Pod koniec XII wieku, niedaleko Grodkowa, miał swój zamek rycerz będący postrachem okolicy. Bali się go wszyscy, gdyż znany był ze swej porywczości i niepoczytalnych decyzji. I chociaż nie trudnił się rozbojem nagminnie, gdyż włości jego były wystarczająco bogate, omijano go z daleka i usuwano mu się z drogi.
Wzbudzał lęk nie tylko u obcych i u służby, lecz nawet we własnej rodzinie, która nie raz była świadkiem jego szalonych postępków i wybryków. Kiedyś w gniewie zabił własnego syna. Był to moment zapomnienia się.
Niestety, skutki jego były nieodwracalne…
Gdy zrozumiał, co uczynił, wpadł w straszną rozpacz i żal. Przy drodze (najprawdopodobniej z Grodkowa do Gierowa, a Górowem zwanym wtedy, z niemieckiego Gührau) kazał postawić pokutny krzyż. Przed nim spędzał teraz na modłach całe dni.
Szok związany ze śmiercią własnego syna odmienił go całkowicie: z człowieka, który był postrachem całej okolicy, zmienił się w pątnika żebrzącego o przebaczenie i darowanie mu win.
Na modłach i pokucie, na czynieniu uczynków miłosierdzia i na skrusze spędził resztę swego życia.