Zagarnąć i … sprzedać miasto!

5
Reklama

Dwa różne światy  

Pamiętam doskonale sprawę brzeskiej ciepłowni, sprzed kilkunastu lat, kiedy Wojciech Huczyński tyle co został burmistrzem Brzegu. Po kilku dniach zasiadania na stołku wyjawił, że z listy mienia należącego do miasta „wyparowała” część majątku. Mówił o takim wielkim budynku, z jeszcze większym kominem i rurami zakopanymi pod ziemią. Ponieważ „zguba”, dokonana przez jego z poprzedników, posiadała niemałą wartość, burmistrz… skierował sprawę do sądu. Na skutek jego działania (wiadomo, chodzi o grube pieniądze!), różne „złe moce” rozpoczęły na niego medialną nagonkę. Nowo mianowanemu urzędnikowi brzeskiego magistratu, na podstawie fałszywych oskarżeń, wytoczono też proces karny. Po pierwszym wyroku, Prezes „zguby”, osobiście negocjował z Huczyńskim, że wycofa akt oskarżenia, jeśli burmistrz Brzegu ugnie się w sprawie majątku ciepłowniczego.  Chodziło o przedłużenie jakichś umów z miastem. Ale Huczyński się nie poddał i postawił swoją uczciwość, honor oraz interes mieszkańców – na jedną kartę. Gdyby przegrał (proces karny!) – automatycznie pożegnałby się z polityką i ze stanowiskiem. Warto zaznaczyć, że z majątku, który „przypadkiem” trafił w niepowołane ręce, do kasy miasta nie wpływały podatki od dochodów, gdyż „przejściowy” właściciel miał siedzibę hen, hen daleko. Przeciwnie, przez ponad 5 lat czerpano korzyści z infrastruktury ciepłowniczej, którą przez dziesięciolecia tworzyli mieszkańcy. Przeciwnikami szarpania się z bogatą (znaną!) spółką – było kilku ówczesnych radnych, którzy „sugerowali”, aby… przymknąć na ten stan rzeczy oko. Paradoksalnie, kandydat PO na burmistrza Brzegu, pan Jacek Niesłuchowski, do dzisiaj uważa, że trzeba było z tą sprawą dać sobie spokój. Jednak Miasto nie odpuściło i po kilku latach bezpodstawnych pomówień oraz wycierania ław w sądach – Brzeg odzyskał majątek, wart wtedy ok. 22-25 milionów zł. To ponad ¼ gminnego budżetu! Wyrokiem sądu (z pomocą komornika!), utracone mienie – w roku 2005 – przywrócono miastu. Jednak przegrana firma zażądała zwrotu (rzekomo poniesionych przez nią!) nakładów inwestycyjnych na „zagubiony” majątek, w wysokości 8,5 mln zł. Po latach procesu o te pieniądze, właśnie niedawno – decyzją sądu – spółka otrzymała… o 3 mln zł mniej pieniędzy niż się domagała! Bez wątpienia, warto było sądownie o tak wielką należność się kopać! W skrócie rzecz ujmując, za cenę ok. 5 mln złotych – miasto odzyskało firmę wartą jej wielokrotność. Następnie majątek przekazano do energetycznej spółki miejskiej BPEC – która po wielu latach stała się nowoczesnym, rozwijającym się nadal zakładem, wartym dzisiaj już ponad 40 mln zł. Co najważniejsze – od lat płaci w Brzegu podatki (dochodowy i od nieruchomości). BPEC systematycznie wspomaga również brzeskie kluby sportowe oraz lokalne organizacje i stowarzyszenia. Jak Państwo widzą, człowiek, który z wielkim zaangażowaniem i determinacją zadbał o ważny interes miasta – właśnie z powodu ww. procesów – przez część polityków, i sprzyjające im media, niesłusznie dzisiaj wyzywany jest od… „sądowych pieniaczy”. Odzyskany z trudem majątek jest atrakcyjnym kąskiem dla rynku i przynosi miastu stałe dochody. Zaś opozycja w tym względzie (z powodu zbliżających się wyborów!) oskarża burmistrza o… „niegospodarność”. Tego rodzaju pomówienia, to nawet nie jest złośliwość, czy absurd. To zwykły brak odpowiedzialności za miasto, perfidia i chciwość.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Niesłuchowski rozprzedaje…

