Ania Pawlik – Stworzenie, którym przyszło mi być

0
Reklama

W Brzegu, skończyła szkołę podstawową nr 3 im. Jana Kochanowskiego. Uczęszczała do tej  samej klasy, co znana polska aktorka, Emilia Komarnicka oraz sportowiec, Łukasz Błaszczyk. W wieku 15 lat, wyprowadziła się do Tarnowca Brzeskiego. Kontynuując naukę we wrocławskim liceum, często wracała do nas, odwiedzając znajomych i rodzinę. Ania Pawlik – brzeżanka, artystka, która uwielbia eksperymentować z rysunkiem i fotografią,  niebawem znów odwiedzi swój Brzeg.


 

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Po wyjeździe do Anglii, gdzie rozkłada artystyczne skrzydła, nigdy nie zapomniała o Brzegu. Jak sama mówi – (…) niebawem znów przyjadę odwiedzić swoją ukochaną babcię i podziałać nieco artystycznie w Brzegu i we Wrocławiu.

Najbliższą wystawę Ani Pawlik, będziemy mogli podziwiać już 12 grudnia w Niezależnym Ośrodku Kultury HERBACIARNIA w Brzegu. W ostatnim czasie, z artystką rozmawiał Tomasz Herbut / nesoart.

10401444_684552644949352_5716787262414252785_n

 

neso: Who is Ania?:)

Ania: Ah, jedno z tych pytań, na które mamy całe życie na znalezienie odpowiedzi!
Przejrzyj moje obrazki i stwórz swoja własną interpretację tego małego, rudego i ciekawskiego stworzenia, którym przyszło mi być…

neso: Co dzisiaj porabiałaś ciekawego?

Ania: Rowerowy relaks po holenderskim miasteczku Utrecht..

neso: No właśnie… jesteś w trakcie swojego „eurotripu”. Przyznam, że karetka pogotowia przerobiona na vana robi wrażenie 😉 Amsterdam to, zdaje się Wasz pierwszy przystanek. Jak wrażenia?

Ania: Weekend w Amsterdamie był więcej niż ciekawy (śmiech)

neso: Mieszkałaś przez pewien czas we Wrocławiu. Śledzisz co dzieje się w tym mieście, jeżeli chodzi o sztukę?

Ania: Osobiście nie bywam tak często we Wrocławiu, aby na świeżo śledzić 'co i jak’, ale dzięki wirtualnej rzeczywistości jak facebook, Twitter itd., ogólny okiem obserwuję artystyczne działania moich znajomych artystów i nie tylko.

neso: Dostrzegasz jakieś różnice w podejściu do sztuki przez Polaków i Anglików?

Ania: Przyznam, że na samym początku różnica była bardzo wyraźna. W Anglii przoduje wolność tworzenia i eksperymentowanie zwłaszcza w college’u czy na wyższych uczelniach. Nawet bez podstaw  w rysunku, liczy się koncept a później wykonanie. Lecz teraz mam wrażenie, iż różnice są coraz mniej wyraźne. Wymiana poglądów, wiedzy i praktyki artystycznej między Polakami i Brytyjczykami, i cały przepływ informacji przez internet sprawia iż obie strony do szukają nowych inspiracji i poglądów w artystycznym działaniu.

neso: Jeżeli chodzi o wystawy nie jesteś bynajmniej nowicjuszem. Naliczyłem 14 wystaw grupowych i 2 indywidualne. Zwłaszcza 2011 i 2012 rok to istny wybuch wystaw. Rozkręcasz się ?

Ania: Wystawianie prac jest ważne. Nie mam pojęcia, jak to działa w Polsce, czy jest łatwo czy trudno o zorganizowanie wystawy, ale jedno wiem po 6-ciu latach mieszkania w Londynie – jeśli wiesz czego szukasz to z pewnością po jakimś czasie to znajdziesz. I tak drogą przeglądania stron internetowych, pisania e-maili ,itd. udało mi się pokazać moje prace to tutaj, to tam. A teraz czas na większe konkrety…

20e03f96e37238f73bf97cc989110cd3

neso: „Większym konkretem” był zapewne Amsterdam, gdzie 5 września odbyła się Twoja wystawa?

Ania: Tak, 5 września miałam pierwsza solową wystawę poza granicami Polski i Wielkiej Brytanii.

neso: To Twoja pierwsza wizyta w tym mieście?

