Braterska wizyta

0
Reklama

W niedzielę 8 lipca do Tarnowca przyjechali dawni, przedwojenni mieszkańcy wsi. Już od dziesięciu lat nawzajem odwiedzają się dawni i obecni mieszkańcy wsi Tarnowiec w gminie Lubsza.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Choć historia prywatnych kontaktów między Polakami i Niemcami trwa o wiele dłużej, to pierwszy raz oficjalna delegacja niemiecka przyjechała do Tarnowca po pamiętnej powodzi w 1997 roku. Wówczas Niemcy w trosce o miejscowość, z której pochodzą i domy, w których niejeden z nich przyszedł na świat, zaoferowali swoją pomoc. Oglądać zniszczenia z Niemiec przyjechało wtedy 80 osób. Od tego czasu polsko-niemieckie kontakty są utrzymywane i pielęgnowane z roku na rok. Takie spotkania odbywają się już tradycyjnie w pierwszym tygodniu lipca.

Z tych wizyt zadowolona jest zarówno strona polska, jak i niemiecka. Niemcy pomogli współczesnym tarnowiczanom w remoncie kaplicy przy cmentarzu, w budowie nowej dzwonnicy, sfinansowali wmurowanie tablicy pamiątkowej w ścianę kaplicy, pomagają w wielu innych zarówno większych, jak i drobniejszych przedsięwzięciach. W 1998 roku została odnaleziona i odnowiona tablica z nazwiskami mieszkańców Tarnowca poległych w I wojnie światowej. Mają ułożoną pieśń o Tarnowcu, prowadzą kronikę, a także zapraszają obecnych mieszkańców Tarnowca do odwiedzin w ich aktualnym miejscu zamieszkania – wsi Oppah koło Bautzen.

Taka wizyta w Oppah, w której uczestniczyli m.in. Henryk Derega, Rudolf Stanisławski, Kazimierz Sobczak, Tadeusz Parcej i sołtys Tarnowca Ryszard Gawronik miała miejsce w piątek 6 lipca. Wówczas wręczona została przez obecnych mieszkańców wsi kronika Tarnowca od 1945 roku do czasów współczesnych. W zamian tarnowiczanie otrzymali kronikę zawierającą informacje i zdjęcia miejscowości sprzed II wojny światowej.

– Niemcy zawsze są bardzo dobrze przyjmowani przez mieszkańców naszej wsi – mówi sołtys Ryszard Gawronik. – Mają miłe wspomnienia, przyjeżdżają zawsze z sentymentu do miejsc, w których się urodzili i wychowali. Bardzo dużą rolę odgrywają dla nich wspomnienia z dzieciństwa.

– Pierwszy raz przyjechałem tutaj w 1968 roku – mówi jeden z uczestników wycieczki.  – Tu chodziłem do szkoły. Utrzymujemy bardzo dobre stosunki z obecnymi mieszkańcami domu, w którym się urodziłem. Ludzie mieszkający w tym domu co roku czekają na mój przyjazd.

Nie interesuje ich polityka. Nie mają zapędów rewizjonistycznych, nie chcą odzyskiwać majątków. Chcą żyć w przyjaźni, ciesząc się, że mogą odwiedzać swoje miejsca urodzenia, dzieciństwa, młodości. Cieszą się, że mogą odwiedzać groby swoich najbliższych, które pozostały na wiejskim cmentarzu.

 

Rafał Ochociński
Reklama