Cmentarze i inne miejsca pochówków w Grodkowie – część 1.

0
Pomnik w lesie za wodociągami.
Reklama

Jak co roku w okresie jesiennym przychodzi taki dzień, kiedy idziemy na cmentarz, aby zapalić tę symboliczną świeczkę na grobie naszych bliskich zmarłych. Wówczas zaczynamy wspominać również wielu przyjaciół, znajomych, którzy odeszli z tego świata. Czasami będąc przy grobie bliskich patrzymy na zaniedbaną obok mogiłę i zastanawiamy się przez moment, kim była ta osoba, czy nie ma już nikogo bliskiego, kto by pamiętał o zmarłym. Często stawiamy tam symboliczny znicz. Opuszczając cmentarz zapominamy o naszych przemyśleniach i wracamy do naszych codziennych trosk. Wracając za rok zauważamy, że starego grobu już nie ma, został wyrównany lub pochowano niedawno kogoś innego na tym miejscu. Tak nasza pamięć o nieznajomej osobie zgasła na zawsze. Takich miejsc na terenie naszego cmentarza jest wiele.

Myślę, że teraz jest odpowiedni moment na przypomnienie sobie i zastanowienie się nad wieloma innymi, już zapomnianymi miejscami pochówków, o których nie wiedzieliśmy, zapomnieliśmy albo też nie można było pamiętać z różnych powodów – w tym z powodu propagandy patriotycznej czy politycznej.
Jak wiemy już od pradawnych czasów ziemia grodkowska była zamieszkana. Tu ludzie rodzili się i umierali. Dawne osady opodal Grodkowa musiały posiadać swoje miejsca pochówku. Przez stulecia ich grobami były kurhany, mogilniki i cmentarzyska. Dziś już nie ma śladu po tych miejscach, nawet nie wiemy, gdzie dokładnie byli zmarli pochowani. Dopiero w późniejszym okresie, kiedy miasto Grodków zostało wybudowane na obecnym miejscu, pojawiły się pierwsze wzmianki o cmentarzu na którym byli chowani wszyscy ludzie, bez względu na narodowość czy wyznanie.
Na naszym terenie znajduje się również wiele miejsc upamiętnienia zmarłych, którzy nie zostali pochowani na cmentarzu. Są to, a raczej były pomniki lub tablice pamiątkowe poległych, szczególnie w czasie wojen. Znajdowały się one w różnych częściach miasta i poza nim. W Parku Jubileuszowym stał pomnik poświęcony poległym podczas wojen. Na skraju lasu, za wodociągami miejskimi stał również pomnik poległych, którzy zginęli prawdopodobnie w czasie wojny napoleońskiej.
W kościele ewangelickim w 1920 roku grodkowska gmina ewangelicka ufundowała tablicę pamiątkową z napisem: „Przypieczętowali swą miłość do ojczyzny śmiercią w latach 1914 –18, trzydzieści cztery osoby”, którą w dniu zmarłych uroczyście poświęcono.
W kościele katolickim w 1931 roku została ufundowana, przez ówczesnego proboszcza Józefa Hartmanna, tablica, która upamiętniała grodkowian poległych na frontach I wojny światowej. Znajdowała się ona w kaplicy Matki Boskiej Różańcowej. Inskrypcja na niej głosiła: „Śmiercią bohaterów zginęli: z Gminy Grodków w latach 1914–1920 dziewięćdziesiąt cztery osoby, z Półwiosku 1914–1918 dwadzieścia sześć osób, z Tarnawy 1914–1918 dwadzieścia sześć osób”. Wszystkie te tablice i pomniki po II wojnie zostały zlikwidowane.
Zanim zacznę opisywać nasze grodkowskie cmentarze, które powstawały na przestrzeni wieków muszę, powtarzam: muszę, wspomnieć o ludziach, którzy po II wojnie nie mieli „tyle szczęścia”, aby zostać pochowanymi godnie na właściwym dla człowieka miejscu.
