Nigdy nie jestem sam, zawsze mam przy sobie zespół

2
Reklama

Ludzie z powiatu brzeskiego i z całego województwa opolskiego znają i kojarzą człowieka o wielkiej pasji – Bartka Wojtkowskiego z Brzegu. Ten młody człowiek dzielnie walczy o tolerancję i akceptację wobec ludzi, którym doskwierają różne choroby.Warto wspomnieć, że Bartek poprowadził wspaniały wykład na tegorocznym festiwalu  Woodstock. Postanowiliśmy więc zadać mu parę pytań związanych nie tylko z tą imprezą, ale także dotyczących jego kolejnych planów.


 

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Red: Jak to się stało, że prowadziłeś wykład w tzw. „Domu bez hejtu” na przystanku Woodstock?
B.W.: Ten wykład poprowadziłem w ramach Ogólnopolskiej Kampanii „Z Tourettem po Polsce”, w której jestem liderem województwa opolskiego i dolnośląskiego. Zostałem zaproszony jako człowiek, który pokazuję ludziom, że niemożliwe staje się możliwe.

Red.: Czy miałeś obawy przed brakiem zrozumienia od ludzi uczestniczących na wykładzie?
BW: Jedyne obawy, jakie miałem były takie, że przyjdzie mało osób, nie bałem się „hejtów”, miałem ich już tyle, że naprawdę staję się na nie coraz bardziej odporny. Wyznaję taką zasadę: „im więcej osiągasz, tym masz więcej wrogów”. Zazwyczaj na moich wykładach są ludzie, którzy chcą mnie wysłuchać lub ze mną porozmawiać. Jeśli chodzi o brak zrozumienia, to pokazuje się on dopiero po wykładzie, w internetowych, anonimowych komentarzach.

Red: Jakie wrażenia i odczucia towarzyszyły Ci podczas mówienia do tak dużego grona ludzi?
BW: Wrażenia były naprawdę ogromne! Od początku Woodstocku znajomi z innych stowarzyszeń mówili, że co chwilę ktoś się pyta o mój występ. Nie wierzyłem, ponieważ do mnie nikt nie podszedł z takim zapytaniem. Gdy przyszła pora na mój wykład i zobaczyłem po brzegi wypełniony namiot i sporo ludzi przed namiotem, szczerze – zaniemówiłem. Cały wykład prowadziłem, mówiąc przez megafon. Miałem godzinę na występ, a rozmawiałem półtora godziny. Odczucia były w większości pozytywne. Było widać zainteresowanie w ludziach i ich zaangażowanie w daną tematykę. Mimo tego, że w namiocie było okropnie duszno i ludzie ledwo oddychali, to słuchali i zostali do samego końca. Niesamowita euforia!

Red.: Jaka była reakcja publiki? Zostałeś przyjęty pozytywnie?
BW: Reakcja publiki była jak najbardziej pozytywna, nie było żadnych krzywych spojrzeń czy wyśmiewania ze względu na moje dzikie ruchy i dźwięki. Zostałem przyjęty bardzo miło, ale pożegnany byłem jak bohater. Ludzie nie przestawali klaskać, a po wykładzie podchodzili do mnie, rozmawiali i gratulowali. Niesamowite przeżycie.

Red: Co najbardziej podobało Ci się podczas Twojego wykładu?
BW: Spodobało mi się to, gdy mówiłem, że ludzie z Tourettem mają chęć naśladować np. chwytliwe hasła reklamowe, i nagle z tłumu jakaś dziewczyna krzyczy „Zaraz będzie ciemno!” , a ja na to udając tik „Zamknij się!”. To była dla mnie najlepsza chwila, ponieważ przez cały Woodstock usłyszałem ten tekst tylko u siebie na wykładzie.

Red: Jak oceniasz ogólnie festiwal Woodstock?
BW: Od kilku lat marzyłem, aby tam pojechać, na słynny Woodstock. W tym roku udało mi się być po raz pierwszy i to od razu – występując. Ludzie mówili przeróżne rzeczy na temat tego festiwalu, ale biorę na to poprawkę. W dobie dwudziestego pierwszego wieku społeczeństwo mówi o wszystkim, ludzie lubią wymyślać przeróżne mity i bajki. Chciałem sam się o tym przekonać, nie pożałowałem. Atmosfera, która tam panuje jest naprawdę fenomenalna. Nikt na nikogo nie patrzy się krzywo, widoczna jest integracja naprawdę całego kraju i nawet sąsiadów zza granicy. Mojej ekipie, gdy wyjeżdżaliśmy z pola, przytrafiła się taka przygoda, że podwoziliśmy do hotelu kobietę z Brazylii, która powiedziała, że mieszka tymczasowo w Niemczech i chciała przeżyć Woodstock, ponieważ dużo dobrych opinii słyszała o tym festiwalu.

