Latający cyrk… Ewy Kopacz

1
Reklama

Rząd cuduje
Po Katowicach, Małopolsce, wybrzeżu, okolicach Łodzi i Mazurach – pani premier, wraz ze swoją świtą, pobyła krótko na Dolnym Śląsku, na tzw. objazdowym posiedzeniu rządu. Zawsze myślałem, że ministrowie obradują w budynku Rady Ministrów, a tu (nagle!) taka przeprowadzka!!! Opozycja twierdzi, że pani premier czuje bliski koniec swej (burzliwej) kariery i wykorzystuje państwowe stanowisko do zwiedzania kraju (na koszt podatnika!). Zdaniem PO – szefowa rządu realizuje program tanie państwo i dlatego jeździ (kursowym) pociągiem. Jednak część polityków koalicji ze wstydem tłumaczy, że za kobietą ciągnie się armia organizatorów, policjantów, ochroniarzy, pijarowców, lekarzy, urzędników, meblarzy (od skręcania stołów i krzeseł), i Bóg jeden wie, kto tam jeszcze w tej armii jest. Koszty takiej imprezy są niebotyczne. Jeśli Platforma wygra jesienne wybory – każdy minister (zamiast teki!) dostanie w przydziale… niezbędnik turysty i składane krzesełko. Jeszcze niedawno pani Kopacz miała nikłe pojęcie o tym, gdzie leży Głogów, gdzie Muszyna, a gdzie Skierniewice. Za kilka tygodni znać będzie (na wylot!) nawet najmniejsze wsie i miasteczka w Polsce. Moim zdaniem, powinna objeżdżać wyłącznie znane kurorty (zwłaszcza latem!). Turyści w Mielnie, Sopocie, w Augustowie, czy Karpaczu – łatwo daliby się namówić na popołudniowe z nią ploteczki. Przy piwku i przy ognisku – przeprosiliby panią Ewę za to, że mają wygórowane ambicje i chcą żyć w normalnym (a nie fikcyjnym!) kraju.

Człowiek orkiestra
Przez ostatnie lata rząd poniewierał frankowiczami i odsyłał ich do diabła. Frankowicze to trochę tak, jak zbiorowe ofiary huraganów i powodzi. Niby to prywatny (ich) interes, niby powinni (sami) się ubezpieczyć, ale gdy tylu ludziom na raz dzieje się krzywda – każdy próbuje im pomóc. Jednak posłowie koalicji dopiero teraz, gdy zbliżają się wybory, przypomnieli sobie o (milionie) polskich ofiar (zagranicznych!) banków. Na gwałt przygotowują projekt ustawy, która (naiwnym kredytobiorcom) powinna dać oddech. Ale znając skuteczność i przebiegłość PO – jest to kolejna (rządowa!) fikcja. W sukurs władzy ruszył Marek Belka, który ostrzega przed przewalutowaniem kredytów zaciągniętych we frankach. Wprawdzie państwo tu nie dołoży, ale kasiorę mogą stracić (jego przyjaciele) bankierzy. Mój imiennik, podobnie jak ja, nauki pobierał za czasów PRL-u. W przeciwieństwie do mnie – był członkiem ZSMP (Związku Socjalistycznego Młodzieży Polskiej), socjalistycznego ZSP (zrzeszenia studentów), a później – członkiem PZPR. Był też sekretarzem komitetu partii na uczelni, na której (przypadkowo!) otrzymał tytuł profesora ekonomicznych nauk. W czasie, gdy ówczesna komuna nam wszystkim – serwowała filozofię Marksa i Lenina, on (członek PZPR!) za czasów Jaruzelskiego i Gierka – czerpał wiedzę na zgniłym zachodzie (patrz: staże w USA!). Powie ktoś: chwała Bogu, skończył się złodziejski socjalizm! Czy aby na pewno?! Belka to człowiek SLD, kolega Kwaśniewskiego, minister finansów za rządów Lesia Millera. To on jest twórcą znienawidzonego przez Polaków haraczu od oszczędności, tzw. podatku Belki (prawie 20%). PO – obiecała go znieść, ale komuchy z komuchami (jakoś) się dogadały. Belka był pracownikiem uczelni, zajmował się planowaniem, konsultował banki, wymyślał strategie, premierował u Cimoszewicza (też PZPR),  kręcił się przy Iraku, przewodniczył Komitetowi Integracji z EU, itd. W 2004 roku (z nadania Alka) miał zostać premierem. Na szczęście sejm zaprotestował i Marek zadowolił się stanowiskiem ministra środowiska, był także ministrem sportu (cóż za geniusz!). W 2010 roku Bronek wsadził go do Rady Polityki Pieniężnej, zaś sejm (PO-PSL) na prezesa narodowego banku (NBP). Ten bohater taśm (tych od Sowy…) obecnie zarabia ok. 35 tys. zł miesięcznie + 20 tys. (zwyczajnej) premii. Łącznie: ponad 700 tysiaków rocznie. Jak się ma taką kasę (prawie co miesiąc nowa fura!), to można olać poziom kursu szwajcarskiego franka. A tak na marginesie. Maruś, powiedz no, chłopie, gdzie Ty parkujesz te wszystkie swoje bryki?!

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Trochę pocieszyć i trochę postraszyć
W poniedziałek minister spraw wewnętrznych (psiapsiółka pani premier!) oświadczyła, że z badań wynika, iż Polacy czują się w swoim kraju bezpiecznie, jak nigdy. Ciekawe, czy to były badania dokonane na (zawsze zadowolonych z siebie) policjantach, czy na samej pani minister, bo filmiki na youtube (i statystyki) wskazują na coś zupełnie innego. Faktycznie, w ostatnim czasie na ulicach pojawiło się więcej mundurków niż bywało wcześniej. Było to jednak zjawisko chwilowe, związane ze świętem policji (24 lipca). Tym razem Niebiescy w całym kraju masowo wylegli na ulice i balowali aż przez tydzień. Władza (w stolicy) założyła, że propagandy – nigdy za wiele. Były więc spotkania, nagrody, medale, pochwały, wyróżnienia, sztandary, nominacje, kolacje, parady i orkiestry (co wszystkie służby kochają!). Balangi nie przerwał nawet strajk, w którym mundurowi upominali się o obiecane im (jeszcze za Tuska) ochłapy z pańskiego stołu. Żeby nie było za pięknie (dla przeciwwagi!) media ostrzegły, że nasze „służby” namierzyły około 200 osób, które… „mogą być powiązane z muzułmańskimi terrorystami”. Ciekawi mnie, jak oni (one!) do tego doszli! Jak to policzyli, i czy przypadkiem mnie na tej liście nie ma?! No, bo przecież, jak „mogą być”, to chyba wszyscy! Za chwilę i tak się okaże, że na czele tej (niby) terrorystycznej grupy – stoi ktoś z otoczenia Kaczora i Szydło. W komisji sejmowej ds. służb specjalnych już chodzą słuchy, że „nowy” (prezydent) jeszcze w tym roku zamierza przejść… na islam. W Belwederze właśnie zachodzi (oczekiwana!) zmiana. W imieniu czytelników Panoramy – gratuluję Panu Andrzejowi Dudzie. Za chwilę – wybory do parlamentu RP. Oj, będzie się działo!

Marek Popowski

_sm_0109_0

fot. M. Śmiarowski/KPRM

Reklama