Moje wspomnienia stanu wojennego

2
Reklama

Nie tylko przyszłość – wieczna jest – nie tylko!
I przeszłość owszem, wieczności jest dobą;
Co stało się już, nie odstanie chwilką…..
Wróci ideą, nie powróci sobą.

Cyprian Kamil Norwid


Sobota 13.12.2014r. Mija 33 lata od wprowadzenia stanu wojennego. Chcę podzielić się szczególnie z młodymi ludźmi, którzy tamtych dni nie pamiętają, osobistym doświadczeniem.

13 grudnia 1981r. była niedziela. Byłam u rodziców w Brzegu. W niedzielny bardzo wczesny ranek mój śp. Tato zapuka do drzwi mojego pokoju i powiedział: „dziecko, wstawaj jest wojna”. Gdy dotarł do mnie komunikat zapytałam: „tato, czy Niemcy znów na nas napadli?”

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Zaczęłam zastanawiać się jak wrócę do mojego ukochanego Grodkowa. Udało się wrócić bez większych problemów. Wszystko dopiero się zaczynało. Nadchodziły Święta Bożego Narodzenia i Wigilia, chciałam być z rodziną, ale to już nie było takie proste. Chcąc pojechać na święta do Brzegu, musiałam udać się do Urzędu Gminy, do Wydziału Spraw Obywatelskich i uzyskać zgodę naczelnika, czyli otrzymać tzw. przepustkę.

W przepustce podana była miejscowość do której się udaję i adres, pod którym będę przebywała. Określony był czas mojego pobytu w Brzegu. Do Grodkowa miałam wrócić w drugi dzień świąt do godziny 2000 .

W stanie wojennym była tzw. godzina milicyjna. Po godzinie 2000  obywatelowi nie wolno było przebywać w miejscach publicznych. To wyjaśnia dlaczego powrót był zakreślony – do 2000. Po przybyciu na dworzec kolejowy w Grodkowie patrol ZOMO (Zmechanizowany Oddział Milicji Obywatelskiej) sprawdził moje dokumenty i mogłam wsiąść do pociągu (byle jakiego jak śpiewa się w piosence) i wyruszyć w podróż do Brzegu.

Podróż trwała krótko. W pociągu nikt się do nikogo nie odzywał. Przechodzili tylko milicjanci i wojsko, co budziło strach. Na dworcu w Brzegu wysiadających przejmowała milicja i wojsko i legitymowało absolutnie każdego obywatela. Zostałam poinformowana, że mam udać się do zarządcy budynków celem zameldowania się. Moi rodzice mieszkali w blokach fabrycznych więc musiałam udać się do administracji zakładowej i dokonać meldunku.

W zakładzie władzę sprawował już Komisarz. W administracji zakładowej cała procedura od początku. Sprawdzano między innymi, czy mój tato rzeczywiście mieszka pod wskazanym adresem, sprawdzano moje dokumenty i przepustkę a ponieważ wszystko się zgadzało, zostałam zameldowana. Przypominano mi o obowiązku powrotu w drugi dzień świąt do godziny 2000 .

Dziś rozumiem te procedury zastosowane 13.12.1981r. Dla ówczesnej władzy każdy obywatel był podejrzany, mogłam np. być działaczką podziemia solidarnościowego i przyjechałam zamiast na święta na spotkanie, którego celem było obalenie komunizmu. Przez moment miałam wrażenie, że nie zdążę na kolację wigilijną, ale udało się przed pierwszą gwiazdką na niebie dotrzeć do domu.

Doświadczyłam tego wieczoru znaczenie wspólnoty stołu i bycia razem. Tych świąt nie zapomnę do końca życia. W takich czasach wypadło mi żyć. A dziś nie szanuje się wolności, nie szanuje się demokracji. A wolność jest nam dana i żadna, ciągle słyszę te słowa Ojca św. Jana Pawła II i czuję je w sercu.

Było bardzo trudno, ale była jedność. Byliśmy jednością jak naród. Była solidarność, nie jako związek zawodowy, ale solidarność ludzka. Wydarzenia ostatnich lat pokazują jak bardzo jesteśmy podzieleni, jak bardzo skłóceni. Rozeszły się drogi, którymi w pewnym momencie szliśmy razem. Z przerażeniem patrzę na to, jak dziś dla wielu osób nie istnieje MY tylko JA. I to się na nas zemści.

W latach 80-tych byliśmy zjednoczeni wokół wartości. Kościół był dla nas ostoją i wsparciem. Tylko w Kościele czuliśmy się wolni i tylko Kościół dawał poczucie bezpieczeństwa. Następne lata to AWS i NSZZ „S”. I ta jedność zaowocowała wolnością, z której nie umiemy skorzystać.

13 grudnia jest datą historyczną i nie wolno nam o niej zapomnieć. Kto ją ma przekazać młodzieży? W szkołach historia jako przedmiot powoli jest wycofywana. Nauczyciele uczący historii nie mają żadnego wpływu na programy, ani na podręczniki. Uczą młodych ludzi historii Grecji,  historii Rzymu (nawiasem mówiąc bardzo ciekawej) a młodzi ludzie nie wiedzą nic o historii współczesnej, która pisze się na naszych oczach.

Ich rodzice należą do pokolenia, które żyło już w innej rzeczywistości. Zostali tylko dziadkowie i pradziadkowie, a tych jest już coraz mniej. To jest smutna konstatacja. Kto ma powiedzieć młodzieży, że w Zakładzie Karnym w Grodkowie w czasie stanu wojennego był Ośrodek Odosobnienia dla internowanej elity intelektualnej Wrocławia. Kto ma powiedzieć młodzieży, że w Ośrodku Odosobnienia przebywało 4 licealistów z Wrocławia, którzy podjęli na równi z dorosłymi walkę o wolną Polskę.