Red.: Masz już plany na kolejne akcje lub wykłady? Jak tak – to jakie?
BW: Plany są, mniejsze i większe. Na pewno wraz ze swoją ekipą mamy zamiar organizować jak najwięcej wykładów, koncertów głównie hip hopowych i reggae, ale również chcemy organizować pikniki rodzinne, które będą się odbywać w celu integracji. Prawda jest taka, że z zespołem Tourette’a zazwyczaj większy problem mają rodzice niż ich dzieci z takim syndromem. Największym planem na najbliższe miesiące jest dosyć intensywna współpraca z człowiekiem, który jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy polskiego YouTube, na razie nie chcę mówić kto to, ale jestem pewny, że wszyscy będą pod ogromnym wrażeniem.

Red: Jak oceniasz swoją działalność związaną z akceptacją ludzi, którzy cierpią na tą samą chorobę co Ty?
BW: Jeśli mam być szczery, to oceniam tą działalność jako strzał w dziesiątkę. Odkąd zacząłem realizować swój projekt wydarzyło się tyle, że sam nie mogę w to uwierzyć. Zaliczyłem tyle programów telewizyjnych, poznałem tylu znanych i wpływowych ludzi. Akceptacja? Jest na pewno o wiele większa, ale nadal mała. Dużo ludzi już dowiedziało się, co to jest za choroba i nie mają problemu z tolerowaniem tego. To jest piękne, kiedy możesz kogoś uświadomić, że jesteś normalnym człowiekiem i nic mu nie zrobisz. U nas w Brzegu już rzadko kiedy spotykam się z hejtem lub groźbą. Większość ludzi ma teraz ze mną kontakt, tak więc idąc ulicą, co chwilę mówię „siema” , jest to naprawdę bardzo przyjemne. Pomogłem już niejednej osobie, niekoniecznie z zespołem Tourette’a. Mam nawet w Brzegu kolegę, który ma ten syndrom co ja, jest jeszcze młodziutki, ale zrobię z niego prawdziwego wojownika.

Red: Jak traktują Cię ludzie w Twoim otoczeniu?
BW: Ludzie w moim otoczeniu nie mają problemu z zaakceptowaniem tej choroby, to już nie jest to, co kilka lat temu, że nie mogłem przejść spokojnie po mieście. Często słyszałem „Bartek, jakbyś nagle nie miał Tourette’a, to nie byłbyś tą samą osobą”. Bardzo często ludzie chcą mnie jakkolwiek wspierać i dodawać otuchy. Jest to niesamowicie miłe, ale jest również spora grupa osób, która lubi mówić o mnie różne, niekoniecznie fajne rzeczy, nie mam o to pretensji. Staram się za każdym razem puszczać to w niepamięć. Mam kilku zaufanych ludzi i staram się ich trzymać jak najbardziej. Poza tym, nigdy nie jestem sam, zawsze mam przy sobie zespół.

Red: Czy czujesz się szczęśliwy, robiąc to, co kochasz?
BW: Tak, czuję się szczęśliwy robiąc to, co kocham, nie wyobrażam sobie teraz mojego życia bez mojej pasji i misji życiowej. Niekiedy, gdy jestem zmęczony, zamykam się w domu z moimi zwierzętami, które mnie wyciszają. Jestem prze szczęśliwy, że mogę robić to, co robię, a przede wszystkim pomagać ludziom, którzy tego potrzebują. Akcje z tourettem to jedno, ale uwielbiam też angażować się w jakiekolwiek akcje społeczne i charytatywne.

 

Od redakcji: Każdy człowiek ma nadzieję, że tak ważnych i pasjonujących wykładów będzie coraz więcej. Ludzie z pasją powinni się rozwijać, w szczególności, gdy przy tym pokazują wartości takie jak akceptacja czy wsparcie. Jeśli chodzi o kolejne wykłady i akcje prowadzone przez Bartka i jego zespół, będziemy je śledzić na bieżąco. Życzymy mu jak najwięcej szczęścia, tolerancji i powodzenia!

Wywiad przeprowadziła: Katarzyna Zatoń

Reklama