Ania: W Amsterdamie byłam w 2010 wraz z uczelnią. Zachwyciło mnie owe miasto swoją architekturą, kanałami, domami na wodzie, małymi uliczkami pełnymi sklepów z holenderskim serem, czy antyków i ciuchami vintage, no i te coffeeshop’y  (śmiech)… w każdym razie wiedziałam, że wrócę do Amsterdamu.

neso: Jak to się stało, że się tam znalazłaś? Ktoś zaproponował Ci wystawę?

Ania: Tym razem to Amsterdam znalazł mnie i moje prace. Jest to dość interesująca, krótka historia.
Rok temu, w czerwcu 2013 dostałam email od pewnej pani. Mona prowadzi swoją działalność promującą artystów z całego świata. Zapytała czy chciałabym mieć solo wystawę w Amsterdamie. A wszystko to dzięki polskiemu blogowi 'I don’t want realism, I want magic’, na którym moje prace były promowane przez cały tydzień. Córka Mony, która przeglądała owy blog i stronkę na „fejsie” w poszukiwaniu inspiracji, trafiła na moje prace i natychmiast pokazała je Monie. Tego samego dnia Mona wysłała mi pierwszego emaila. I tak po całym roku pracy nad wystawa przez emaile, skype i wszelkie inne sposoby komunikacji internetowej udało się zmaterializować nasz wspólny pomysł; wystawa na której przedstawiam rysunki z serii 'Earthly Delights’. Jest to projekt zainspirowany tryptykiem Heronimus Bosch’a 'The Garden of Earthly Delights’, zwłaszcza jego środkową częścią, gdzie ludzie czekając na sąd ostateczny, kosztują wszelkich cielesnych rozkoszy; jedzenie, miłość, taniec itd. W moich rysunkach zapragnęłam połączyć motyw jedzenia z momentem ekstazy- kiedy kombinacja smaków sprawia, iż wszelkie dobre maniery przy stole zanikają, a ekspresja tego co odczuwamy przy jedzeniu wymyka się spod naszej kontroli. Na samym początku nie miałam pojęcia, że jedzenie w taki sposób może wywołać seksualne, jak i zwierzęce reakcje u modeli. Równocześnie cały proces tworzenia wywołał wiele pozytywnych emocji i sporo dobrej zabawy dla wszystkich!

neso: Możemy spodziewać się Twojej wystawy w Polsce? Może Wrocław?

Ania:  Wyjechałam z Polski 9 lat temu, wystarczająco dawno, aby zatracić wszelkie kontakty i nawet sposób myślenia, jeśli chodzi o organizowanie wystawy w Polsce. Przypuszczam, że posiadanie kontaktów odgrywa główną rolę w tym całym biznesie, ale niebawem znów przyjadę do Polski odwiedzić swoją ukochaną babcię i podziałać nieco artystycznie w Brzegu i we Wrocławiu.

neso: Skoncentrujmy się na Twojej twórczości. Starasz się schlebiać odbiorcy?

Ania:  Hmm, nie mam czasu na schlebianie. Wole wysłuchać szczerej i konstruktywnej krytyki, aby rozwinąć interesująca wymianę poglądów.

592f561fa00054cde2470324d9342750

neso: Jakie jest zwykle Twoje podejście do opinii innych osób na temat tego, co tworzysz?

Ania: Nikomu nie każę lubić i śledzić mojej twórczości. Łatwo jest być zaślepionym własną sztuka i wizją świata. Dlatego do własnej twórczości podchodzę z dużym dystansem i tym samym szanuję każdą opinię na jej temat.

neso:  Twoją twórczość można właściwie podzielić na 2 kategorie Jest fotografia i są rysunki oraz ilustracje. Co było najpierw?

Ania: Od zawsze moją fascynacją był rysunek! Był pewien moment w moim życiu, kiedy zatraciłam inspirację do życia i tym samym do rysunku. Wyszukałam sobie wtedy nowe zajęcie – fotografię. Fotografia od zawsze była w mojej rodzinie, więc praca z owym medium nie była mi obca, mimo tego już po pierwszym roku studiów odczuwałam dramatyczną tęsknotę za rysunkiem. Miałam opcję zmiany kierunku, ale to łączyło się z czasem i oczywiście z pieniędzmi. Mimo momentu słabości skończyłam studia z najwyższym wynikiem i zdecydowałam poważnie wrócić do rysowania. Jest ciężej,  wymagam od siebie jeszcze więcej, ale satysfakcja z każdego małego sukcesu jest trzykrotnie bardziej budująca.

neso: Mogłabyś powiedzieć parę słów o swoim procesie twórczym? Jak przebiega od samej idei do skończonej pracy?