Wiele mówi się o żołnierzach niezłomnych, o ludziach, którzy masowo ginęli podczas walk czy w obozach w czasie II wojny. Jednak mało jest wspomnień o pojedynczych, bezimiennych bohaterach, którzy również zginęli za ojczyznę, a ich miejscem pochówku nie jest cmentarz.
W naszym mieście jest kilka takich miejsc. Z przekazów naocznych świadków, których dziś już nie ma, dowiedziałam się o wielu bestialskich mordach, jakie miały tu miejsce. Na ich prośbę i moje przyrzeczenie, nie mogłam o tym mówić wcześniej, ponieważ do końca swoich dni byli zastraszeni. Pozwolili mi te fakty ujawnić dopiero po ich śmierci.
Po II wojnie światowej, kiedy ziemia grodkowska przejęta została przez władze polskie, do Grodkowa zaczęły przybywać pierwsze transporty osadników i repatriantów. Nowe władze w budynku przy ulicy Warszawskiej (między Bankiem PKO a Urzędem Miasta) umieściły Urząd Bezpieczeństwa i posterunek Milicji. W piwnicach tego budynku, znajdowały się cele (do dziś istnieją), w których zamykano ludność aresztowaną zazwyczaj pod byle pretekstem i tam byli bestialsko mordowani. Początkowo ich zwłoki zakopywane były za budynkiem w podwórzu. Dziś stoi tam nowy Komisariat Policji. Kolejnym miejscem zbrodni Urzędu Bezpieczeństwa był zaadaptowany przez nich budynek przy ulicy Kasztanowej 8, po dawnym biurze nazistowskim NSDAP i więzieniu. Tam również byli mordowani.
Opodal podwórza bezpieki, przy nasypie kolejowym, znajdowało się miejsce wśród zarośli, owiane tajemnicą. Było to miejsce do wykonywania egzekucji, gdzie bez sądów, wyroków skazywano ludzi, ot tak z marszu, na śmierć przez rozstrzelanie. Świadkowie tych wydarzeń widzieli, jak zwłoki były wywożone na taczkach i wrzucane do dołu (po lewej stronie, obok dzisiejszego stadionu), po czym posypywane były wapnem i zasypywane różnymi odpadami i ziemią.
Było to wówczas miejsce, gdzie wylewano wszystkie nieczystości z szamb miejskich, wysypywano śmieci i gruzy z całego miasta. Celem było ponoć wyrównanie terenu. Było ono jednak omijane ze względu na smród jaki się tam unosił. Później utworzono tam ogródki działkowe. Na dzień dzisiejszy teren ten jest zupełnie zasypany i wyrównany do poziomu ulicy, która niedawno powstała. W miejscu tym obecnie znajduje się boisko.
W późniejszym czasie Urząd Bezpieczeństwa został przeniesiony na ulicę Kasztanową do przebudowanej kamienicy geodezji (obecnie budynek starej policji), a posterunek Milicji zainstalowano w dawnej plebani ewangelickiej (dziś Poradnia Psychologiczno-Zawodowa). W piwnicach tych budynków utworzono cele, gdzie przetrzymywano więźniów przeważnie politycznych, których również mordowano. Zwłoki ich nie zostały godnie pochowane na cmentarzu, zakopywano je wzdłuż, przy starym murze obronnym. Dziś w tym miejscu stoją garaże.
Następnym miejscem kaźni stał się budynek, a raczej piwnice w dawnej Szkole Rolniczej, przy ulicy Słowackiego (stojący niegdyś na boisku Szkoły Podstawowej numer 1). Tam również byli przetrzymywani więźniowie zwani „polityczni”, którzy zostali bestialsko zamordowani. Naoczni świadkowie wspominali z niechęcią o nieludzkim traktowaniu, o wrzaskach i jękach, jakie było słychać z tego budynku. W piwnicach, gdzie odbywały się te makabryczne zbrodnie podłoga i ściany były zalane morzem krwi. Choć obiekt po wojnie był w dobrym stanie, to po przeprowadzce szybko został zburzony. Gdzie ci nieszczęśnicy zostali pochowani?
