Gdzie pieniądze są za … czapki?

16
Reklama

Ze świeczką szukać osób, które nie słyszały słynnej rozmowy telefonicznej w sprawie lasu. Starsza pani z grzmiącym akcentem pyta wprost: Gdzie pieniądze są za las? Na portalach społecznościowych oraz forach lokalnych serwisów informacyjnych, pojawiło się analogiczne pytanie – gdzie pieniądze są za czapki?


 

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Chodzi o kolekcję czapek służb mundurowych, która trafiła na licytację. Dochód z akcji charytatywnej miał trafić na rzecz brzeskiego schroniska dla zwierząt „Przytul Psisko”. Brzeskie Towarzystwo Miłośników Zwierząt pieniędzy nie otrzymało, a w sieci zawrzało. Zatem, gdzie pieniądze są za czapki? Okazuje się, że nigdy ich nie było, ale zacznijmy od początku.

Inicjatorem akcji był brzeżanin, asp. sztab. w st. spoczynku Jan Moskwiak, który na jednym z portali społecznościowych wystawił na licytację swoją kolekcję czapek policyjnych oraz mundur wyjściowy.  21 stycznia kolekcja się powiększyła, bowiem w brzeskim starostwie, na licytację swoje czapki przekazali: Komendant Powiatowy Państwowej Straży Pożarnej Andrzej Kwiatkowski, Dyrektor Zakładu Karnego w Brzegu Henryk Knera, Komendant Straży Miejskiej w Brzegu Krzysztof Szary oraz  podpułkownik Czesław Drozd z  WKU w Brzegu.

Jan Moskwiak informował wówczas, że najwyższą ofertę w kwocie 6.000zł zaproponował pan Adam Szpak z Brzegu, a sama aukcja miała trwać do końca stycznia. W ostatniej chwili, ktoś przebił ofertę pana Adama i zwierzaki z brzeskiego przytuliska mogły liczyć na 6.500zł.

– Ta licytacja od samego początku odbywała się na niejasnych zasadach. Pan Jan Moskwiak skontaktował się z nami i zaproponował, że zorganizuje akcję charytatywną w postaci aukcji, a uzyskany dochód przekaże na rzecz „Przytul Psiska”. Licytacja odbywała się na jego prywatnym profilu Facebookowym, do którego dostęp mieli tylko jego znajomi. Na prośbę osób zainteresowanych licytacją, proponowaliśmy by przenieść ją np. na Allegro w celu przejrzystości zasad i większego zasięgu odbiorców, ale organizator nie zgodził się. Czapki rzekomo zostały wylicytowane za kwotę 6.500zł. Niestety, do dzisiaj na konto stowarzyszenia nie wpłynęła ani jedna złotówka – mówi Alicja Michałowicz, rzecznik Brzeskiego Towarzystwa Miłośników Zwierząt.

Brak pieniędzy na koncie stowarzyszenia to najmniejsze zmartwienie. – Ludzie dzwonią i obwiniają nas za to zamieszanie, ale zaznaczam, że to nie my byliśmy organizatorem tej akcji. Nie byliśmy nawet współorganizatorem, a wszelkie sugestie jakie zgłaszaliśmy panu Moskwiakowi były od razu odrzucane i odbierane przez niego jako pretensje. Przez obecne zamieszanie, stowarzyszenie zajmujące się przytuliskiem dla zwierząt traci najważniejszą rzecz, jaką jest zaufanie opinii publicznej i ludzi, którzy od wielu lat nas wspierają – dodaje Alicja Michałowicz

Pojawiły się już spekulacje o policyjnym śledztwie w tej sprawie, ale rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Brzegu zaprzecza tym doniesieniom. – Nie otrzymaliśmy formalnego zawiadomienia w tej sprawie – wyjaśnia Bogusław Dąbkowski z KKP w Brzegu

„Być może te oskarżenia są bezpodstawne, wprawdzie nie wiemy co stało się z pieniędzmi ale nie posądzajmy Jasia o nieuczciwość” – to jeden z przychylnych komentarzy na Facebooku. Dzwonimy zatem do Jana Moskwiaka z tytułowym pytaniem – Gdzie pieniądze są za czapki?

– Jest mi bardzo przykro, że ludzie próbują zrobić ze mnie oszusta. Znam wartość tych czapek. Jest dużo większa, niż oferta w postaci 6.000zł. Dlatego też, postanowiłem sam ją przelicytować. Miałem świadomość, że pieniądze będę musiał przekazać na rzecz zwierzaków i tak się stanie. Od nikogo nie otrzymałem kwoty 6.500zł, bo najwyższa oferta w licytacji była moja. Czapki pozostały u mnie. Starałem się pozyskać kredyt bym mógł wpłacić całość, ale niestety bank mi odmówił. Dlatego zobowiązałem się, że pieniądze dla schroniska będę przekazywał w ratach ponieważ nie dysponuję taką gotówką. To nie oznacza, że cokolwiek ukradłem lub przywłaszczyłem. Zapewniam, że pieniądze trafią na konto stowarzyszenia – wyjaśnia nam  w rozmowie telefonicznej Jan Moskwiak

Pieniądze to nie wszystko. Wczoraj (27.05), doszło do spotkania pomiędzy przedstawicielką stowarzyszenia, a organizatorem licytacji. – Pan Janek odwiedził nasze schronisko i odbył z nami długą i szczerą rozmowę. Ujawnił nam pewne fakty i kulisy tej aukcji, które są rozbieżne z jego dotychczasowymi informacjami. W tej chwili pieniądze nie są najważniejsze. Mamy nadzieję, że od teraz będzie mówił tylko prawdę, przyzna się do własnej winy i sprostuje całe zamieszanie jakie powstało nie tylko wokół jego osoby, ale również naszego stowarzyszenia. Nie wiemy co kierowało organizatorem aukcji, który wiele razy mijał się z prawdą podając mylące informacje. Mamy jednak nadzieję, że ludzie nadal będą nam ufać i wspierać nas jak do tej pory – mówi Alicja Michałowicz, rzecznik BTMZ

 

Reklama