, ale także obsłudze włączników registrów. W tym nawet przed graniem wyręczał Ojca. Jaką ten chłopczyk musi mieć znajomość instrumentu. Ponadto ujął mnie, kiedy grając kolejny utwór, ręce poruszały się w średnicy manuałów, a nogi obsługiwały niższe dźwięki klawiatury nożnej. Dał radę. Sięgnął! Po prostu jak gdyby nieznacznie zsunął się w sposób kontrolowany z ławy i nogami zagrał soczyste, pełne brzmienia prawidłowe dźwięki. Chapeau bas Mikołaju! Będąc jeszcze małym, jesteś już tak wielki! I tu muszę zwrócić się osobiście do tego cudownego wirtuoza. Mikołaju! Wyobraź sobie, kiedy wykonywałeś Menueta g-moll J.S. Bacha, kropla wzruszeń w oku mi zawirowała. Bo ponad pół wieku temu, lecz będąc już starszym od Ciebie, pociłem się nad prowadzeniem głosów w tej małej polifonicznej formie, na fortepianie. I przyznam, że z różnym skutkiem! Jakim świat małym, a czas krótkim, czyni muzyka. A Ty, w tak młodym wieku ujarzmiłeś i uczyniłeś swojej woli poddanym, najpotężniejszy w świecie instrument. To tak, jakby początkujący treser małego kotka, prowadził na smyczy groźnego, potężnego słonia!? Brawo!

A potem już się potoczyło. Grał Pan Paweł. Wirtuoz jak się patrzy! Organy duże, 32 głosy, ponad 1740 piszczałek, nasz Mistrz wydobywał z niego ocean pięknych dźwięków. Polifonia w jego wykonaniu przejrzysta, prowadzone głosy, biegające po różnych rejestrach, to najpiękniejszy portret Baroku i jego mistrzów: J.S. Bacha, J. Pachelbela, T. Albinoniego, J. Kriegera, czy G. Cacciniego. Ale i doskonały pokaz kunsztu i wirtuozerii Mistrza Pawła. Pięknie więc w jego wykonaniu brzmiały wspaniałe Adagia Bacha, Marcello i Albinoniego, preludia i inne formy. Nie mniej wspaniale brzmiały duety Ojca z Synem. Ale koda koncertu przewyższyła wszystko. Stanowiły ją: improwizowany nokturn nt. pieśni „Matko Najświętsza” i improwizacja w stylu wolnym. Tu Mistrz pokazał kunszt, inwencję i swego ducha. Dał doskonała próbkę możliwości instrumentu, możliwości dynamiczne i doskonałą sprawność jako wirtuoz. To była prawdziwa kropka nad „i” ! I na koniec wisienka na torcie: preludium F. F. Chopina c-moll op.28 nr 20. Dzięki, bo i z nim również kiedyś, przed laty, musiałem się zmierzyć.

Jeszcze jestem winien informacje bodaj najważniejsze. Nasi artyści! Pan Paweł i Mikołaj mieli szczególną okazję do zaprezentowania się przed grodkowską publicznością. Przecież to grodkowianie. Tę piękną, chlubną kartę muzyki w rodzinie rozpoczął Dziadek Mistrza Piotr. To on zaraził swego syna Stanisława (ojciec i dziadek naszych bohaterów), który zainteresował się tym boskim instrumentem, jakim są organy. Nauki gry pobierał u różnych znamienitych mistrzów tego instrumentu. Sam osiągnął poziom mistrzowski. Zresztą, grodkowianie go doskonale znają i pamiętają. Poza posługą w kościele pełnił wiele funkcji społecznych (radny miasta i gminy, członek Komisji Kultury). Dyrygent, pedagog, odznaczony Brązową Odznaką Ministra Sprawiedliwości. Niestety od 5 lat pełni posługę u Najwyższego. Właśnie w dzień koncertu, była piąta rocznica jego odejścia. Piękny to gest in memoriam dla Rodziny i Parafii. Ponadto panów Pawła i Mikołaja gościliśmy na okoliczność wydania pierwszej płyty CD, poświęconej muzyce organowej, którą nagrali wspólnie w październiku. Jak wygląda i brzmi duet ojca i syna mieliśmy okazję doświadczyć na ostatnim koncercie.

Pan Paweł Ożga jest absolwentem Akademii Muzycznej we Wrocławiu, którą notabene ukończył z wyróżnieniem, oraz Studiów podyplomowych z zakresu zarzadzania kulturą na Uniwersytecie w Łodzi. Uczestniczył w wielu kursach mistrzowskich, prowadzonych przez najwybitniejszych dyrygentów i organistów w Polsce i za granicą. Obecnie jest wykładowcą akademickim, organistą kościoła Piotra i Pawła w Oławie, dyrygentem, chórmistrzem i reżyserem nagrań.

Mikołaj Ożga nie zdążył jeszcze mieć żadnego uczelnianego dyplomu, z racji swojego, młodego wieku. W grudniu skończy 7 lat. Jest uczniem drugiej klasy szkoły muzycznej I stopnia, w klasie fortepianu Andrzeja Jeżewskiego. Śmiało można powiedzieć geniusz, cudowne dziecko. Zdążył już zostać laureatem pierwszej nagrody, oraz wielu wyróżnień w konkursach muzyki barokowej o zasięgu ogólnopolskim. Z ogromną sympatią i podziwem śledziło się poczynania młodego adepta gry organowej. Jednak przyznać muszę, że Grodków rzeczywiście organami stoi!

Tekst i zdjęcia: Ryszard Wojnowicz.

Reklama