Internowani profesorowie wrocławskich uczelni realizowali program szkolny obowiązujący licealistów. Jeden z licealistów internowany w lutym 1982r., w maju miał zdawać maturę. Powołana została Komisja Maturalna składająca się z internowanych profesorów i licealista przystąpił, tak jak jego koledzy na wolności, do egzaminu maturalnego w więzieniu. Maturę zdał bardzo dobrze. Oczywiście władze komunistyczne nigdy nie uznały tej matury zdanej w więzieniu.

Kto ma powiedzieć młodzieży, że przez Ośrodek Odosobnienia przeszło 437 internowanych. Była to elita intelektualna uczelni wrocławskich, wybitni dziennikarze, lekarze, inżynierowie, robotnicy i wspomniani licealiści. Ośrodek Odosobnienia w Zakładzie Karnym w Grodkowie funkcjonował od 24 grudnia 1981r. do 14 grudnia 1982r.

Codziennie o godzinie 1900 internowani wywieszali flagę, modlili się i śpiewali pieśni patriotyczne. Pod Zakład Karny przychodzili mieszkańcy Grodkowa, przyjeżdżali ludzie z innych miast, między innymi mój brat z Brzegu i Księża pracujący w Brzegu, aby modlić się razem. Modlitwa płynęła zza krat. Taka była solidarność z tymi, którzy byli po drugiej stronie muru.

Drodzy młodzi przyjaciele chciałabym abyście się dowiedzieli jak wielką rolę w tym czasie odegrali Księża Misjonarze św. Wincentego a Paulo, pracujący w naszej parafii. Kapelanem internowanych był Ks. Proboszcz Stanisław Matuszewski. Niestety już św. Pamięci. Ksiądz Stanisław Matuszewski to była wyjątkowa postać, znakomity duszpasterz, którego nie sposób zapomnieć. Zawsze ubrany w sutannę i pelerynę misjonarską wędrował do Ośrodka Odosobnienia i przenosił to wszystko co było potrzebne internowanym. Szczególnie przenosił korespondencję w obydwie strony. Miał ją wszędzie, w brewiarzu, kieszeniach i wszystkich zakamarkach sutanny.

Plebania była punktem kontaktowym. To na plebanię kierowali swoje pierwsze kroki zwolnieni z internowania, by podziękować swojemu Kapelanowi za posługę kapłańską i okazaną pomoc im i ich rodzinom. W kościele wystawiane były kosze, do których można było włożyć żywność dla internowanych. Kosze dość szybko zapełniały się bo parafianie Grodkowa byli i są ofiarni, choć w tamtych bardzo trudnych czasach sami mieli niewiele ale dzielili się tym co posiadali.

Moje wspomnienia nie byłyby pełne gdybym nie wspomniała o roli grodkowskich lekarzy, którzy leczyli internowanych. Każdemu w życiu należy oddać to co mu się należy zgodnie z funkcją, godnością i zaszczytami. Lekarze przenosili leki i inne rzeczy potrzebne internowanym. Byli blisko internowanych. I za to należy się im ludzka wdzięczność i pamięć.

A dzisiaj już nieliczni przychodzą na Mszę św. za Ojczyznę odprawianą w dniu 13 grudnia. W tym roku była tylko garstka ludzi, przepraszam, ale na majówkę przychodzi więcej osób i było już tylko 3 internowanych. Jedni odeszli już do Pana po nagrodę wieczną, inni wyjechali za granicę, ponieważ zostali zmuszeni przez władze komunistyczne do opuszczenia Ojczyzny. Otrzymywali paszporty uprawniające do wyjazdu tylko w jedną stronę.

Inni są chorzy i nie mogą już podróżować. Takie jest życie. Ja jednak głęboko wierzę w to, że my Polacy będziemy potęgą i damy Europie wiarę i kulturę bo Polska jest krajem, który ma dobre umocowania w kulturze.

I jeszcze jeden wątek wspomnienia. 22 września 1990r. obchodzono bardzo uroczyście X-lecie NSZZ”S” w Grodkowie. Przyjechała bardzo duża grupa internowanych. Uroczystości rozpoczęły się uroczystą Mszą św. Zachowało mi się w całości, słowo które kierowałam w kościele do internowanych, przytoczę fragment:…a cofając zegar historii dziękuję Wam Panowie internowani za nadzieję w tamtych dniach, o której tak pisał Apostoł : „wbrew nadziei wierzyli nadziei. A nadzieja zawieść nie może”. I nie zawiodła.

„TY jak Feniks z prochu powstaniesz i całej Europy ozdobą się staniesz”. Otaczały Was kraty- zza krat wydobywał się wielki śpiew, który miał jeden adres, jeden kierunek – ku Bogu. Wierzyliśmy, że każda kropla krwi, każda energia męki ludzkiej mają znaczenie w wymiarze światowym, jako drogowskaz jakimi drogami mają podążać ludy i narody, a których dróg mają unikać. To było bolesne doświadczenie, ale ono czegoś ludzkość Europy nauczyło.

I za to jesteśmy Wam Panowie internowani głęboko wdzięczni….” W słowach, które przytoczyłam wyżej „ty jak Feniks” zawiera się między innymi moja wiara w misję Polski.

Józefa Siwek

P.S. Inspiracją do podzielenia się wspomnieniami była rozmowa przeprowadzona z młodymi ludźmi w dniu 13 grudnia. Zapytałam, czy wiedzą jaką rocznicę obchodzimy. Nie wiemy. Powiedziałam, rocznicę wprowadzenia stanu wojennego . Zadali mi pytanie- a co to jest stan wojenny, my nic o tym nie wiemy i pierwszy raz w życiu od pani to słyszymy.

Reklama