Tajemnice Sudetów część III – Brzeżanie eksplorowali kompleks Riese

0
Reklama

W dniach 19-20 listopada 2016 roku, w trzecią rocznicę zawiązania się sekcji historyczno – eksploracyjnej przy Towarzystwie Rozwoju Ziemi Brzeskiej odbyło się wyjazdowe spotkanie  członków sekcji oraz zaproszonych gości, połączone z eksploracją. Oczywiste jest miejsce eksploracji, czy może wycieczki – jak niektórzy zapewne to nazwą, mianowicie tzw. Kompleks Riese.


Prawdziwa eksploracja – nie mylić z ekstremalną – nie polega na zwiedzaniu turystycznych szlaków i tras podziemnych, lecz na odkrywaniu miejsc zapomnianych, ukrytych celowo lub przypadkiem, o których nikt lub tylko nieliczni słyszeli lub kiedyś tam widzieli, czy może wydawało się im, że widzieli. Niekoniecznie pod ziemią. Dlatego jako organizator wyprawy zdecydowałem się skorzystać z usług doświadczonego  miejscowego eksploratora pana Waldemara Łyczaka. Już w czasie przygotowań do wyprawy, które przeprowadzaliśmy z moją żoną Małgorzatą we wrześniu, przemierzając wiele kilometrów głównie w masywie góry Gontowa i Osówka, zorientowałem się, dlaczego  Riese?.  Riese znaczy olbrzym, o czym zapewne większość z czytelników wie. Lecz dopiero wędrując nieutartymi szlakami widać ogrom prac wykonanych w czasie dwóch, może dwóch i pół lat. Wybór padł na eksploracje  sztolni i masywu góry Gontowa. Proszę zauważyć, że na wielu mapach turystycznych, a nawet w wielu opracowaniach nazwa tej góry nie istnieje. Niestety nadszedł listopad, i nie chcąc niepokoić zimujących nietoperzy, oraz z racji tego, że część sztolni zamknięto na okres zimy, zmieniliśmy obiekt na masyw góry Osówka. Może parę faktów z Wikipedii:,, wobec  nasilających się alianckich nalotów bombowych w 1943 r., Niemcy hitlerowskie przeniosły dużą część swej strategicznej produkcji zbrojeniowej w – uważany za bezpieczny – rejon Sudetów. Mniej więcej wówczas powstał projekt utworzenia nowej kwatery głównej Hitlera na zamku Książ oraz potężnych bunkrów i budowli podziemnych wydrążonych w Górach Sowich. Była to najkosztowniejsza budowa kwater wojskowych i obiektów strategicznych ówczesnych Niemiec. Rozmach budowlano-inżynierski był na najwyższym wówczas dostępnym poziomie. Wedle danych z września 1944 r. produkcja tych schronów miała pochłonąć 150 milionów marek; Na projekt Riese przyznano w 1944 roku 28 tysięcy ton stali i cementu, czyli tyle, ile Niemcy przeznaczały rocznie na budowę schronów przeciwlotniczych dla ludności cywilnej.” I to są dane z nielicznych dokumentów, jakie udało się odnaleźć po ogromnej budowie, gdzie musiało istnieć tysiące, jeżeli nie setki tysięcy stron, dokumentacji technicznej.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Ale do rzeczy. Wyruszyliśmy z samego rana, w składzie ośmioosobowym, autami terenowymi z Ludwikowic Kłodzkich do Osówki. Na początek lajcikowe zwiedzanie Kompleksu Osówka. Podziemia zawierają m.in. trzy sztolnie, z których najdłuższa ma ok. 450 metrów. Jedna z nich posiada tamy z cegieł, które utrzymują wodę w tunelu. Całkowita długość tuneli: 1700 m (6700 m²; 30 000 m³).

Po wyjściu ze sztolni przywitał  nas ulewny deszcz. I tak już było do nocy. Dwa obiekty są szczególnie interesujące: tzw. Kasyno i tzw. Siłownia. Są to duże naziemne obiekty o powierzchniach 680 m² i 900 m². Zgodnie z obietnicą, pan Waldemar pokazał nam takie obiekty naziemne, że faktycznie nie widziałem ich zdjęć nawet w internecie – a może źle szukałem? Cały dzień zwiedzaliśmy obiekty naziemne, ogólnie znane, takie jak tzw. Kasyno. Kasyno to nazwa umowna betonowego budynku, do którego nie chciał za żadne skarby wejść inż. Dalmus-Niemiec, który pozostał na placu budowy, a my zjedliśmy tam grochówkę i bigos. Drugi to tzw. Siłownia, w której niektórzy widzą fundamenty pod elektrownię atomową bądź miejsce do płukania rudy uranu. Niewątpliwie ciekawe. Są też inne duże naziemne obiekty, których przeznaczenia trudno się nawet domyślać. Na samym końcu , na  wierzchołku góry dotarliśmy do betonowego zbiornika  wody, która dostarczana jest rurociągiem z odległej o 8 km. Góry Włodarz. Po co zbiornik na wierzchołku góry? Otóż po to, aby wytworzyć ciśnienie – każde 10 m to 1 atmosfera. To pokrótce tyle. W każdym bądź razie impreza zakończyła się po zmroku, tak, że schodziliśmy między drzewami przy świetle latarek w strugach coraz większego deszczu.

Jakaś refleksja? Proszę bardzo: najczęściej używane zdania, oprócz „ale leje” to: „co to było?” i „nie wiadomo!”. Aż zirytowało to jednego z kolegów. Myślę, że spędził po powrocie do domu wiele chwil w Internecie w poszukiwaniu właściwych odpowiedzi. Jest jeszcze inna refleksja. Pracowało tam kilkadziesiąt tysięcy więźniów z całej Europy, zginęło Bóg jeden wie ile, widzieliśmy pozostałości baraków. Myślę, że należy się im pamięć i może choćby dla nich, ku ich pamięci, warto znaleźć odpowiedź na pytanie „co to było?.

Poniżej prezentujemy fotorelację z wyprawy, a w kolejnym odcinku druga część felietonu o słynnej „muchołapce” i organizacji Todt.

Tomasz Potaczało

Reklama