Wszystkich tych ciał nigdy nie oddano rodzinom, nie powiadomiono ich o śmierci bliskiej osoby, tłumaczono, że po prostu uciekli, zaginęli. W czasie reżimu stalinowskiego zostali wówczas napiętnowani, zrobiono z nich przestępców. Wiele rodzin do dziś nie wie, co się tak naprawdę stało z ich dziadkami, ojcami czy braćmi. To są bezimienni bohaterowie, którzy nie mieli i nie mają nawet grobu.
Kolejnym niewyjaśnionym miejscem zbrodni po wojnie na ludności cywilnej jest teren za dzisiejszym Domem Kultury. Kiedy na ulicy Kasztanowej zrobiono tak zwaną nagonkę, ludność uciekająca w popłochu wbiegła w uliczkę obok obecnego Domu Kultury, gdzie czekała na nich zasadzka, przy mostku stał ukryty karabin maszynowy. Zastrzelone zostały trzydzieści cztery osoby, które natychmiast pochowano w mogile zbiorowej w dzisiejszym parku Domu Kultury. Plac ten jednak został wyrównany i dziś stoi tam scena na występy.
Pod koniec II wojny, podczas walk, na naszym terenie poległo wielu żołnierzy niemieckich i sowieckich, których nie zawsze można było pochować na cmentarzu. Na końcu ulicy Elsnera w kierunku Tarnowa Grodkowskiego w polu jest miejsce, gdzie pogrzebanych zostało dwudziestu żołnierzy niemieckich, którzy tam zginęli.
Inna historia tajemniczego pochówku dotyczy niemieckiej ludności cywilnej. Po zakończeniu wojny w dawnym Ośrodku Wychowawczym stworzono obóz przejściowy i zebrano całą ludność niemiecką z miast oraz okolicy. Przetrzymywani oczekując na deportację do Niemiec przebywali tam jeszcze w 1946 roku, w bardzo złych warunkach, co spowodowało wybuch epidemii i około czterysta osób zmarło. Gdzie zostali pochowani? Prawdopodobnie na placu wzdłuż wieży ciśnień. Dziś jest tam boisko.
W Grodkowie znajduje się jeszcze wiele miejsc pochówków, o których nie wiemy i może już się nie dowiemy się.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Wanda Cebulka

Wanda Małgorzata Cebulka – rodowita grodkowianka, autorka książek o Grodkowie i okolicach, uzdolniona plastycznie i muzycznie, miłośniczka zwierząt, posiadająca wiele zainteresowań i pasji, uparta i wytrwała w poznawaniu odległej przeszłości ziemi grodkowskiej oraz historii pojedynczych obiektów zabytkowych jak i losów ludzi zamieszkujących tę ziemię. Chętnie dzieli się swoją wiedzą z mieszkańcami podczas spotkań i wykładów. Ostatnio zrodził się pomysł organizowania z jej udziałem wycieczek po ziemi grodkowskiej. Rezultaty badań i dociekań w dziedzinie historii i archeologii zawarła w czterech swoich książkach: „Dzieje Kościołów i wyznań w Grodkowie” – 1999 r., „Dzieje Ziemi Grodkowskiej” – 2006 r., „Dzieje Żydów na Śląsku ze szczególnym uwzględnieniem Grodkowa i okolic od XII do XX wieku” – 2009 r., „Dzieje Ewangelików na ziemi grodkowsko–nyskiej” – 2010 r., Jest także współautorką książek: „Z dziejów Grodkowa i ziemi grodkowskiej: praca zbiorowa, cz.2”, „Z dziejów Grodkowa i ziemi grodkowskiej cz.3”. 
 Laureatka 15. edycji w roku 2012 Odznaczenia „Chroniąc Pamięć” – odznaczenie przyznawane od 1998 r. w ramach programu honorowania Polaków zasłużonych dla ratowania żydowskiego dziedzictwa. Laureaci wybierani są wspólną decyzją reprezentantów Ambasady Izraela, Żydowskiego Instytutu Historycznego i Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego.
Reklama