Porwali i wywieźli za miasto

0
Reklama

Wylądował w Łosiowie

Od kilku lat, z różnymi przygodami, Pan Jacek dojeżdżał pociągiem do pracy we Wrocku. W zeszły poniedziałek miał wyjątkowego pecha. O wpół do siódmej rano wracał do Brzegu po nocnej zmianie. Pociąg Intercity, do którego nieopatrznie wsiadł na Głównym, po niecałych 30 minutach jazdy nie zatrzymał się na stacji… w Brzegu. Skład z hukiem przewalił się przez peron brzeskiego dworca, mijając kilkudziesięciu osłupiałych podróżnych, którzy nie zabrali się do Opola. Pan Jacek doznał szoku. W pierwszej chwili pomyślał, że może pomylił pociągi. Jednak szybko dostrzegł kilku innych pasażerów, którzy podobnie jak on nerwowo szukali pomocy. Nasz bohater (wbrew własnej woli!) został wywieziony za miasto i wysadzono go z pociągu dopiero… w Łosiowie, po jego zdecydowanej interwencji u zaskoczonego konduktora.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Nie było zagrożenia?

O tym, że pociąg „Wyspiański”, relacji Wrocław – Przemyśl z nieznanych dotąd przyczyn nie zatrzymał się w Brzegu, pisała już opolska prasa. Za NTO cytujmy wyjaśnienia przedstawiciela biura prasowego PKP Intercity, bagatelizującego tę sprawę: „Na tym odcinku funkcjonuje automatyczne sterowanie. Szlak był otwarty i pociąg przejechał na zielonym świetle, czyli… zagrożenia w ruchu nie było”. Od Pana Jacka Panorama się dowiedziała, że tuż przed wjazdem na dworzec – pociąg w ogóle nie zwolnił biegu. Potwierdzają to inni pasażerowie. To może świadczyć o tym, że nie jakieś automatyczne systemy i (ponoć!) zielone światło, a brak woli maszynisty lokomotywy spowodował, iż skład IC nr 63.08 – w dniu 22 lutego o godz. 6.52 – nie zatrzymał się na stacji w Brzegu. Nasz informator twierdzi, że kierownik pociągu zdziwiony był protestami pasażerów. Kolejarz robił wrażenie, jakby nie miał bladego pojęcia, że jego skład… ma planowany postój pomiędzy Wrocławiem i Opolem. Z mojej pasażerskiej praktyki wynika, że maszyniści i zespół konduktorski doskonale znają rozkład jazdy. Zazwyczaj pociąg przed miastem zaczyna zwalniać, w pobliżu dworca ostro hamuje, a lokomotywa zatrzymuje się na końcu peronu w odpowiednio oznaczonym miejscu, przed stojącym przy torach semaforem. Maszynista kontynuuje jazdę dopiero po zapaleniu się światła zielonego. Jednym słowem – w trakcie przejazdu – przy wyjeździe z dworca (na końcu peronu) powinno było palić się światło… CZERWONE!!!

Coś kręcą

Trudno uwierzyć w taki zbieg okoliczności, że maszynista przespał (przegapił?) stację, a w tym samym czasie automatyczny system zabezpieczeń (dyżurny ruchu?) przypadkiem dał mu wolną drogę, czyli światło zielone. Gdyby nawet sygnalizacja uległa awarii – maszynista musiał przecież wiedzieć, że pociąg ma zabrać pasażerów z peronu (pierwszego!). Coś tu jest nie tak. Rzecznik Intercity informuje także i o tym: „nasz skład zatrzymał się na kolejnej stacji w Łosiowie, gdzie wysiedli pasażerowie, którzy chcieli zakończyć podróż w Brzegu, a stamtąd… zostali dowiezieni do stacji docelowej”. W praktyce nie było tak pięknie. Nikt nikogo „nie dowoził”. Pan Jacek (z resztą pasażerów) najzwyczajniej zabrał się do Brzegu najbliższym pociągiem jadącym (według rozkładu) z Opola w stronę Brzegu. W sumie nie chodzi o ludzi wywiezionych za miasto, i tych kilku uczniów, którzy taksówkami pędzili z Brzegu do szkoły w Opolu. Akurat kilka dni temu Komisja Europejska skierowała do Trybunału Sprawiedliwości UE sprawę przeciwko Polsce, która od lat zaniedbuje bezpieczeństwo i ignoruje dochodzenia badające wypadki i incydenty na kolei. Będziemy czekać na szczegółowe wyjaśnienia PKP.  Szczęśliwej drogi!

Marek Popowski

 

 

Reklama