Rondo Internowanych w Grodkowie. List Bronisława Urbańskiego

0
Reklama

Niedawno na łamach Panoramy pisaliśmy o pomyśle nadania imienia Internowanych dla ronda w Grodkowie. Do naszej redakcji wpłynął list Bronisława Urbańskiego, który zawnioskował do Urzędu Gminy Grodkowie uzasadniając dlaczego właśnie taka nazwa byłaby dla ronda słuszna. Jego pomysł spotkał się jednak z kontrowersjami i ostatecznie wniosek nie był rozpatrywany. W swoim liście autor wskazuje, że więzienni opozycjoniści powinni zostać upamiętnieni. Przedstawia również fakty, które świadczą o tym, że samo rondo było miejscem kluczowym dla internowanych, miejscem ich kontaktu ze światem zewnętrznym. Poniżej pełna treść listu Bronisława Urbańskiego.


Kilka lat temu w Grodkowie przy ul. Sienkiewicza, w pobliżu więzienia, wybudowano rondo, co znacznie usprawniło ruch kołowy w mieście. A, że wszystkie ulice, place, ronda, parki, skwery, mosty, osiedla w miastach mają swoje nazwy a grodkowskie rondo pozostawało bezimienne, wystąpiłem do Urzędu Gminy w Grodkowie z wnioskiem o nazwanie tegoż ronda imieniem Internowanych. Uważałem, że więzieni opozycjoniści, w stanie wojennym w pobliskim więzieniu winni być upamiętnieni. Pierwsza prośba w tej sprawie z dnia 19 lipca 2017 roku nie odniosła żadnego skutku, najprawdopodobniej nie była rozpatrywana. We wrześniu tego roku złożyłem kolejny wniosek. Jak się okazało wywołał on wśród radnych kontrowersje i zawirowania co skutkowało zmianą wcześniej deklarowanych stanowisk a w rezultacie odrzuceniem przedmiotowego wniosku.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Pomysł tej nazwy nie był nowy. Kilkakrotnie mówiłem o nim w czasie obchodów kolejnych rocznic wprowadzenia stanu wojennego w Polsce, które każdego roku odbywają się w grudniu przed grodkowskim więzieniem. Temat podejmowałem też przy innych okazjach jak choćby w trakcie spotkań noworoczno-opłatkowych czy spotkania autorskiego Piotra Załuskiego, w grudniu 2018 roku, byłego internowanego, prezentującego ostatnio wydaną książkę „Mój liryczny PRL”. O Rondzie Internowanych pisałem w obszernym tekście pod tytułem „Czapki z głów” zamieszczonym m.in. w Panoramie Powiatu (19/407 z 23.5.2019). Inicjatywa została wsparta przez Niezależny Samorządny Związek Zawodowy SOLIDARNOŚĆ Regionu Śląska Opolskiego w Opolu, Oddział Zarządu Regionu Śląska Opolskiego NSZZ SOLIDARNOŚĆ w Grodkowie i Zarząd Okręgowy NSZZ Funkcjonariuszy i Pracowników Więziennictwa w Opolu. Pozytywnie odnieśli się do tego zamierzenia byli internowani jak i mieszkańcy Grodkowa.

