Złoty pociąg czy może śmierdzące jajo?

0
Reklama
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA

Zapewne wielu Czytelników „Panoramy” i portalu brzeg24.pl pamięta serię artykułów o brzeskich bunkrach, schronach i podziemiach. Dla miłośników tej tematyki mamy dobrą wiadomość – niebawem ruszy kolejny cykl przygód, w których zaprezentujemy wiele ciekawych miejsc znajdujących na terenie naszego powiatu. Już teraz zdradzimy, że m.in. pokażemy winiarnię w podziemiach pod willą Molla i przejdziemy się tunelem pod Odrą. To wszystko za sprawą autora poniższego felietonu – Tomasza Potaczało –  brzeżanina, odkrywcy, uczestnika wielu sympozjów eksploracyjnych i pasjonata historii.


Wraz z moją żoną Małgorzatą od lat interesujemy się  tematyką eksploracji i historii, zwłaszcza z okresu II wojny światowej. Od momentu opublikowania informacji – przez największe na świecie serwisy, portale i stacje telewizyjne – o odnalezieniu tzw. „złotego pociągu”, wiele osób pyta nas o zdanie na ten temat. Po ostatnich konferencjach z udziałem odkrywców rzekomego pociągu oraz ekip weryfikujących to znalezisko, zapewne wielu z Was ma mętlik w głowie. Nie dziwię się, bo wciąż nie wiadomo, jak nazwać informacje, które podają media. Wielkim odkryciem, wielką ściemą czy wielką kompromitacją?

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Sprzeczne wyniki badań
W Centrum Nauki i Sztuki Stara Kopalnia w Wałbrzychu udostępniona jest ekspertyza Piotra Kopera i Andreasa Richtera – znalazców „złotego pociągu”. Wynik ich kolejnego badania potwierdził, że w tunelu jest zasypany pociąg z okresu II wojny światowej. Ponadto prowadzone równolegle analizy terenu przez dwie niezależne grupy dały odmienne wyniki: przedstawiciele spółki „XYZ” odnotowali istotne anomalie, których źródło można wyjaśnić jedynie za pomocą badań inwazyjnych. Natomiast według specjalistów Akademii Górniczo – Hutniczej z Krakowa, tunel być może jest, ale pociągu nie ma.

Eksperci na urlop
Co to ma być?! Grupa ekspertów dokonująca badań najnowszą aparaturą i trzema różnymi metodami używa sformułowania „być może jest”. Każdy, zainteresowany sprawą, mieszkaniec kraju nad Wisłą zadaje sobie pytanie: co takiego robiono przez cztery miesiące, że dalej nie wiemy, co tam jest? A może, by poznać odpowiedź należy wysłać ekspertów ze specjalistycznym sprzętem na urlop i zacząć działać zgodnie ze wskazówką jednego z gapiów stojących na wiadukcie przy dworcu Wałbrzych-Szczawienko: „Dajcie dwóch ludzi z łopatami,  a w tydzień przekopią ten nasyp do góry nogami” – powiedział mężczyzna na antenie jednego z nadawców telewizyjnych.

Cały czas pod górkę
Rzeczywiście, wystarczy wykonać odwiert w 10 minut najprostszą wiertnicą i będziemy wiedzieć, czy jest tunel. Proste? Nie do końca. Mały odwiert o głębokości bodajże 1,5 m powstał przy badaniu terenu przez specjalistów z AGH. Ten zabieg miał na celu potwierdzić lub wykluczyć „pustkę”, która mogłaby wskazywać na istnienie tunelu. Okazało się, że mały odwiert doprowadził do … błota. Prezydent Wałbrzycha Roman Szełemiej  w wywiadzie dla radia RMF FM wyraził chęć wykonania głębokiego odwiertu, ale pod warunkiem otrzymania zgody od administratora terenu, czyli PKP. A tu, znowu STOP.

