Wyborcza matematyka

0
Reklama

Kto i co?
Jak widać, nauka skutecznie pomogła w rozwiązaniu problemu stołkowego w Radzie Miasta. Postanowiłem więc pójść za ciosem i spróbowałem za pomocą matematyki ustalić – na kogo warto zagłosować.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Kto i co?
Jak widać, nauka skutecznie pomogła w rozwiązaniu problemu stołkowego w Radzie Miasta. Postanowiłem więc pójść za ciosem i spróbowałem za pomocą matematyki ustalić – na kogo warto zagłosować. Początkowo zastosowałem prosty wzór na pole prostokąta, gdzie P = a x b. Założyłem, że podstawione wielkości z „a”, pomnożone przez wielkości z „b”, pozwolą mi na określenie np., powierzchni działania polityka. Jeszcze kilka lat temu było to dość łatwe. Dzisiaj trudno jest dowiedzieć się coś konkretnego o poglądach, a nawet o programie, jakiegokolwiek kandydata. Na plakatach dominują ogólne, nie zawsze prawdziwe, hasła wyborcze i wyretuszowane portrety dziwnych jegomości. Czy znając wzrost kandydata na posła, jego ulubiony kolor krawata, a nawet zawartość alkoholu we krwi – uda nam się znaleźć taki wzór matematyczny, który jednoznacznie przyporządkuje delikwenta do określonej partii lub politycznego programu? Boję się, że nie. Kampanię wyborczą zdominowały obelgi oraz abstrakcyjne hasła, typu: wiarygodnie i kompetentnie; kompetentny z zasadami; spokój i rozsądek; bezpiecznie i z zasadami; mądre rządy; tanie państwo; uczciwość i odpowiedzialność najważniejszy miesiąc; porozumienie służy ludziom; głosuj pozytywnie; lepsza służba zdrowia; praca dla każdego; będziesz bogaty; konkretnie; wiarygodnie; jestem najlepszy, itd. Połowa z tych haseł, równie dobrze mogłaby reklamować produkty w supermarketach, a druga część – brzmi, jak matrymonialne ogłoszenie lub oferta pracy. Jestem zupełnie pewien, że nawet Einstein nie dopasowałby tych haseł do konkretnej partii. Psl, Lid, Platforma, Lpr, Pis, czy Samozagłada, prześcigają się w robieniu z tata-wariata. Ja jednak wybieram się na głosowanie. Może nie z obrzydzenie ale na pewno ze wstydem zagłosuję na jeden z ww. potworków.

Silna armia
Nie tylko mudżahedini atakują naszych w Iraku. Ostatnio robi to także poseł Giertych. Facet wykorzystuje wrażliwość społeczeństwa na krzywdę ludzką i publicznie żąda powrotu polskich żołnierzy do kraju. Gdyby wiedział (a nawet głupi się domyśla), że przez ostatnie lata, nasze biedne i zdemoralizowane wojsko, przedstawiało sobą mizerną siłę, to nie opowiadałby bzdur o tym, że na irackiej wojnie, my jako Polacy, nic nie zyskaliśmy. W latach 1992-97 byłem na trzech misjach wojskowych na Bałkanach. Spotykałem tam różne lebiegi w mundurach. Mój dowódca w Bośni, nijaki pułkownik Ż., przez pół roku był trzeźwy zaledwie 2-3 dni. Szef wywiadu, pułkownik K., także pijak, okazał się degeneratem. Zamiast chronić żołnierzy przed zewnętrznymi zagrożeniami, ten szpiegował… batalionowego kapelana. W Chorwacji, mój bezpośredni przełożony, oficer operacyjny Rysio, okazał się zwyczajnym cykorem. Gdy nasze stanowiska znalazły się pod ostrzałem, Pan major, po prostu uciekł! Wielu oficerów, to niezgrabne tłuściochy, nie potrafiące się schylić, a co dopiero, ganiać z bronią w ręku. Spora część polskiej kadry zawodowej spędziła na pokojowych misjach ONZ nawet po kilka lat. Większość zajmowała się tylko rozwożeniem prowiantu lub przewracaniem papierków w sztabie. Nędzny, przypadkowy sprzęt wojskowy, żołnierze, którzy w życiu nie oddali ani jednego strzału i typowa prowizorka. Misje, stricte wojenne, jaką jest obecna działalność w Iraku lub Afganistanie, eliminują amatorów, platfusów, leniów i tchórzy. Zwyczajni żołnierze oraz kadra oficerska, w trudnych i niebezpiecznych warunkach wojny, uczą się wojskowego fachu, odwagi i odpowiedzialności. Polsce potrzebne jest zdrowe wojsko. Dziwi mnie obecna postawa byłego ministra obrony, Komorowskiego. Przez wiele lat był dumny, że nasi działają za granicą a także w Iraku. Teraz są wybory i poseł się wycofuje. To już przerabialiśmy. Mamy obecnie wielu dobrych, zawodowych żołnierzy. Komuś marzy się, aby w koszarach, zamiast doświadczonych dowódców, znów panowali kombinatorzy i karierowicze, a na poligonach ćwiczono wyłącznie… picie.

Marek Popowski

Reklama