Stan wojenny dotarł do Grodkowa jedenaście dni po jego wprowadzeniu, 24 grudnia 1981 roku, w dniu niezwykle szczególnym, w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia. A to za sprawą Ośrodka Odosobnienia Internowanych. W tym dniu, bardzo późnym popołudniem, gdy większość rodaków zasiadała do wigilijnej wieczerzy, do grodkowskiego więzienia przywieziono z wrocławskiego zakładu karnego grupę 100 internowanych. Wcześniej, jeszcze we Wrocławiu zakpiono z nich. Do cel wydano gałązki choiny. Miano nimi przyozdobić cele, przecież nadchodziły święta. Jednak zaraz po obiedzie kazano się pakować i wychodzić z cel na dziedziniec. A tu czekały więźniarki, które niebawem wraz z internowanymi ruszyły w drogę. W czasie tej świątecznej podróży, początkowo, mówiono im, że jadą na Syberię. Później gdy po kierunku jazdy zorientowano się, że jadą na południe, powiało grozą. Przypuszczano, że celem ich podróży będzie bratnia Czechosłowacja, z którą Polska mogła podzielić się opozycją. Na postojach słychać było szczęk przeładowywanej broni. Gdy wysiadali z pojazdów w więzieniu w Grodkowie, zobaczyli funkcjonariuszy z orzełkami na czapkach. To znak, że są w polskim więzieniu. Odetchnęli z ulgą. Dla członków i działaczy NSZZ Solidarność rozpoczął się kolejny etap więziennej poniewierki i udręki, będącej elementem szczególnego udręczenia. Elegancko nazwane dla potrzeb propagandy, Ośrodki Odosobnienia Internowanych to nic innego jak więzienia. Zlokalizowane były bowiem w zakładach karnych, aresztach śledczych i oddziałach zewnętrznych. Tylko bardzo nieliczne mieściły się w ośrodkach wczasowych. Grodkowski „internat” z pewnością do takich nie należał. Warunki były tu typowo więzienne. Kryminał jakich wiele. Wcześniej odbywali tu karę skazani recydywiści. Małe cele, kraty w oknach, wysokie mury, nie mniej niższe wygrodzenia z siatki, spowite drutem kolczastym, żelazne bramy. Wszystko, co można i nie można, ujęto w regulaminie internowania, który opierał się na rozwiązaniach zaczerpniętych z regulaminu odbywania kary pozbawienia wolności i tymczasowego aresztowania. Najbardziej dokuczliwa była ciasnota w celach. Na powierzchni dochodzącej do dziewięciu metrów kwadratowych zamieszkiwało czterech internowanych. W celach przebywali praktycznie całą dobę, z wyjątkiem wyjścia na godzinny spacer, do lekarza czy zajęcia świetlicowe. W tym miejscu spało się, spożywało posiłki, na oczach innych załatwiano potrzeby fizjologiczne. I ta koszmarna izolacja, żaden to luksus, jak starają się obecnie mówić o internowaniu niektórzy znawcy tematu. Przez cele grodkowskiego Ośrodka Odosobnienia Internowania, przez rok funkcjonowania, przewinęło się ponad 440 więźniów politycznych.

Ale wróćmy do ronda. 24 grudnia 1981 roku to właśnie w tym miejscu zatrzymało się 10 dużych więźniarek. Jakiś czas oczekiwały tu na wjazd na więzienny dziedziniec. Po opuszczeniu pojazdów przez internowanych wracały w to samo miejsce, by odjechać do Wrocławia. Przyszłe rondo stało się swoistym parkingiem-placem manewrowym tych upiornych pojazdów. W czasie stanu wojennego a szczególnie internowania miejsce to było wykorzystywane przez… internowanych do tzw. nielegalnych kontaktów, co było zabronione i ścigane z urzędu. Nie wiele z tego sobie robiono. Stąd blisko było do okien z północnej strony więzienia. Internowani wychodzący na wolność, bądź udający się na przepustki, głośnymi okrzykami żegnali się z pozostającymi w więzieniu. Dodawali otuchy, utwierdzali w słuszności przekonań, zachęcali do dalszego oporu i niezłomnej postawy. Z kolei z więziennych okien przypominano wychodzącym gdzie mają się udać i co załatwić i przywieźć przy powrocie do ośrodka. Również rodziny przyjeżdżające na widzenia, z tego miejsca oznajmiały, że już są i za chwilę wejdą na salę widzeń. Także po zakończeniu odwiedzin, z tego miejsca jeszcze raz się żegnano, długo machając rękami. Na koniec przekazywano sobie jeszcze to o czym nie można było powiedzieć w czasie kontrolowanego i nadzorowanego widzenia. Ponadto tu od czasu do czasu pojawiali się wysłannicy zdelegalizowanych struktur związkowych celem ustalenia dalszego działania Solidarności.

Mając na uwadze szczególne znaczenie tego miejsca i rolę jaką odegrało w kontaktach uwięzionych opozycjonistów ze światem zewnętrznym, koniecznym jest, a wręcz obowiązkiem by nazwać to rondo, Rondem Internowanych. Byłoby to wyrazem upamiętnienia ich pobytu w grodkowskim więzieniu, nieugiętej, uporczywej walki o zmianę ustroju społeczno-politycznego w Polsce jak również ich bohaterskiej postawy prowadzącej do fundamentalnych przeobrażeń w najnowszej historii państwa. Obecnie po wielu latach od tych wydarzeń mamy obowiązek zachowania w pamięci i solidaryzowania się z dokonaniami tamtych czasów. Tym bardziej, że miało to miejsce w Grodkowie a część wydarzeń rozgrywała się tam gdzie po wielu latach zbudowano rondo. Uczcijmy pamięć tych, którzy w stanie wojennym wykazali się bohaterską postawą, dzięki którym udało się nam odzyskać wolność.

Bronisław Urbański

Reklama