Awanturnik domowy postawił na nogi wszystkie służby. Wezwano nawet śmigłowiec LPR

0
fot. Paweł /. prostozopolskiego.pl
Reklama

Wczoraj (9.09), około godz. 18:00 do służb dotarło zgłoszenie o bójce dwóch mężczyzn w mieszkaniu, gdzie jeden z nich miał zostać zamordowany. W takich sytuacjach do akcji angażowane są znaczne siły i środki, a więc policja, strażacy i ratownicy medyczni, a w przypadku braku karetki Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Tak też się stało i tym razem, jednak na szczęście okazało się, że do morderstwa nie doszło. Podczas awantury domowej pomiędzy dwoma pijanymi mężczyznami, jeden z nich doznał… uszkodzenia naskórka.


Ilość i rodzaj zadysponowanych jednostek ratowniczych oraz policji zależy przede wszystkim od rodzaju i wielkości zdarzenia, a te określane są na podstawie informacji uzyskanych od osób zgłaszających.

  • „W tym przypadku ze zgłoszenia wynikało, że wystąpiły tragiczne okoliczności, ale na szczęście po przybyciu na miejsce zdarzenia nie zostały one potwierdzone. W jednym z mieszkań doszło do awantury pomiędzy dwoma nietrzeźwymi mężczyznami. 43-latek miał blisko 3 promile alkoholu, został zatrzymany w policyjnym areszcie do wytrzeźwienia” – mówi nam asp. Patrycja Kaszuba, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Brzegu.

    Siły i środki straży pożarnej również są dysponowane do akcji zgodnie z procedurami. Dyspozytor centrum powiadamiania ratunkowego nie jest w stanie przewidzieć, że informacja od zgłaszającego nie będzie zbieżna z rzeczywistą sytuacją, dlatego zawsze musi „dmuchać na zimne” i angażować jednostki adekwatne do opisanego w zgłoszeniu zagrożenia.
  • „Zgodnie z procedurami do akcji zadysponowane zostały dwa zastępy JRG z Brzegu. Nasze działania głównie polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia i zabezpieczeniu lądowiska dla śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego” – informuje st. kpt. Jacek Nowakowski, oficer prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Brzegu.

Załoga LPR rzeczywiście lądowała w Brzegu, ale ostatecznie nie transportowania osób poszkodowanych i wróciła do bazy. Koszt całej akcji z pewnością nie należał do najtańszych, jednak nie tylko, a może przede wszystkim, nie chodzi tu tylko o kwestię finansową. Problem dotyczy samego angażowania służb, które mogłyby być potrzebne w innym miejscu. Sęk w tym, że na etapie zawiadamiania trudno jest precyzyjnie przewidzieć następstwa danego zdarzenia.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

O awanturze dwóch pijanych mężczyzny i rzekomym zabójstwie powiadomiła osoba będąca lokatorem tego samego mieszkania. Być może zgłaszająca uznała, że informacje przekazane w bardziej dramatycznym tonie sprawią, że służby pojawią się na miejscu szybciej, a być może rzeczywiście uderzony mężczyzna stracił przytomność i zgłaszająca pomyślała, że nie żyje. Jedno jest pewne – gdyby nie wszczęcie awantury przez nietrzeźwego mężczyznę, interwencji nie byłoby wcale.

Reklama