Mistrz świata Adrian Tekliński szczerze o finansowaniu kolarzy i braku wsparcia ze strony miasta

1
Reklama

O sprawie jako pierwszy poinformował portal Onet. Aktualny mistrz świata w kolarstwie torowym powinien spokojnie przygotowywać się do kolejnych zawodów, tymczasem musi utrzymać się za 1700 zł miesięcznie. Dla niektórych zawodowców taka kwota nie wystarcza nawet na odżywki. Adrian Tekliński w szczerej rozmowie z portalem Brzeg24.pl opowiada o trudnościach i braku pomocy ze strony tych, którzy chętnie zapraszali go do robienia wspólnych zdjęć.


Przypomnijmy, „Tekla” jest tegorocznym zdobywcą złotego medalu na Mistrzostwach Świata w Hongkongu. W 2016 roku wywalczył srebrny medal na Mistrzostwach Europy w Yvelines, a rok wcześniej wyjeździł brązowy krążek podczas ME w Grenchen. Dotychczas ścigał się również na szosie i był zawodnikiem czeskiej ekipy SKC TUFO Prostejov, jednak klub boryka się z problemami finansowymi, a kontrakt Adriana właśnie się skończył. Zamiast spokojnie przygotowywać się do kolejnych zawodów, mistrz z Brzegu zastanawia się, jak do nich przetrwać za ministerialne stypendium.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

– Wykonałem swoje zadanie na mistrzostwach świata i byłem pewny, że problemy się skończą. Okazuje się, że szara rzeczywistość dopada nawet mistrzów świata, dlatego decyduję się o tym głośno powiedzieć. Kolarze, którzy odnoszą sukcesy są wspierani regionalnie. Miasto, z którego ja pochodzę chce się ze mną utożsamiać, budować tor i ugrać coś przy moim nazwisku, jednak nie dostaję od samorządu żadnego zwrotnego wsparcia. Usłyszałem wiele słów na potrzebę chwili, ale nie miały one żadnego pokrycia – mówi nam Adrian Tekliński.

Tekla” przyznaje, że mentalne wsparcie otrzymuje z Polskiego Związku Kolarstwa i wie, że poszukiwanie dla kolarza zawodowej grupy jest poza kompetencją PZKol-u. – W przypadku miasta jest większa swoboda w działaniu i sponsoringu. Kiedyś, jako junior, miałem pomoc od Brzeskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Dostałem rower i mogłem liczyć na zabezpieczenie finansowe, które pozwoliło na przygotowanie do sezonu, dlatego jeżeli jest wola burmistrza lub rady miasta – to narzędzia do pomocy się znajdą.

W głosie Adriana nie słychać żalu. To odrobina złości i odwaga, aby powiedzieć, jak jest. Brzeskie kolarstwo ma wielkie tradycje. Wychowankami trenera Franciszka Moszumańskiego są również inni medaliści. Pomimo sportowych osiągnięć, klub kolarski „Ziemia Brzeska” jest traktowany po macoszemu od dawna. Niektórzy młodzi zawodnicy trenują na zwykłych „góralach”, a kolarzówką dysponują ci, o których zadbają rodzice.

– Wydaje mi się, że podział pieniędzy na brzeskie kluby jest niesprawiedliwy. W sporcie wyznacznikiem są wyniki i to właśnie one powinny być podstawą rozdzielania pieniędzy. Rozumiem, że niektóre dyscypliny mogą być bardziej widowiskowe, ale dlaczego są utrzymywane kosztem innych sportowców? Później wychodzą jakieś kontrowersje, że klub się nie rozliczył z dużego dofinansowania, a sterowany jest z tylnego siedzenia przez te same osoby. Każdy udaje, że nic nie wie i nic nie widzi, a pieniądze dalej są przekazywane – mówi Adrian Tekliński. – Wiem, jak to się odbywa w innych miastach i jeżeli Brzeg chce im dorównać – to trzeba coś zmienić. Przed mistrzostwami rozmawiałem z burmistrzem, który obiecał mi nagrodę za jazdę na mistrzostwach w kasku z napisem BRZEG. Przemalowałem kask, ale wysokość nagrody nie pokryła kosztów z tym związanych. Chcę wyraźnie podkreślić, że jestem otwarty na współpracę, ale nie na zasadzie jednostronnej korzyści. Każdy chce uścisnąć dłoń i zrobić sobie zdjęcie w chwili zdobycia medalu, a później o kolarzach z Brzegu zapomina się do czasu kolejnego sukcesu. Mówię o tym dlatego, że wiele osób o tym wie, ale nikt nie mówi głośno – dodaje posiadacz tęczowej koszulki.

Taka sytuacja wydaje się być kompletnie niezrozumiała. Gmina chwaliła się historycznym budżetem na 2017 rok, zwiększono budżet na promocję miasta, a plany burmistrza sięgają budowy toru kolarskiego. Tylko dla kogo to wszystko, skoro młodzi kolarze jeżdżą na rowerach górskich, a miasto zapomniało już nawet o swoim mistrzu?

Reklama