Wojsko w dyspozycji
Sprawdzeniem terenu pod względem zaminowania i występowania innych niebezpiecznych materiałów wybuchowych zajmowali się saperzy z Brzegu. To nie pierwszy raz, kiedy nasi chłopcy biorą udział w takich akcjach. Uczestniczyli już w poszukiwaniach zatopionych skrzyń z okresu II wojny światowej w okolicach Legnicy, a w okolicach Kamiennej Góry poszukiwali nieznanych wyrobisk przy pomocy „odstrzałów”. W latach 90-tych w analogicznych sytuacjach sprawy brało w swoje ręce właśnie wojsko lub MSW. Bez zbędnej biurokracji, często przy osobistym zaangażowaniu najwyższych władz państwa z wieloma  premierami włącznie. Jest naprawdę wiele przykładów poszukiwań nadzorowanych bezpośrednio przez panów:  Jaroszewicza,  Kiszczaka czy Jaruzelskiego. Dziś czasy trochę się zmieniły, prace nie idą tak sprawnie, ale zaangażowanie i reakcja osób zainteresowanych jest taka jak przed laty, wizja pozyskania skarbu wartości kilku milionów euro działa na wyobraźnię, tylko więcej oczu patrzy na ręce.

Moje przemyślenia …
Gdy usłyszałem pierwszą informację o odnalezieniu pociągu ze złotem i zobaczyłem wydruk z georadaru, byłem wręcz zszokowany. Wielokrotnie widziałem obrazy i wykresy sporządzone specjalistycznym sprzętem i coś mi nie pasowało. Widok pociągu z lufami czołgów czy działek – niemożliwe!  Zdaniem Piotra Maszkowskiego – redaktora naczelnego miesięcznika  „Odkrywca” –  pomijając to, że rzekomy pociąg  znajduje się bezpośrednio pod linią wysokiego napięcia, która skutecznie wprowadza masę zakłóceń podczas pomiaru, ludzkość jeszcze nie dysponuje technologią, która ujawnia taką ilość szczegółów. Opinia specjalistów znanego producenta georadarów FMCW jest jednoznaczna: „Gdyby możliwe było uzyskiwanie tak dokładnych obrazów z głębokości 8-12 metrów, to wynalazca tego urządzenia powinien otrzymać nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki”. Zatem, jeżeli nic tam nie ma, to o co chodzi? Sprytnie przeprowadzona promocja miasta i regionu? Jeśli tak, to z pewnością udana. Od wielu lat podejrzewa się (wiele opracowań różnych autorów), że na 65 kilometrze linii kolejowej z Wrocławia do Wałbrzycha, na dworcu Wałbrzych-Szczawienko znajduje się zasypany tunel, w którym może coś być, może pociąg, niekoniecznie złoty. Dwaj panowie, Piotr i Andreas, Polak i Niemiec przedstawili władzom Wałbrzycha „super” odczyt z „super” georadaru (po komputerowej obróbce?) i zawarli umowę o znaleźnym. Do końca nie wiadomo z kim, ale jak to się wyraził pan Piotr – „z państwem”. Jeżeli ten pociąg zostanie odnaleziony, to winszuję pomysłu, jeżeli nie – to najedzą się wstydu.

Jest też druga możliwość. Piotr Koper w reportażu TVP1 z dn. 4 stycznia br. powiedział: ,,Nałożono na nas embargo na informacje”. Dlaczego, skoro nic tam nie ma? Jak wynika z informacji uzyskanych przez Leszka Adamczewskiego – poznańskiego dziennikarza i pisarza – niegdyś, ów pociąg poruszał się na trasie ze Świebodzic w kierunku Wałbrzycha z ładunkiem. To nie było złoto, lecz pojemniki z gazami bojowymi wyprodukowanymi w zakładach chemicznych  „Anorgana” w Brzegu Dolnym. Gdyby te informacje się potwierdziły, to mamy … śmierdzące jajo. Kto zaryzykuje rozszczelnienie pojemników z gazem bojowym typu sarin lub tabun? A co, jeśli są to materiały rozszczepialne? Brak spójnego, rzetelnego i prawdziwego przekazu informacji w tej sprawie rodzi wiele teorii spiskowych, co w rzeczywistości może okazać się najgroźniejszym skutkiem ubocznym w historii „złotego pociągu”.

Tomasz Potaczało

Reklama
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA
Materiał wyborczy KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW PRZYJAZNA GMINA DAMIAN MACHETA