Ania: Proces tworzenia zazwyczaj zależy od projektu; czasami idea pojawia się pierwsza, a czasami krystalizuje się podczas samego procesu rysowania. Przykładowo w mojej seksualnej serii 'Bedtime stories’ pomysł jak i pierwszy szkic zaczyna się podczas uprawiania miłości, a dopiero po wszystkim wykańczam rysunek detalami. Moja serię 'Earthly Delights ’ zaczęłam od robienia zdjęć moim znajomym podczas jedzenia różnych posiłków.Pracuję z tym co mam, a jak jest taka potrzeba to szukam do momentu, kiedy pomysł może być całkowicie zrealizowany i muszę przyznać, że dużo polegam na intuicji i tzw. 'przypadku”

neso: Zagłębiając się w Twoją twórczość, nie sposób nie zapytać o inspiracje. Skupmy się na tych artystycznych. Był jakiś artysta, który wpłynął na Ciebie wyjątkowo mocno?

Ania: Jest sporo artystów,  których twórczość, jak i sposób życia na mnie wpłynęło. Wracając do najmłodszych lat, Salvador Dali, Van Gogh, Degas, muzyka Pink Floyd. Później, podczas liceum Zbigniew Beksinski, Malczewski, Kafka, Dostojewski, muzyka King Crimson i Bjork. A teraz muszę przyznać, iż więcej inspiracji czerpię z życia i mojego partnera, który jest filmowcem i fotografem.

1024px-The_Garden_of_Earthly_Delights_by_Bosch_High_Resolution

neso:  Bardzo podoba mi się Twoja seria „King Crimson”. Możesz przybliżyć jak powstała i skąd nazwa?

Ania: Jest to bardzo stara seria, którą stworzyłam na trzecim roku liceum. Był to okres mojej fascynacji pracy wyłącznie ołówkiem. Początkiem pomysłu była piosenka King Crimson 'Moon Child’. Całą sesje 12stu rysunków miałam szanse wystawić tego samego roku w malej galerii w ratuszu w moim rodzinnym mieście Brzeg. Mimo tylu lat nadal czuję, iż seria prędzej, czy później doczeka się swojej dalszej kontynuacji, lecz z całkowicie innym podejściem z strony technicznej i w sumie wizualnej również

neso: Przejdźmy do fotografii. Możesz powiedzieć parę słów o projekcie “Urban Venus”?

Ania: 'Urban Venus’ zaczęłam w Bedford College na kierunku Fine Art. Był to pierwszy raz kiedy zdecydowałam wystąpić nago przed kamerą w miejscu publicznym. Później kontynuację pomysłu miałam szansę rozwinąć podczas studiów, lecz już bez nagości ponieważ nie miałam takiej potrzeby. Projekt pozwolił mi na wizualne połączenie performance’u, rzeźby i fotografii, lecz nie był wystarczająco ekscytujący, abym go kontynuowała.

neso: Słuchasz muzyki w trakcie pracy? Myślisz, że wpływa na efekt końcowy tego, co tworzysz?
Ania: Bez muzyki tworzenie jest mało komfortowe. Muzyka inspiruje moje bodźce odbiorcze i działa na wyobraźnię.

neso: Bywasz na koncertach? Londyn pod tym względem pewnie nie pozwala na chwilę wytchnienia.
Ania: W Londynie z koncertami jest ja ze wszystkim- jak masz czas i pieniądze to zobaczysz i doświadczysz, chodź czasami można pokombinować innymi sposobami .

neso: Jest coś, co wyjątkowo Cię denerwuje?

Ania: Głupota ludzka, lenistwo i czasami biurokracja…

neso: Wspominałaś, że niedługo robisz ze swoim partnerem wycieczkę vanem po Europie. Planujecie odwiedzić jakieś konkretne miejsca czy może jedziecie przed siebie?

Ania:  Myślę że bierzemy pod uwagę obie opcje, lecz najlepsze byłoby przemieszczanie się i zatrzymywanie tam, gdzie możemy pracować, czy współpracować w projektach artystycznych, aby choć zarobić na benzynę. Zwłaszcza teraz, kiedy mam więcej czasu wolnego od codziennej pracy bardziej skupiam się na tworzeniu freelance, a terminy i projekty wskażą nam drogę 🙂

Z Anią Pawlik, rozmawiał Tomasz Herbut Blog PL www.nesoartpl.blogspot.com

Więcej o twórczości artystki, znajdziecie na: https://www.behance.net/AniaPawlik

6_tree-of-life40pounds

 

Reklama