Śpieszę donieść, że kandydat Platformy Obywatelskiej, pan Jacek Niesłuchowski, jak zostanie burmistrzem będzie… wyprzedawać spółki miejskie oraz mienie komunalne. Ale w założeniach ideowych programu wyborczego PO – trudno odnaleźć taką informację. Prywatyzacja majątku Brzegu, przynoszącego znaczny pożytek miastu – jest decyzją szkodliwą dla większości mieszkańców. Dlatego na ulotkach PO przebijają się tylko populistyczne hasełka. Ale radni PO w Brzegu – formalnie zgłosił taki wniosek do projektu budżetu miasta, jeszcze w 2012 roku. Jest na to papier! Przypomnijmy, o jaki majątek chodzi: wodociągi miejskie (PWIK), oczyszczanie miasta (ZHK), nieruchomości miejskie, budownictwo mieszkaniowe (BTBS), szkoły, przedszkola oraz odzyskana z wielkim trudem miejska ciepłownia (BPEC). Właśnie z tej okazji radny Niesłuchowski złożył w mediach publiczne oświadczenie i z radością zapytuje w nim obecnego burmistrza: –  A co by było, gdyby w 2002 roku Gmina nie wypowiedziała Spółce ECO umowy na dostarczanie mieszkańcom ciepła? – Panie Niesłuchowski. Przede wszystkim, nie na – dostawę ciepła, a na – czasowe korzystanie z majątku miasta. Ale tak na chłopski rozum. Czy pan (ponoć prawnik!) nie wypowiedziałby umowy wynajęcia komuś samochodu, gdyby ten panu nie płacił? Drwi pan z uznanego za sukces procesu, wygranego przez miasto. Przecież zamiast, aż 8,5 mln zł – wypłacono rekompensatę w wysokości tylko 5mln zł. Ma pan znów kłopoty z matematyką, jak przy śmieciach! Ponadto, twierdzi pan tak:  „Niewykluczone, że dzisiaj mieszkańcy Brzegu płaciliby za ciepło mniej niż płacą”. Chodzi panu o to, że gdyby burmistrz nie odebrał majątku i nie pogonił z Brzegu pana ulubionej spółeczki, to być może… itd. A czy wie pan, że gdyby radnych PO nie było w ogóle w Radzie Miasta, to Brzeg mógłby rozwijać się dużo lepiej i dużo szybciej?! Ale odpowiem panu serio. Wystarczy wziąć z Internetu taryfy opłat za ciepło, np. na Opolszczyźnie. Tam są takie tabelki z cenami i można sobie zobaczyć, kto, gdzie, ile płaci. W porównywalnych wielkością miejscowościach, zaopatrywanych w energię przez (pana!) ECO, np. Lubliniec, Krapkowice – jest ciut, ciut drożej, niż w Brzegu. Ale jeśli Pan nie wierzy, to proszę zapytać o cenę… mieszkańców Brzegu, z których część – nie wiedzieć czemu – nadal w ciepło zaopatruje pana… ECO. Są to głównie członkowie spółdzielni „Zgoda”. Burmistrz wielokrotnie namawiał do korzystania z naszej (tańszej energii), ale prezesi… (?). Uważaj pan teraz! Brzeskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, to przy ul. Ciepłowniczej w Brzegu, produkuje z węgla parę, przesyła ją rurami do budynków, a potem do kaloryferów. A ECO? Ono ma ze „Zgodą” tylko… jakąś umowę. Dolicza do ceny BPEC swoją marżę, a potem spółdzielcy bulą rachunki, jak za zboże! Jasne? I tak pan nie zrozumie! Panie Niesłuchowski, powiem krótko, bo mi się papier i cierpliwość kończy. Pyta pan też burmistrza: – czy warto było prowadzić wieloletni spór sądowy z ECO, w efekcie którego z budżetu gminy trzeba było wydać 5,7 mln zł i jeszcze na kancelarie adwokackie? – Tak, wiem. Te kancelarie najbardziej pana bolą. Ale do rzeczy. Gdyby burmistrz Wojciech Huczyński – za kwotę, jaką pan wymienia – nie przejął obecnego BPEC-u,  wartego kilkadziesiąt milionów złotych, to pan, – zostawszy burmistrzem miasta – nie miałby czego prywatyzować, wyprzedawać, czy jak tam zwał – opierniczyć! Czytelników, którzy mają jeszcze wątpliwości, jak będzie wyglądać prywatyzacja w wydaniu PO – zapraszam na pokaz

Marek Popowski

fot. freeimages.com

Reklama