Noworoczne pisanki

0
Reklama

Na zdrowie!
Na początku roku wrócę do ostatniej sprawy, a mianowicie – nędznych zarobków lekarzy. Pewna nauczycielka, Pani Basia, zgadza się ze mną, że pracownicy służby zdrowia oraz oświaty są źle wynagradzani, ale krytykuje mnie za to, że lituję się tylko nad medykami, z których większość jest zamożna, w dodatku posiada drogie mieszkania, nowe samochody, itd. Pani Basiu. Po pierwsze, dobre fury i pokaźne wille mają w Polsce nie tylko lekarze. Po drugie, nieładnie jest zaglądać do cudzej kieszeni. A po trzecie, Oni, w przeciwieństwie do większości belfrów, nie pracują 18 godzin tygodniowo, tylko niekiedy po 118. Jeśli Pani pomnoży swoją malutką pensyjkę razy 5, i zrezygnuje na rzecz pracy z ferii oraz dwumiesięcznych wakacji, to także będzie Pani mieć ładne mieszkanko oraz piękny samochodzik. Oczywiście, że życie jest wielobarwne i w białych fartuchach biegają także szamani i szarlatani. Ostatnio próbowałem dostać się do jednego takiego specjalisty. Ten, od 17 grudnia wziął urlop, potem miał zamknięte w wigilię i, zrozumiałe, że w święta. Ale po nich, nagle się rozchorował, aby w końcu roku, w poniedziałkowego sylwestra znowu wziąć wolne. Teraz też go nie ma i nawet nie chcę wiedzieć dlaczego. Sądzę, że jeszcze długo mnie nie przyjmie, ponieważ, jak co roku w styczniu, nie wie, czy jego dyrekcja podpisze kontrakt z kasą chorych, czy nie. Ostatnio, nasze kochane Państwo próbuje namówić lekarzy do naruszania prawa. Chodzi o czas pracy. Władza uważa, że jak kto ukończył medycynę, to powinien zapierniczać, nie 18 godzin na tydzień, lecz… na dobę! Przy okazji, wszystkim czytelnikom Panoramy w Nowym Roku życzę zdrowia i jeszcze raz zdrowia. A lekarzom – porządnej kasy.. chorych, bo na inną kasę, na razie się nie zanosi. 
Armia zbawienia
Pan Marcin przypomina mi, że obiecałem napisać coś brzydkiego o naszym wojsku za granicą. Zapewniam Pana Panie Marcinie, że czytanie o wojsku działającym w kraju, też nie jest nudne. Przypomnę tylko jeden, drobny kontekst. Przez dziesiątki lat tysiące polskich poborowych, zamiast szkolić się i przygotowywać do obrony ojczyzny, ćwiczyło tężyznę fizyczną na… prywatnych budowach swoich przełożonych i dowódców. Budowali tam domki, pakamery, kanciapy, garaże, dróżki i ogródki. Permanentnie targali materiały budowlane, kładli tynki, kafelki i malowali ściany oraz sufity. W ostatnich latach ten karygodny proceder nieco przygasł. Obecnie w koszarach coraz trudniej jest o niewolników oraz darmowy sprzęt, bezpłatny transport i załatwiane „na lewo” materiały budowlane. Ale i teraz zdarzają się perełki. W zeszłym tygodniu marszałek  sejmu Jerzy Szmajdziński zapowiedział, że nasi w Afganistanie powinni otrzymać śmigłowce do celów „logistycznych”. Ciekaw jestem, czy ten niedawny jeszcze minister obrony narodowej służył kiedykolwiek w wojsku. Panie Jerzy, kanapki na drogę żołnierze mogą zabierać ze sobą, do plecaka, i nie potrzebny jest im do tego helikopter. Naszym bohaterom w Afganistanie należy się poważne wsparcie, ciężki sprzęt i śmigłowce bojowe (!). Jeszcze weselszy pomysł na Afganistan ma obecny minister MON. Ten sympatyczny i elokwentny Pan (Bogdan Klich) zaproponował, aby rozproszone tam Wojsko Polskie zebrać do kupy i stworzyć jedną, bezpieczną, polską strefę odpowiedzialności. Oceniam, że mając tam ilość wojska, co kot napłakał, to z marnym tysiącem żołnierzy, w Afganistanie możemy zapewnić bezpieczeństwo jedynie na obszarze wielkości… ogródków działkowych.  Pyta Pan także, Panie Marcinie, czy wiem, po co nowy rząd wysyła naszych żołnierzy do Czadu. odpowiedź brzmi – nie wiem! Nie jestem także pewny, gdzie leży Czad w Afryce.  
Pewne jak w banku
Pani Wiesia uważa, że mój artykuł dotyczący oszukiwania klientów przez reklamę bankową oraz handlową  – świadczy o moim braku znajomości matematyki. Pani Wiesławo, nigdy nie byłem orłem z matmy, ale wiem – ile rok kalendarzowy ma miesięcy i jak się liczy procenty. Na moje szczęście, tydzień później, po kredytowym felietonie, który ukazał się w brzeskiej Panoramie – w jednej z krajowych gazet wydrukowano ciekawy artykuł potwierdzający fakt naciągania kredytobiorców przez większość banków w Polsce. Autor fachowo udowadnia, że w naszym kraju nie są realne kredyty złotówkowe na 6 lub 7%. Średnia wysokość kredytów jest trzykrotnie wyższa, a są banki i instytucje, w których pożyczki udzielane są na 60 i 70%. Ja nie miałem tyle odwagi, ale jedna z Gazet wyraźnie, czarno na białym, podała nazwy kilku banków oraz wysokość oprocentowania, na niektóre, udzielane przez nie kredyty. Przykładowo, SKOK: reklama 6,5% – rzeczywiste oprocentowanie ponad 17%; PROVIDENT: reklama 20% – rzeczywiste oprocentowanie ponad 29%; itd. Okazuje się więc, że z moją matematyką nie jest aż tak źle. Przypominam więc, że zanim weźmiemy pieniądze z banku, zawsze należy się dobrze zastanowić i jeszcze lepiej rozejrzeć, zwłaszcza w przepisach oraz załącznikach do umowy. Warto także pamiętać, że w zeszłym roku wprowadzono ciekawy przepis, zabraniający bankom pobierania prowizji oraz innych opłat, których łączna suma przekracza 5% kwoty kredytu (!). Zazwyczaj, kredyty pomagają ludziom w rozwiązywaniu wielu problemów. Bierzmy więc je, ale tak, aby problemów nam nie przybywało! 

Marek Popowski

Reklama